Co łączy kosmos, faraona Tutenchamona i ziemię świętokrzyską? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego im. Mieczysława Radwana w Nowej Słupi. Tu cywilizacja Rzymian miesza się ze światem Barbarzyńców, przeszłość z teraźniejszością, a odległe światy z tym, co nam bliskie.
– W naszym nowym muzeum zwiedzający zobaczą i posłuchają opowieści o żelazie. Od początku, od wybuchu Supernowej. Ta pasjonująca prehistoryczna i historyczna narracja skupia się szczególnie na naszym terenie, tu przecież było wielkie zagłębie rudy żelaza i największy ośrodek produkcji żelaza. Chronologicznie, ale i problemowo ułożona opowieść budowana jest za pomocą różnych środków wyrazu: multimediów, gry świateł, elementów rekonstrukcji, z niezwykłymi, oddziałowującymi na wyobraźnię eksponatami – mówi Włodzimierz Szczałuba, dyrektor Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego im. Mieczysława Radwana w Nowej Słupi.
Zwiedzających witają naturalnej wielkości sylwetki dwóch starożytnych hutników. To wstęp do historii, którą można poznać w muzeum / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Duży przestronny hol wita gości. Oczekując na zakup biletów, by rozpocząć wyprawę w zamierzchłe wieki, mamy zapowiedź tego, co nas czeka. Naturalnej wielkości sylwetki dwóch starożytnych hutników i dymarka są wstępem do historii, którą już za chwilę poznamy.
– A w multimedialnym kalejdoskopie goście mogą obejrzeć fotografie związane ze starożytnym hutnictwem, zdobyć trochę informacji na ten temat. Mamy też info kiosk, więc te 10-15 minut oczekiwania na wejście można spędzić w bardzo ciekawy sposób. Na pewno nikt się tu nie nudzi – dodaje dyrektor.
Na początku był… Wszechświat
Zwiedzanie rozpoczyna się w sali kinowej. To pierwsze stanowisko – ściśle związane ze ścieżką edukacyjną. Przy pomocy specjalnych okularów oglądamy film w technice 3D pod tytułem „Geneza żelaza”.
– Takim mocnym akcentem, bardzo dynamicznym wstępem wprowadzamy gości w temat – mówi Włodzimierz Szczałuba. – Scenariusz filmu napisał dr Andrzej Boczarowski. Przedstawia w sześciominutowej pigułce genezę i historię żelaza we Wszechświecie po wybuchu wielkiej Supernowej, rolę tego pierwiastka w budowie naszej planety Ziemi. Widzowie mogą zobaczyć proces powstawania rud żelaza w nawiązaniu do naszego złoża w Rudkach.
W Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego można obejrzeć trójwymiarowy film „Geneza żelaza” / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Po projekcji przechodzimy do pierwszej sali wystawowej – „Początki metalurgii”. Można tu zobaczyć repliki pierwszych wyrobów z żelaza, pochodzące z Bliskiego Wschodu. W gablotach są również wystawione rudy żelaza z terenu województwa świętokrzyskiego.
– Zwiedzający mogą się przekonać, jak żelazo rozprzestrzeniało się w świecie człowieka. Film pokazał historię od początku, kiedy żelazo powstało w kosmosie – mówi przewodnik, Michał Jagodziński. – Tu, w tej sali, jesteśmy już na Ziemi. Pierwsze wytopy żelaza miały miejsce 15 wieków przed naszą erą na terenie państwa Hetytów i królestwa Mitanii. Na obszarze obecnej Europy techniki wytopu żelaza pojawiły się dużo, dużo później. Na terenie obecnej Polski – w czasach kultury przeworskiej, czyli między III w. p.n.e., a V w. n.e. Końcowy etap funkcjonowania tej archeologicznej kultury związany był z Wandalami. To oni stworzyli najważniejszy i największy ośrodek produkcji żelaza poza granicami Cesarstwa Rzymskiego.
Na styku dwóch kultur
Zderzenie Starożytnego Rzymu – ówczesnego hegemona w Basenie Morza Śródziemnego i świata barbarzyńskiego widzimy na ekspozycji, już po przejściu kilku kroków. To zestawienie czuć także pod nogami. Po lewej mamy dziki las i podłoże przypominające lessowe ścieżki, a po prawej rzymski bruk i marmurowe budowle.
– Jest też postać senatora rzymskiego, który na tabliczce przypominającej nieco kształtem telefon komórkowy, zapisuje listę gości zaproszonych na spotkanie w atrium rzymskiej willi – mówi Michał Jagodziński.
Opowieść o rudzie żelaza tworzą multimedia, gra świateł, elementy rekonstrukcji i eksponaty. Wszystko to w niezwykły sposób oddziałuje na wyobraźnię zwiedzających / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Patrzymy w lewo. I ponownie przenosimy się w świat barbarzyński.
