Czy Lucyfer stoi za pożarem fabryki w Maleńcu koło Końskich w 1840 roku? Tak wskazują pamiętniki z epoki.
[AUTOPROMOCJA] Jak mówi historyk Maciej Chłopek, dyrektor Zabytkowego Zakładu Hutniczego w Maleńcu, w przeszłości wielokrotnie dochodziło do pożarów, ponieważ technika pozyskiwania węgla drzewnego opierała się o stałe wypalanie drewna w leśnych mielerzach, czyli stertach usypanych z drewna i piachu. Wokół fabryk funkcjonowały setki takich zarzewi.
Jednak pożar do jakiego doszło w 1840, który wybuchł w samym zakładzie był inny. Jak wskazują pamiętniki ówczesnego sołtysa Dziebałtowa Piotra Dróżdża za pożar może odpowiadać „Lucyfer”, czyli pierwsze prymitywne zapałki fosforowe angielskiej produkcji, które przywiózł do zakładu nowy zarządca fabryki.
Pierwsze zapałki były bardzo niestabilne i mogły się zapalić nawet od potrząśnięcia pudełka. Dopiero z czasem udoskonalono technologię ich wyrobu.
Jakie były skutki tego pożaru będzie się można przekonać już 2 stycznia podczas emisji słuchowiska „Krew i żelazo”.
[AUTOPROMOCJA]