Dziś Boże Narodzenie – w polskiej tradycji dzień niezwykle uroczysty. Zgodnie z dawnym zwyczajem, tego dnia nic nie wolno było robić.
– Nie gotowano, nie przygotowywano posiłków – wyjaśnia Łukasz Wołczyk z Działu Badań Etnograficznych Muzeum Wsi Kieleckiej.
– Wszystko, co jedzono, było przygotowane wcześniej. Wyjątkiem, jeśli chodzi o pracę, był obrządek wokół zwierząt, które tego wymagały każdego dnia. Starano się odpoczywać, szczególnie w kontekście tego, że cały rok na wsi był niezwykle ciężki i pracowity – podkreśla.
Dzień ten musiał się zacząć od wizyty w kościele, mimo że o północy ludzie brali udział w pasterce – mówi Teresa Tosnowiec z Koła Gospodyń Wiejskich „Śwarne Kakonianki” z Kakonina w gminie Bieliny.
– Czy na mszę o godzinie 9, czy na 10 czy na sumę – pierwsze, co trzeba było zrobić, to iść do kościoła. Całe rodziny się wybierały. Każdy zakładał najlepsze stroje, jakie miał. Jak była bieda, a my z siostrami, miałyśmy tylko dwie ładne kurtki zimowe na nas cztery, to musiałyśmy się podzielić. Dwie z nas poszły na jedną mszę, a dwie na drugą – wspomina.
Po powrocie z kościoła rodzina jadła to, co zostało z Wigilii.
– Dopiero później, jak przyszła rodzina, czy sąsiedzi, to się na stoły ustawiało – dodaje Teresa Tosnowiec.
A co trafiało na świąteczny stół? Teresa Mazur, przewodnicząca „Śwarnych Kakonianek” zaznacza, że jego wygląd różnił się od dzisiejszego. Pojawiały się wędliny i mięso, które w czasie roku rzadko jadano.
– Rosół wołowy musiał być obowiązkowo, z ziemniakami. Było też to, co się udało wyhodować na polu, a więc warzywa w postaci sałatki jarzynowej. Dojadało się to, co zostało z Wigilii – zaznacza, podkreślając że nic się nie marnowało.