W Kielcach odbyły się uroczystości upamiętniające 40. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Rozpoczęły się one złożeniem kwiatów przed tablicą na budynku Aresztu Śledczego.
O godzinie 18.00 w bazylice katedralnej odbyła się msza święta pod przewodnictwem biskupa kieleckiego Jana Piotrowskiego.
W uroczystościach wzięli udział związkowcy i parlamentarzyści, a także przedstawiciele władz samorządowych.
– Jako młody człowiek, wraz z innymi studentami z Niezależnego Zrzeszenia Studentów staraliśmy się bronić wartości, które Solidarność miała wypisane na swoich sztandarach – mówił Krzysztof Lipiec, lider świętokrzyskich struktur Prawa i Sprawiedliwości.
– W tym czasie mieliśmy wielką nadzieję, że uda nam się zreformować Polskę, że będziemy mieć poczucie, że żyjemy w wolnym kraju. Niestety, wszystkie te nadzieje i pozytywne emocje zostały brutalnie zniszczone przez władzę ludową. Najważniejsze, że ta nadzieja pozostała w naszych sercach i umysłach. Mimo, że byliśmy represjonowani, to czuliśmy się wolnymi ludźmi. Dzięki temu przetrwaliśmy ten zły czas. A to zaowocowało tym, że obecnie mamy możliwość żyć w wolnej Polsce. Nie możemy zapominać o ofiarach stanu wojennego. Nadal nie wszyscy z zamordowanych zostali zidentyfikowani. Powinnością tych, którzy przetrwali i żyją w pokoju jest zabieganie o to, by pamięć o tragicznie zmarłych przetrwała w naszym narodzie – podkreślił.
Wiceminister spraw zagranicznych, Piotr Wawrzyk uważa, że był to jeden z najtragiczniejszych dni w powojennej Polsce. Ubolewa też nad tym, że nie wyciągnięto konsekwencji wobec tych, którzy do tego doprowadzili.
– Ten wielki zryw wolnościowy, jakim była „Solidarność”, został brutalnie i krwawo stłumiony, co przekreśliło nadzieje i szanse na modernizację kraju. Bardzo żałuję i twierdzę, że jest to nasze największe zaniechanie tych 40 lat, że ci, którzy doprowadzili do tej tragedii, nie ponieśli z tego tytułu żadnej odpowiedzialności. To jest dług, który mamy do spłacenia wobec ofiar stanu wojennego – przyznał wiceminister.
Senator Krzysztof Słoń z Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że stan wojenny był skazą na życiorysie każdego dorosłego Polaka.
– Poczuliśmy się bezsilni. Okazało się, że władza wyposażona w czołgi, wozy bojowe i gotowych na wszystko funkcjonariuszy może z narodem zrobić wszystko. Ta świadomość towarzyszyła Polakom cały czas. Później było już trudniej o zryw nadziei i wolnościowych planów. Dobrze, że ludzie „Solidarności” wzięli na siebie ten ciężar i przeprowadzili nas przez trudny czas. Stan wojenny jest na życiorysie każdego dorosłego Polaka skazą i szramą. Gdy ją widzimy, zawsze wspominamy te trudne dla nas wszystkich czasy – powiedział senator.
– Stan wojenny był prawdziwym szokiem. To była tragedia dla naszego narodu – wspomina wojewoda świętokrzyski, Zbigniew Koniusz.
– Miałem wtedy kilkanaście lat. Zaistniała sytuacja była dla nas całkowitym zaskoczeniem. Pierwszą oznaką zmian był brak telewizji. Z kolei późniejsze wystąpienie gen. Jaruzelskiego wszystkich rzuciło na kolana. Dobrze, że pomimo tak wielu tragicznych zdarzeń udało się Polakom pokonać ten trudny czas, ponieważ to wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej – mówił.
Prezydent Kielc, Bogdan Wenta także wspomina wprowadzenie stanu wojennego jako całkowicie nieoczekiwane wydarzenie.
– Był to czas obaw. Nie mieliśmy pewności, co może za chwilę się wydarzyć. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Wiele informacji zdobywało się przypadkowo na ulicy. Niekiedy na podstawie rozrzucanych ulotek. Ta historia jest nadal żywa. Zarówno w świadomości społecznej, jak i we wspomnieniach świadków i uczestników tych wydarzeń – opisuje.
