Narzekamy dziś powszechnie na upadek życia publicznego i zdziczenie obyczajów. Czy wcześniej było lepiej? Zapytajmy o to naszego wielkiego krajana, Mistrza Wincentego Kadłubka.
Kargów albo Karwów
Pochodził stąd – bez względu na to – czy jak utrzymują niektórzy, urodził się w Kargowie pod Stopnicą, czy jak chce Jan Długosz, w Karwowie pod Opatowem. Nie jest znana dokładna data jego narodzin, zapewne było to między 1150 a 1160 rokiem. Nie jest też pewne, z jakiego rodu i stanu pochodził. Jako chłopiec uczył się w Krakowie, później zapewne studiował w Paryżu, być może w Bolonii, choć to także owiane jest tajemnicą i opiera się na domysłach badaczy. Niektórzy domniemują, że rozległą i wszechstronną wiedzę zdobywał w bibliotekach cysterskich Europy, a swoje dzieło życia – „Kronikę polską” – napisał, studiując księgi w opactwie cystersów w Jędrzejowie.
To drugie przypuszczenie jest bardzo prawdopodobne, bo w owym czasie klasztory były ośrodkami promieniującymi na życie intelektualne całej Europy. Mistrz Wincenty brał aktywny udział w życiu publicznym, dochodząc do stanowisk kapelana książęcego, prepozyta sandomierskiego, a wreszcie – biskupa krakowskiego. Jako biskup uczestniczył w 1215 roku w IV soborze laterańskim, a także był bardzo aktywnym uczestnikiem życia politycznego.
Z biskupstwa ustąpił, jak twierdzą niektórzy, w reakcji na znak niebios, którym był pożar skarbca katedralnego wzniecony od pioruna. Po przyjęciu rezygnacji z sakry biskupiej przez papieża, wrócił do rodzinnych ziem i osiadł w opactwie cystersów w Jędrzejowie.
Jak głosi legenda, podróż z Krakowa do Jędrzejowa odbył na własnych nogach. Nie wiadomo do końca, czy w Jędrzejowie stał się jednym z mnichów, czy był tylko rezydentem, pewne jest, że tam spoczywa i czczony jest jako błogosławiony. Ponieważ z jego działalności w Jędrzejowie nie ma zapisanych świadectw, można uznać za prawdę przekaz, że po przybyciu do opactwa wstąpił do nowicjatu, stając się pierwszym na naszych ziemiach cystersem – Polakiem.
Kronika jak poemat
Choć jego „Kronika polska” jest przełożona z łaciny na język polski, Mistrza Wincentego Kadłubka czytają dziś chyba tylko historycy i hagiografowie. Wielka szkoda. Dzieło, które kazało potomnym nazwać autora ojcem kultury polskiej, to fascynująca lektura. Trudno je współcześnie traktować jak podręcznik historii ojczystej. Pisane było w czasie, gdy dopiero rodziła się odrębna dyscyplina naukowa poświęcona badaniu dziejów i dlatego, choć „Kronika” jest nieocenionym dokumentem, tylko dobrze przygotowany czytelnik oddzieli w niej fakty od domysłów, fikcji albo poetyckiej metafory. Ale właśnie to jest równocześnie potężną siłą dzieła Mistrza Wincentego. Czyta się je jak niezwykły poemat dygresyjny albo przykładając dzisiejsze miary – wielowymiarowy hipertekst.
Erudycja Wincentego Kadłubka, która wypływa z kart „Kroniki”, budzi szacunek i zadaje kłam schematycznemu myśleniu, że średniowiecze było epoką odcinającą się od dziedzictwa antyku.
