Kolęda, która każdego roku rozbrzmiewa w najdalszych zakątkach świata – w śniegach, pod palmami, w tropikalnych lasach, na antypodach. Śpiewa się ją w ponad trzystu językach i dialektach, na tę samą prostą, wzruszającą melodię. „Cicha noc”.
Po raz pierwszy „Cicha noc” została wykonana w 1818 roku podczas pasterki w kościele św. Mikołaja, w ubogim flisackim miasteczku Oberndorf, 20 km od Salzburga. Jej losy, zanim stała się dziedzictwem całego globu, są niezwykłe, pełne zwrotów akcji, obrosłe legendami. Poznajmy je. Zanim jednak przeniesiemy się w czasie o ponad 200 lat wstecz, do otulonego śniegiem austriackiego miasteczka, przywitajmy głównych bohaterów tej opowieści.
Przyjaciele
Joseph Mohr. Urodził się w 1792 roku w bardzo niesprzyjających okolicznościach. Był nieślubnym dzieckiem salzburskiej pończoszniczki i służącego arcybiskupowi muszkietera, który po narodzinach syna zdezerterował i nigdy nie powrócił. Do chrztu w salzburskiej katedrze podawał go… ostatni kat Salzburga, który życzył mu, aby nie został ścięty, co przydarzyło się jego wcześniejszemu chrześniakowi. Ale za to – ochrzczono go w tej samej chrzcielnicy, co Mozarta.
Joseph był miłym chłopcem i szybko ujawnił wiele talentów: grał na skrzypcach, śpiewał w chórach, uczył się filozofii, a w wieku 19 lat, po uzyskaniu specjalnej dyspensy dla nieślubnych dzieci, wstąpił do seminarium. Przyjął święcenia, gdy miał zaledwie 23 lata, Został wikarym pomocniczym w Mariapfarr, gdzie znajduje się cudowny obraz „Piękna Madonna i pokłon trzech Mędrców”. Bardzo możliwe, że właśnie ten obraz stał się inspiracją napisanego wówczas przez niego wiersza, rozpoczynającego się od słów „Cicha noc, święta noc”. Do Oberndorfu przybył w 1817 roku.
Franz Xaver Gruber. Miał więcej szczęścia, urodził się w pełnej, choć ubogiej rodzinie tkaczy w austriackim Hochburg-Ach w 1787 roku. W jego, istniejącym do dziś, rodzinnym domu, wciąż między drewnianymi balami ścian tkwią nieduże drewniane klocki. To na nich mały Franz ćwiczył palce, marzył bowiem o graniu na organach. Niestety, rodzina szykowała go do zawodu tkacza. Tajnych i bezpłatnych lekcji gry udzielał mu nauczyciel ze szkoły powszechnej, który zauważył jego talent. Rodzice pogodzili się w końcu z pasją syna i chłopiec do własnego instrumentu zasiadł, gdy skończył 11 lat. Z czasem ukończył studia pedagogiczne i otrzymał pracę nauczyciela, zakrystianina i organisty w Arnsdorfie. A ponieważ założył rodzinę i ciągle brakowało mu pieniędzy, przyjął w 1816 roku dodatkową pracę jako kantor i organista w oddalonym o 4 kilometry kościele św. Mikołaja w Oberndorfie.
W ten oto sposób los połączył wikarego i organistę. Zaprzyjaźnili się i spotykali często w okolicznych karczmach, gdzie wikary się stołował, ponieważ przy kościele św. Mikołaja nie było plebanii ani gospodyni. W karczmach istniał wówczas zwyczaj dedykowania sobie piosenek. Świeżo upieczony wikary i organista postanowili któregoś dnia zadedykować piosenkę nowonarodzonemu Jezuskowi.
