– Te wydarzenia pomimo upływu 40 lat nadal są żywe w ludzkiej pamięci – powiedziała w rozmowie z Radiem Kielce Stanisława Gawlik „Natasza”. Opozycjonistka, działaczka Solidarności internowana oraz aresztowana. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Kielcach skazał ją na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
– Czy spodziewałam się tego co się wydarzyło 13 grudnia? Podskórnie czuliśmy, że coś się dzieje, jednak każdy kolejny dzień był pełen niepewności i wątpliwości. Pewnym jest, że nie czułam strachu przed tym co nadchodzi – opowiada Stanisława Gawlik. Działaczka Solidarności, czynnie zaangażowana w działalność antykomunistyczną w okresie stanu wojennego.
– Wciąż pamiętam ten dzień. Wraz z mężem wracaliśmy w nocy, około 1:00 do domu. Zima była sroga i spadło dużo śniegu. Idąc przez miasto zastanawiało nas dlaczego, akurat na dzisiejszej al. Solidarności, jest tak dużo radiowozów milicyjnych – opisuje.
– Następnego dnia rano, po włączeniu telewizora, usłyszeliśmy jak gen. Jaruzelski w swoim orędziu obwieszczał wprowadzenie stanu wojennego. Z uwagi na fakt, że była to niedziela nie było sposobności by iść na uczelnię. Telefony milczały, a samochodem nawet gdyśmy takowy posiadali i tak nie moglibyśmy nigdzie pojechać z uwagi na zakaz przemieszczania się. Udaliśmy się więc pieszo do rodziców, na ul. Hożą. Tam otwarcie rozmawialiśmy co o tym wszystkim myślimy, o władzy i o komunizmie. Postanowiliśmy, że nie będziemy dłużej debatować. Zebraliśmy bloki rysunkowe i zaczęliśmy robić ulotki. Na sztywnych kartkach papieru pisaliśmy flamastrami hasła typu: Solidarność żyje!
Później, aż do wieczora, te własnoręcznie przygotowane ulotki, wspólnie z rodzeństwem i matką rozkładaliśmy na klatkach schodowych w blokach – wspomina.
– Wracając wieczorem do domu mijaliśmy liczne patrole milicjantów, ubranych w te swoje „galowe stroje”, z tarczami i pałkami. Gdyby można było zabijać wzrokiem to jestem pewna, że tego dnia położyłabym wielu z nich trupem – dodaje żartując.
Kolejny dzień przyniósł jeszcze więcej pytań.
– Następnego dnia rano szybko udałam się na Politechnikę. Tam przy wejściu stali mężczyźni w mundurach. Zauważyłam wśród nich jednego z moich kolegów i zapytałam wprost: co ci odbiło idioto!? Pracowałam z nim przez wiele lat, a tu nagle był całkowicie inną osobą. Stał w wejściu i nie pozwalał przejść. Odsunęłam go na bok i weszłam do budynku. Tam razem z innymi osobami zaczęliśmy zastanawiać się co dalej robić. Nikt nie wiedział kto z pracowników Politechniki został internowany i co tak naprawdę się dzieje? – opowiada.
Wraz z osobami z innych wydziałów przygotowaliśmy apel o zwolnienie internowanych, a przede wszystkim wystąpiliśmy o listę z informacją którzy z pracowników zostali internowani – powiedziała.
– Ciężko zrozumieć logikę władz, ponieważ część osób, które to pismo wystosowały została od razu internowana. Z czasem dowiedzieliśmy się kto został zatrzymany. Zaczęliśmy docierać do ich rodzin, rodziców, oraz dzieci. Odwiedzaliśmy te osoby udzielając im wsparcia i pomocy – wyjaśnia.
Stanisława Gawlik dodaje, że represje choć nie od razu dotknęły także ją.
– Zajęcia na uczelni były zawieszone do lutego 1982 roku. Składaną przez nas listę w sprawie internowanych podpisało 80 proc. pracowników Politechniki, w tym i ludzi z administracji. Po złożeniu dokumentu do lokalnych struktur Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego nasza działalność nie był już anonimowa.
Dowiedziałam się, że lada moment zostanę zwolniona z pracy. Nie czekając na decyzję władz poprosiłam o pomoc zaprzyjaźnionych lekarzy, którzy załatwili mi kilkutygodniowy pobyt w szpitalu, do kwietnia 1982 roku. Miało to dla mnie ogromne znaczenie. Mogłam być odwiedzana przez rodzinę i jednocześnie dalej pracować nad redakcją KOS-a. Był to idealny sposób na prowadzenie działalności konspiracyjnej. Tak też rozpoczęliśmy działalność naszego czasopisma i czynną walkę z komunistycznym reżimem – zaznaczyła.
Stanisława Gawlik po 13 grudnia 1981 roku aktywnie uczestniczyła w akcjach protestacyjnych, m.in. akcjach ulotkowych, zbierania podpisów pod żądaniem podania pełnej listy osób internowanych oraz ich uwolnienia. 8 listopada 1982 r. została internowana w Ośrodku Odosobnienia w Kielcach-Piaskach, zwolniona 15 listopada 1982, a następnie aresztowana i przetrzymywana w Areszcie Śledczym w Kielcach. Wyrokiem Wojskowego Sądu Garnizonowego, 20 stycznia 1983 roku została skazana 1 rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Również w styczniu 1983 zwolniona z pracy.