Mieszkańcy kieleckiego Baranówka wciąż walczą z niechcianymi inwestycjami deweloperskimi. Protest tym razem dotyczył działki przy ul. Jana Karola Chodkiewicza.
Pomimo podjętych kilka miesięcy temu działań i zapowiedzi przygotowania planu zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru Kielc, nie udało się w pełni zablokować wydawania decyzji o warunki zabudowy dla kolejnych budynków wielorodzinnych.
Przy ul. Jana Karola Chodkiewicza, między domami, właściciel gruntu, w miejscu istniejącego budynku jednorodzinnego chce wybudować całkowicie od podstaw nowy blok wielorodzinny. Osoby mieszkające w sąsiedztwie owej działki zaznaczają, że planowana inwestycja zakłada budowę trzykondygnacyjnego obiektu mieszkalnego, w którym będzie ponad 20 mieszkań. Oprócz tego przewiduje się także powstanie garażu podziemnego.
– Dla nas najważniejsze jest to, by deweloperzy raz na zawsze zostawili Baranówek w spokoju – podkreśla mieszkająca w pobliżu działki, na której ma powstać nowa inwestycja wielorodzinna, Maria Zapała, zaznaczając jednocześnie, że ta część miasta jest przeznaczona pod zabudowę domami jednorodzinnymi, a co za tym idzie, powinna tu obowiązywać niska zabudowa.
– Deweloperzy wchodzą wszędzie, gdzie się da. Teren ten jest w pełni uzbrojony, ale jednocześnie nie przystosowany do takich inwestycji. Nowe budynki wielorodzinne, to wzmożony ruch i brak miejsca, choćby pod zaparkowanie samochodu. Urbaniści twierdzą, że w Kielcach brakuje terenów pod zabudowę. To nie prawda. Po prostu łatwiej wydawać zgody na inwestycje w takich miejscach jak nasze osiedle, niż na obszarach, w które wcześniej trzeba zainwestować większe pieniądze – dodaje.
W ocenie mieszkańców ul. Chodkiewicza – kluczowym problemem jest próba wybudowania budynku wielorodzinnego w miejscu, w którym nie ma podobnych obiektów. Najbliższy i jedyny budynek wielorodzinny o podobnych rozmiarach stoi w drugiej linii zabudowy po przeciwnej stronie ulicy, a więc nie w bezpośrednim sąsiedztwie nowej inwestycji deweloperskiej. Ich zdaniem – miejscy urbaniści przy planowaniu i wydawaniu zgód na inwestycje deweloperskie powinni dopasowywać nową zabudowę do tej, która już istnieje.
– Nie po to kupowaliśmy tu nieruchomości i inwestowaliśmy znaczne pieniądze w nasze domy, by teraz mieszkać na blokowisku. Niewielka odległość budynku, który ma tu powstać powoduje, że zarówno nasze działki tracą na wartości, jak i maleje sam komfort życia. Zwłaszcza gdy wszyscy będziemy mieszkać praktycznie „okno w okno”. Osiedle całkowicie straci swój charakter. Walczymy o to dla nas i dla naszych dzieci – argumentuje inna z mieszkanek ulicy.
Mieszkająca również w pobliżu problematycznej posesji Kinga Maćkowska zwraca uwagę na brak chęci pomocy i rozwiązania problemu zwłaszcza ze strony miejskich urzędników.
– Jesteśmy w mniejszości. Nie występujemy jako duże blokowisko. I dlatego niezwykle przykre w tym wszystkim jest to, że do kogo byśmy się nie zwrócili, to wszędzie spotykamy się z ignorancją oraz podejściem „I tak nic z tym nie zrobicie. My i tak to wybudujemy. Protesty nie mają sensu”. To jest dla nas nieakceptowalne – zaznacza.
Mieszkańcy osiedla zapowiadają, że z całą pewnością nie pozwolą, by sprawa została zamieciona pod dywan.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez mieszkańców ul. Chodkiewicza, udział w spotkaniu zaproponowano kilkorgu radnym. Mimo to, żaden z miejskich rajców nie zdecydował się na rozmowę z nimi.