24 grudnia, rok 1818
Kilka godzin przed Pasterką w niewielkim, ubogim kościele Św. Mikołaja w Oberndorfie, Joseph Mohr przynosi Franzowi Gruberowi swój sześciostrofowy wiersz napisany w Mariapfarr, z prośbą o skomponowanie do niego melodii na dwa głosy i chór z towarzyszeniem gitary. To są pierwsze niezwykłe wydarzenia, które przyczynią się do losów kolędy. Przede wszystkim, wiersz jest po niemiecku, a nie po łacinie. Po drugie, gitary nie używa się w tamtych czasach w muzyce kościelnej – na tym instrumencie grywa się w karczmach, co wyklucza wstęp do kościoła. Poza tym, w kościele Św. Mikołaja znajdują się przecież organy, stary pozytyw. Ale, jak mówi legenda, organy są niesprawne z powodu… gryzoni. Biedne myszy kościelne przegryzają z głodu miech organów i instrument nie nadaje się już do użytku, nie wydaje bowiem żadnego dźwięku. Tyle opowiada legenda, ale prawda wygląda nieco inaczej. Organy grają, ale wymagają renowacji, ten fakt również będzie ważnym elementem historii Cichej nocy. Skąd zatem gitara w roli instrumentu akompaniującego? Prawdopodobnie autorzy kolędy od razu planują wykonać pieśń nie podczas mszy świętej, ale po zakończeniu Pasterki, przy szopce betlejemskiej.
Napisanie melodii do wiersza Josepha Mohra zajmuje Franzowi Gruberowi zaledwie kilka godzin i pieśń zostaje wykonana jeszcze tego samego dnia po Pasterce. Mohr śpiewa partię tenorową i gra na gitarze, a Gruber wykonuje partię basową. Kolęda, napisana w tonacji D-dur, jest, utrzymaną w metrum 6/8, łagodną kołysanką. I choć kompozytor określił ją jako prosty utwór, jest arcydziełem. Razem z płynącymi z serca, zrozumiałymi – bo napisanymi w ojczystym języku, słowami, niesie miłość, nadzieję, przesłanie pokoju i pociechę w trudnych czasach.
Cicha noc rusza w świat
Być może kolęda popadłaby z upływem czasu w zapomnienie. Pojawiły się jednak kolejne, niezwykłe wydarzenia. Kilka lat po pierwszym wykonaniu „Cichej nocy”, w 1825 roku, do kościoła św. Mikołaja w Oberndorfie przybył tyrolski organmistrz, Carl Mauracher, z zadaniem naprawy starych organów. Przy pracy przypadkiem odnalazł nuty Cichej nocy i zabrał je do rodzinnego Zillertalu w Tyrolu, a tam kolęda rozprzestrzeniła się wśród mieszkańców. Nikt nie wiedział, kto ją napisał. Mawiano nawet, że spadła z nieba, albo stworzył ją Mozart lub związany z Archiopactwem św. Piotra w Salzburgu – Michael Haydn. Dopiero w 1854 roku, na zapytanie Królewskiej Kapeli Dworskiej z Berlina, Franz Gruber opisał powstanie kolędy i podał jej autorów. To zdarzenie także można traktować jako przypadek niezwyczajny – w Archiopactwie św. Piotra w Salzburgu, dokąd dotarł list z Berlina, wśród chórzystów znajdował się syn Grubera, Felix, i to on przekazał zapytanie ojcu.
Zanim jednak o „Cichą noc” zaczęły pytać słynne orkiestry, przez kilka dziesięcioleci była uważana za tyrolską pieśń ludową. Jej podbój świata i ludzkich serc umożliwiły dwie rodziny wieśniaczych pieśniarzy z Zillertalu – rodzeństwo Strasserów (Anna, Joseph, Amalia, Karol) i chór Rainerów – którzy każdego roku zimą wyprawiali się w podróże handlowe po Europie, wykonując na jarmarkach pieśni tyrolskie, w tym także „Cichą noc”. Strasserowie zaprezentowali ją w Lipsku w 1831 roku, a rok później w Dreźnie, Berlinie i Królewcu. Od tamtej pory śpiewano ją coraz powszechniej w krajach niemieckojęzycznych, nie tylko wśród ludu, ale i na dworach. W Berlinie król Fryderyk Wilhelm Pruski nakazał wykonywanie jej co roku w swoim pałacu w czasie Bożego Narodzenia przez chór katedralny, a w 1854 roku kolędę włączono do repertuaru królewskiej kapeli dworskiej.