Dla marszałka województwa świętokrzyskiego, Andrzeja Bętkowskiego, stan wojenny był przyczyną osobistych i trudnych doświadczeń.
– Rankiem, 13 grudnia, zapukała do drzwi mojego domu mama i oznajmiła, że ojciec został zatrzymany przez Milicję. Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że wiele osób również zostało internowanych i trafiło do aresztu na kieleckich Piaskach. Pamiętam, że jako 30-letni nauczyciel patrzyłem na to z niepokojem i szukałem wszelkiego sposobu na skontaktowanie się z ojcem. Jednocześnie myślę, że dla większości Polaków było to złamanie pewnej nadziei, jaką niosła „Solidarność”. Jednak ta nadzieja nie zgasła w nas do końca. Teraz żyjemy w innej Polsce i możemy stwierdzić, że doczekaliśmy się tej wolności – wyjaśnił marszałek.
Starosta kielecki, Mirosław Gębski powiedział, że okres od roku 1981 do końca lat 80. jest mu szczególnie bliski.
– Nieznani sprawcy mordowali działaczy „Solidarności” i księży. Ksiądz Jerzy Popiełuszko został zamordowany w 1984 roku, ks. Zych, Suchowolec, Niedzielan w 1989 i 1990 roku. To był zmarnowany czas dla Polski, a dokonały tego władze komunistyczne. Na koniec powiem to, co zawsze mówię w takich okolicznościach: Precz z komuną! – podkreślił starosta.
Przewodniczący sejmiku województwa świętokrzyskiego, Andrzej Pruś także nie krył, że stan wojenny był czasem obaw i wątpliwości.
– Czułem strach, po raz pierwszy gdy zobaczyłem czołg na ulicy Starachowic, gdzie żyłem i żyję po dziś dzień. Nie mniejszy niepokój budziły wojskowo-milicyjne patrole. Tego nie da się zapomnieć. Jednak Polacy otrząsnęli się z tej traumy. Czasem tak musi być, że naród musi ponieść ofiarę, by wybić się na wyższe wartości. Polska wiele lat po wojnie była zmuszona zapłacić kolejną ofiarę po to, byśmy mogli cieszyć się wolnością. To bardzo ważna lekcja, ponieważ wolność nigdy nie jest dana raz na zawsze – powiedział.
– Byliśmy przekonani, że jesteśmy na drodze do prawdziwej wolności. 13 grudnia okazało się, że myliliśmy się – zaznaczył przewodniczący kieleckiej rady miasta Jarosław Karyś.
– Moment, w którym wyprowadzono na ulice milicję, wojsko i czołgi był szokiem. Gdy w jednej chwili straciliśmy łączność i nie mogliśmy się przemieszczać. Dla wszystkich z nas wtedy żyjących było to trudne przeżycie. Buntowaliśmy się, każdy na swój sposób. Niestety, zbrodniczy reżim, ta junta, okazał się silniejszy. Straciliśmy wolność, jednak nie na zawsze. Naszym obowiązkiem jest pamięć o poświęceniu, ofiarach i represjach, by taka sytuacja już nigdy więcej się nie powtórzyła – zauważył.
Po uroczystej mszy świętej, na murach katedry, odsłonięto tablicę śp. Stanisława Raka. Waldemar Bartosz, przewodniczący świętokrzyskiej „Solidarności” powiedział, że dopiero w ubiegłym roku Instytut Pamięci Narodowej uznał go za ofiarę stanu wojennego.
– To był zwykły kielczanin, 37-letni zegarmistrz. Poszedł na mszę świętą w rocznicę utworzenia „Solidarności” i został spałowany przez ZOMO do tego stopnia, że po kilku dniach zmarł. To jest jedyna udowodniona ofiara stanu wojennego, ale z pewnością jest ich znacznie więcej. Stanisław Rak jest więc symbolem setek zmarłych osób. Nigdy nie dowiemy się, do ilu setek zawałów nie mogło dojechać pogotowie – dodał przewodniczący.
Uroczystości zostały zwieńczone złożeniem kwiatów pod pomnikiem księdza Jerzego Popiełuszki na placu Najświętszej Marii Panny.