Napisane, po części w formie dialogu, nasze ojczyste dzieje sięgają czasów bajecznych i doprowadzone są do czasów współczesnych autorowi. Celem kronikarza nie jest tylko przedstawienie biegu historii, ale pokazanie jej wizji oraz wyciągnięcie nauki dla potomnych. Wypełniając tak postawione zadanie, Mistrz Wincenty posługuje się niezwykle barwnym, metaforycznym językiem, a komentarzem i tłem do przedstawianych historii są exempla z dziejów starożytnych i z dzieł antycznych mędrców. Czasami trudno też oddzielić jego własne sentencje od tych zapożyczonych, gdyż zgodnie z prawami epoki traktowane były jako wspólna własność.
Fragment obrazu olejnego anonimowego artysty, wiszącego nad relikwiarzem w kościele klasztornym w Jędrzejowie / Źródło: wikipedia.pl
Pochwała roztropności
Pisząc Kronikę, autor nie obawiał się stawiania bardzo mocnych ocen postępowaniu rodaków, szczególnie, gdy pisał o wydarzeniach sobie współczesnych, a nawet takich, w których bezpośrednio uczestniczył. Relacje jego są pełne żaru, choć jedną z najwyżej cenionych przez niego cnót jest roztropność, którą przeciwstawia ludzkiej głupocie:
Roztropność bowiem doświadcza się w zetknięciu z głupotą, tak jak głupota jest osełką dla cnoty. Bo gdy mądry przychwyci głupiego na głupstwie, sam stanie się mądrzejszy – utrzymywał Mistrz Wincenty.”
W autorskim dwuwierszu pisze też:
Mąż mądry i roztropny nie może być nadto pochopny
Każdy, kto kwapi się zbyt, z trudem dochodzi na szczyt.”
Roztropność jest też jedną z głównych postaci występujących w składającym się z 58 strof trenie na śmierć Kazimierza. Obok niej w utworze występują także inne alegoryczne postaci – Wesołość, Żal, Wolność, Sprawiedliwość i Proporcja.
Cudowne kiedyś
Dzieło Mistrza Wincentego uczyło czytających patrzenia na własną historię w bardzo szerokim kontekście kulturowym. Przez wieki było dla Polaków przewodnikiem po dziejach ojczystych. W XIX i XX wieku zakwestionowano wiarygodność ustaleń autora dotyczących dziejów najdawniejszych. Jednak nikomu nie udało się podważyć wielkiej roli autora w budowaniu narodowej tożsamości i nowoczesnego myślenia o sprawach publicznych.
W „Kronice” co krok znajdujemy zdania wiążące wartość jednostki z dobrem ogółu i z koniecznością podejmowania wyrzeczeń i poświęceń na rzecz ogółu:
Nie jest więc obce cnocie z własną szkodą kłaść kres nieszczęściom publicznym”,
„Nazbyt wybredny jest ten, kto pragnie zaszczytu bez ciężaru”,
„Cóż właściwsze dla powinności niż to, czego koniecznie wymaga dobro ogółu?”
Wszystkie cytaty pochodzą z pełnego wydania tłumaczenia „Kroniki” opublikowanego w przekładzie B. Kurbis.
Dobro ogółu wiązał Kadłubek ściśle z dobrem ojczyzny i dlatego pisał: „Czego podejmiemy się z miłości ojczyzny, miłością jest nie szaleństwem, męstwem, nie zuchwałością, bo mocna jest miłość jak śmierć”.
Ideał postępowania publicznego nie był skreślony przez fantastę i marzyciela. Kadłubek doskonale znał otaczającą rzeczywistość, był realistą, a jego płomienne dzieło należy traktować jak wezwanie do pełnienia powinności.
„Była ongi cnota w Rzeczypospolitej, którą senatorowie niby jakoweś świeczniki niebieskie opromienili nie zapisaniem pergaminowych kart wprawdzie, ale najświetniejszych czynów blaskiem.”
Czas wypełnienia swojej idealnej wizji widział zatem Mistrz Wincenty w jakiejś nie dającej się określić przyszłości i w nieokreślonej, nieudokumentowanej, wspaniałej przeszłości.
Podobnie, jak my dzisiaj.