Zespół Rainerów w 1827 roku wyruszył w trasę koncertową prowadzącą przez dwory różnych władców europejskich, między innymi króla Anglii Jerzego IV. Potem grupa zawędrowała aż do Stanów Zjednoczonych, gdzie koncertowała przez kilka lat, występując w Bostonie, Nowym Jorku, St. Louis i Filadelfii. W roku 1839 „Cicha noc” w ich wykonaniu zabrzmiała pod pomnikiem Hamiltona w Nowym Jorku. W 1858 roku, na zaproszenie cara Aleksandra I, dotarli i do Rosji. Dziesięć lat koncertowali w rosyjskich miastach, między innymi w Sankt Petersburgu, wszędzie niosąc przesłanie kolędy. Misjonarze ponieśli ją jeszcze dalej – we wszystkie zakątki świata. Dalej wędrowała już samodzielnie, do ludzkich serc, domów i kościołów. Pocieszenie, pokój, nadzieja, wiara i miłość zawarte w prostych słowach i nietrudnej melodii dotarły wszędzie.
Słowa kolędy „Cicha noc” przetłumaczył na język polski około 1930 roku, kompozytor, dyrygent, chórmistrz i pedagog Piotr Maszyński. Oryginalne słowa różnią się od śpiewanych obecnie:
Cicha noc, święta noc! Wszystko śpi, atoli,
Czuwa Józef i Maryja, niech więc Boska ich Dziecina
W błogim spokoju śpi, w błogim spokoju śpi
Pokój niesie ludziom wszem
„Cicha noc” jest uważana za pieśń niosącą przesłanie pokoju dla całego świata. W 2011 roku została wpisana na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Pojawiała się, wzruszając do głębi, w różnych, niezwykłych okolicznościach i w różnych czasach:
W 1914 roku w noc wigilijną, w belgijskich okopach pod Ypres, miał miejsce bezprecedensowy, spontaniczny rozejm. Walczący ze sobą Brytyjczycy, Niemcy oraz Francuzi, po obu stronach liczącego 50 kilometrów frontu, odłożyli broń i zaczęli śpiewać kolędy. Wojenną nocą, w różnych językach, rozległa się i „Cicha noc”.
W Boże Narodzenie 1941 roku, w czasie kolejnej z wielkich wojen, w ogrodach Białego Domu, wraz z tłumem zebranych, Franklin D. Roosevelt i Winston Churchill zaśpiewali „Cichą noc”. Nie było osoby, która w oczach nie miałaby łez, a w sercu nadziei na pokój.
Post Scriptum
Jak potoczyły się losy autorów „Cichej nocy”?
Joseph Mohr wyjechał z Oberndorf we wrześniu 1819 roku, ale z Franzem Xaverem Gruberem pozostał do końca życia w serdecznej przyjaźni. Był pasterzem ubogich, do dziś jeszcze krążą opowieści, jak to, być może za pieniądze z tacy, kupował mięso od kłusowników, żeby rozdać je potrzebującym. Zmarł 4 grudnia 1848 roku, a jedyną rzeczą, jaką pozostawił w spadku, była gitara, która później weszła w posiadanie rodziny Franza Xavera Grubera. Nie doczekał popularności „Cichej nocy”.
Franz Xaver Gruber został mianowany dyrektorem chóru, chórzystą i organistą w kościele parafialnym w Hallein, było to wówczas drugie co do wielkości miasto w Austrii. Zmarł ze starości, jako stosunkowo zamożny człowiek, w 1863 roku. Dożył pierwszych sukcesów kolędy w Niemczech.
Kościółek św. Mikołaja w Oberndorfie już nie istnieje. Zniszczony nawracającymi powodziami został rozebrany, ale w 1937 roku wzniesiono na jego miejscu Kaplicę Cichej Nocy (Stille-Nacht-Kapelle). Każdego roku w Wigilię o godz. 17.00 ludzie z całego świata, we własnych językach, śpiewają tam zrodzoną w Oberndorfie kolędę. Wśród wielu głosów rozbrzmiewają śpiewane z serca słowa:
Cicha noc, święta noc,
Pokój niesie ludziom wszem,
A u żłóbka Matka Święta
Czuwa sama uśmiechnięta
Nad dzieciątka snem,
Nad dzieciątka snem.Cicha noc, święta noc,
Pastuszkowie od swych trzód
Biegną wielce zadziwieni
Za anielskim głosem pieni
Gdzie się spełnił cud,
Gdzie się spełnił cud.Cicha noc, święta noc,
Narodzony Boży Syn
Pan Wielkiego majestatu
Niesie dziś całemu światu
Odkupienie win,
Odkupienie win.