– Mamy tu warsztat tkacki, ale też chatę o konstrukcji sumikowo-łątkowej. Ta technika jest wykorzystywana od tysiącleci do dziś, o czym można się przekonać, odwiedzając Park Etnograficzny w Tokarni – mówi przewodnik.
W muzeum obejrzeć można między innymi warsztat tkacki oraz chatę o konstrukcji sumikowo-łątkowej – technika ta jest wykorzystywana od tysiącleci do dziś / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Przechodzimy dalej. Chcemy się dowiedzieć, jak przygotowywano żelazo do wytopu.
– Przede wszystkim należało pozyskać węgiel – zaczyna Michał Jagodziński. – Do XVIII wieku używano jedynie węgla drzewnego. Otrzymywano go podczas wypalania w mielerzach.
Przewodnik pokazuje nam przekrój mielerza i opowiada, jak przygotowywano rudy żelaza.
Rudę na naszych terenach pozyskiwano z kopalni w Rudkach. Była to największa starożytna głębinowa kopalnia, właściwie jedyna na naszych terenach, której ślady znaleźliśmy. W innych rejonach, gdzie rozwijało się hutnictwo kultury przeworskiej, używano przede wszystkim rudy darniowej, czyli powierzchniowej.
– Kopalnia w Rudkach działała jeszcze w XX wieku i pozyskiwano z niej wtedy piryt i uran, ale to już czasy współczesne. W okresie, o którym opowiadamy, koncentrowano się na żelazie, na śmietanie hematytowej. Rudę należało przygotować, ponieważ była zanieczyszczona. Oczyszczano ją w prażakach, w których, w procesie wyprażania, uwalniała się woda i dwutlenek węgla. Potem rudę trzeba było skruszyć, bo inaczej nie można było otrzymać żelaza w piecu dymarskim typu zagłębionego – tłumaczy przewodnik.
Serce muzeum. Tu się wszystko zaczęło
Tak dochodzimy do najważniejszego miejsca w muzeum – jego serca. Widzimy fragment stanowiska z piecami dymarskimi.
– To jest odkrywka archeologiczna z reliktami piecowiska sprzed mniej więcej osiemnastu wieków. Nad nią wyświetlany jest film 3D i możemy prześledzić, w jaki sposób te żużle znalazły się właśnie w tym miejscu. Wokół odnalezionej odkrywki stanął pierwszy budynek pawilonu muzeum w roku 1960. Tu widać ciągłość istnienia naszej instytucji – podkreśla przewodnik.
Oblicza się, że w regionie świętokrzyskim i częściowo na południu województwa mazowieckiego mogło być około 7 tysięcy piecowisk. Wytopiono tutaj prawdopodobnie 11 tysięcy ton żelaza / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Oblicza się, że w regionie świętokrzyskim i częściowo na południu województwa mazowieckiego mogło być około 7 tysięcy piecowisk. Wytopiono tutaj prawdopodobnie 11 tysięcy ton żelaza. Był to niewątpliwie największy ośrodek produkcji żelaza w Barbaricum (tak nazywano ziemie poza Cesarstwem Rzymskim). Zamieszczona w pobliżu grafika pokazuje rodzaje piecowisk: uporządkowane i nieuporządkowane.
– Warsztaty uporządkowane były bardziej zaawansowane, wytapiano w nich żelazo w większych ilościach. Te nieuporządkowane służyły raczej do produkcji żelaza na potrzeby własne – mówi Michał Jagodziński.
Jak wyglądał proces wytopu żelaza w piecu dymarskim typu zagłębionego?
O tym przekonujemy się w kolejnej sali. Stoi tu piec, taki sam, jak co roku budowany podczas imprezy „Dymarki Świętokrzyskie” w Nowej Słupi. Na ekranie wyświetlany jest film obrazujący tę prastarą technologię.
– To jest rekonstrukcja. Tak naprawdę nie wiemy, jak ten proces wyglądał – przyznaje przewodnik. – To jest jedna z większych zagadek, którą próbują rozwikłać archeolodzy i metalurdzy. W jaki sposób żelazo było wytapiane? Wiedzę na ten temat zabrali ze sobą przedstawiciele plemion Lugiów i Wandali przemieszczając się podczas wielkiej wędrówki ludów. Ich następcy, którzy przyszli na naszą ziemię, nie kontynuowali tradycji wytopu żelaza. Nie powstawały także piece rzymskie, wielokrotnego wytopu, które już przecież funkcjonowały w Cesarstwie Rzymskim.
Rekonstrukcja pieca – identycznego, jak ten, który co roku budowany jest podczas imprezy „Dymarki Świętokrzyskie” w Nowej Słupi / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Dlaczego zaprzestano wytopu żelaza?
– Być może dlatego, że była to wiedza po części tajemna – wyjaśnia nasz przewodnik. – Profesor Szymon Orzechowski, który odpowiada za stronę merytoryczną naszej wystawy, uważa że mogło to być związane z pewnymi aspektami kulturowymi, religijnymi. Być może były jakieś bractwa, które strzegły tajemnicy wytopu w ten jeden określony sposób. Być może nie można było wprowadzać żadnych innowacji, bo ta technologia miała znaczenie religijne. Być może była formą kultu bogów, o których już dziś nic nie wiemy. Wiemy jedno – technika zginęła razem z ludźmi posługującymi się nią.
