W wigilię Bożego Narodzenia swoje orędzie wygłosił metropolita gdański – arcybiskup Tadeusz Wojda.
Dobiegł końca Adwent – czas czuwania i przygotowywania serca do świąt Bożego Narodzenia. Był to z pewnością trudny czas, mocno naznaczony pandemią i jej ofiarami, ale też restrykcjami i ogólnym zmęczeniem. Mocno nas wszystkich absorbowały wydarzenia związane z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej. Nie brakowało też trudności, które wnosiły w nasze życie społeczne, rodzinne, a nawet osobiste różnego rodzaju podziały i wzajemne nieufności. Niejednokrotnie również nasza wiara była wystawiona na wielką próbę. Święty czas Bożego Narodzenia wpływa, jak ufam, na wyciszenie – przynajmniej częściowe – wielorakiego hałasu wokół nas i pozwala zrobić miejsce Temu, który przychodzi – Jezusowi.
Wieczerzą wigilijną rozpoczęliśmy już świętowanie Bożego Narodzenia. Dla wierzących Boże Narodzenie to wyjątkowe wydarzenie, ale czy tylko dla wierzących? Każdemu, kto poszukuje sensu życia, wcześniej czy później jawi się Jezus. Jest to najlepsza okazja, aby spotkać Bożą Miłość, której przecież wszyscy tak bardzo potrzebujemy.
Aby zrozumieć tę Miłość, warto najpierw postawić sobie pytanie, czym jest Boże Narodzenie. Zwykle na to pytanie odpowiadamy, że to pamiątka narodzenia w Betlejem Syna Bożego – Jezusa. Jezus narodził się w rodzinie, ubogiej nazaretańskiej rodzinie. Boże Narodzenie to święto rodziny.
Ewangelie opisują to wydarzenie, podając cały szereg danych historycznych, które potwierdzają, że Boże Narodzenie rzeczywiście dokonało się dwa tysiące lat temu. Czytamy dalej, że Jezus w Betlejem narodził się w skrajnie ubogich warunkach. Narodził się w nocy, w stajence, pośród zwierząt, został położony w żłobie na sianie… Te niezwykle skromne okoliczności narodzenia Bożego Syna skłaniają nas do pytania: dlaczego właśnie tak się narodził? Dobrze, że to pytanie pojawia się w naszym sercu i nam towarzyszy.
Papież Benedykt XVI, zastanawiając się nad tym samym pytaniem, w jednej ze swoich homilii snuł następującą refleksję: „Bóg jest tak wielki, że może stać się mały. Bóg jest tak potężny, że może stać się słaby i wyjść nam naprzeciw jako bezbronne dziecko, abyśmy Go mogli pokochać. Bóg jest tak dobry, że zrezygnował ze swej Boskiej świetności; zszedł do stajenki, abyśmy mogli Go odnaleźć i by w ten sposób Jego dobroć dotknęła również nas, udzieliła się nam i dalej przez nas się rozchodziła” (Homilia, 25.12.2005).
Słowa papieża dają do zrozumienia, że Boże Narodzenie, owszem jest pamiątką wcielenia Syna Bożego w ludzką naturę i przyjścia na świat jako człowieka, ale też jest wydarzeniem, które nieustannie się dokonuje. Bóg wciąż do nas przychodzi. Przychodzi przede wszystkim w Eucharystii, w drugim człowieku, sygnalizuje swoją obecność przez różne wydarzenia. Przychodzi, bo pragnie nawiązać z nami relacje, chce rozpalić nasze serce miłością i dobrocią, chce, aby przez nas i z naszą pomocą ta dobroć i miłość docierały do innych.
Prawdziwe relacje nawiązuje się, gdy stajemy się częścią życia drugiej osoby. Bóg, poprzez narodzenie swojego Syna w Betlejem, stał się częścią naszego ludzkiego życia. Przez uczestnictwo w tym wydarzeniu również my stajemy się częścią życia samego Boga. Św. Jan Ewangelista powie: „Tym, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali Synami Bożymi” (J 1, 12).
Miłość i dobroć Boża objawiona w Betlejem jest też dla innych. Bóg więc powierza się nam i ufa, że zaniesiemy Go do naszych rodzin, przyjaciół, bliskich, ale i do tych, którzy są – jak podkreśla papież Franciszek – na „peryferiach ludzkiej egzystencji”. Jest ich wielu, spotykamy ich na ulicach, w jadłodajniach i ośrodkach „Caritas”, w szpitalach i więzieniach. Są nimi przybysze, uchodźcy i imigranci pukający do drzwi naszego kraju. Ci ostatni niekiedy wzbudzają w nas lęk i obawy swoją odmiennością, kulturą bycia, brakiem asymilacji. Bóg przyszedł do nas jako bezbronne dziecko, powierzając się całkowicie ludzkiej opiece, co jeszcze bardziej uwrażliwia nas na ich los i skłania do wypracowywania skuteczniejszych form pomocy. Nie wszystkim podobało się jego narodzenie! Jego przyjście wzbudziło lęk i obawy, i to do tego stopnia, że niedługo po urodzeniu postanowiono Go zgładzić.
Otwórzmy swoje serce na przychodzącego do nas Boga w Jezusie Chrystusie, a wówczas nasze serce będzie otwarte na oścież także dla drugiego człowieka. Udajmy się w naszej duchowej pielgrzymce do Betlejem na spotkanie z Panem i prośmy Go, aby nas ubogacił swoimi darami: pokojem, radością i miłością. Niech to będą dla Wszystkich w kraju i za granicą święta pełne Bożego Narodzenia!