Od lat pięćdziesiątych XX wieku naukowcy próbowali zrekonstruować dawny wytop w dymarkach. Już początki badań przyniosły niespodziewane odkrycia.
Podczas odkryć żużli wszyscy byli zaskoczeni. Badacze szukali żelaza pod żużlem, ponieważ taki proces znali z wielkich pieców. W dymarkach natomiast drobiny po żelazie pojawiały się na zewnątrz. Nie była to forma płynna, tylko gąbczasta łupka, którą należało później obrobić. To odkrycie odwróciło nasze myślenie o wytopie żelaza. Dzięki naukowcom m.in. z AGH i pracom Świętokrzyskiego Towarzystwa Przyjaciół Górnictwa, Hutnictwa i Przemysłu Staropolskiego, którzy prowadzili i prowadzą eksperymentalne wytopy, jesteśmy coraz bliżej znalezienia odpowiedzi na te najbardziej nurtujące nas pytania.
W dymarce nie osiągano temperatury topnienia żelaza, która wynosi 1537 stopni Celsjusza. Była niższa, na poziomie 1200-1300 stopni Celsjusza, więc nie powstawało żelazo płynne. Takie udało się uzyskiwać dopiero w wielkich piecach, ale to już w końcówka średniowiecza.
Postać senatora rzymskiego, który na tabliczce przypominającej nieco kształtem telefon komórkowy, zapisuje listę gości zaproszonych na spotkanie w atrium rzymskiej willi / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Niecodzienne odkrycie zmieniło region
– Ponieważ w dymarkach nie osiągano temperatury topnienia żelaza, to w żużlu pozostawało go aż około 50 procent. W okresie międzywojennym żużel zwożono do huty w Starachowicach i tam przetapiano powtórnie. Ale pewien inżynier, który pracował w Hucie Ostrowiec, Mieczysław Radwan, zainteresował się tym, że w naszym regionie tych żużli jest tak dużo. Po II wojnie światowej zaprosił archeologa z Krakowa, Kazimierza Bielenina. Wspólnymi siłami dokonali niezwykłego odkrycia – znaleźli piecowiska w Nowej Słupi!
– W 1960 roku postawiony został w tym miejscu pierwszy budynek Muzeum Starożytnego Hutnictwa. Profesor Wacław Różański z AGH pomagał w eksperymentalnych wytopach i organizacji pierwszych Dymarek Świętokrzyskich. Dzięki temu naukowemu festynowi od lat sześćdziesiątych XX wieku propagujemy w Nowej Słupi ideę starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego – mówi nasz przewodnik.
Czytamy tablice poświęcone odkrywcom pieców dymarskich. I jeszcze ostatnie spojrzenie na multimedialny stół, słuchamy też tekstu z off-u. Pomaga to na koniec usystematyzować zdobytą wiedzę. Wychodzimy, zafascynowani opowieścią, z wypiekami na twarzy. To przecież cała historia ludzkości, nasza historia.
Zwiedzanie także w świąteczny czas
Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi zaprasza przez cały rok. Bilet wstępu kosztuje 20 zł – normalny i 12 zł – ulgowy. Niedziela jest dniem bezpłatnego wejścia na ekspozycję. Do muzeum będzie można zajrzeć także w czas świąteczny – 26 grudnia i 6 stycznia w godzinach 10-14. Placówka nie będzie działać w Wigilię, Pierwszy Dzień Świąt Bożego Narodzenia i Nowy Rok. W pozostałe dni zaprasza w godzinach 9-15. Ostatnie wejście odbywa się na godzinę przed zamknięciem. Wejścia odbywają się co 20 minut. Na obejrzenie całej ekspozycji warto zarezerwować sobie godzinę.
Nowy obiekt Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego im. Mieczysława Radwana w Nowej Słupi powstał w miejsce starego, otwartego w 1960 roku ośrodka. Wówczas był to oddział terenowy Muzeum Techniki i Przemysłu Naczelnej Organizacji Technicznej w Warszawie. Obecnie jest jednostką gminną. Z tego wcześniejszego muzeum pozostało to, co najważniejsze: stanowisko żużla dymarkowskiego in situ. Teraz to miejsce zostało obudowane wystawą, która na prawie 700 metrach kwadratowych opowiada o historii żelaza i jego znaczeniu dla ludzkości, z uwzględnieniem starożytnego hutnictwa, które było na terenie Gór Świętokrzyskich, również Nowej Słupi. Autorami programu ekspozycji są prof. Szymon Orzechowski z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, a także dr Andrzej Boczarowski z Uniwersytetu Śląskiego. Cały obiekt ma powierzchnię około 1,5 tys. metrów kwadratowych. Jego budowa trwała dwa lata i kosztowała ponad 10 mln zł.