O depresji – zmaganiu z chorobą, leczeniu i wsparciu rozmawia Kamil Król.
Depresja. Może dotknąć każdego. W Polsce nawet półtora miliona osób zmaga się z tą chorobą. Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującym schorzeniem na świecie. A wciąż wiemy o niej mało, a do tego wstydzimy się szukać pomocy.
Piotr z Kielc od kilku lat leczy się na depresję:
Kiedy zrozumiał Pan, że jest chory?
– Bardzo późno zgłosiłem się do lekarza. O wiele za późno, miałem 38 lat, gdy zdecydowałem się poszukać pomocy. Nie radziłem sobie z wieloma sprawami, pojawiały się stany lękowe, stany odrętwienia. Wstydziłem się szukać pomocy. Żona widziała, co się ze mną dzieje, to dzięki niej poszedłem do lekarza rodzinnego. A on namówił mnie do pójścia do psychiatry.
Mógł pan pracować?
– Udawało mi się. A nawet bardzo dużo pracowałem. Byłem kadrowcem, również magazynierem, a przez pewien czas inspektorem do spraw normowania. To były stanowiska w zasadzie jednoosobowe, no i radziłem sobie. Jeśli miałem problemy, to była moja sprawa. Nikt o nich nie wiedział. Starałem się kamuflować, ukrywać, nie pokazywać po sobie słabości. Przyszedł jednak taki moment, że po prostu przestałem radzić sobie z moimi problemami w ogóle. To były potworne stany niemocy, zobojętnienia, załamania. Wtedy stwierdziłem, że nie mogę już tak dalej żyć i muszę coś zrobić. Poszedłem do psychiatry.
Co się zmieniło po wizycie u lekarza?
– Stwierdził u mnie ciężką depresję, charakteryzującą się stanami nawracającymi. Powiedział ważne słowa, że z tą chorobą trzeba nauczyć się żyć. I chyba się nauczyłem, bo jakoś sobie radzę. Są takie dni, że jest ciężko, pojawiają się lęki, myśli, że nie dam rady. Biorę jednak regularnie leki. Mam świadomość, że gdybym ich nie brał, to by było jeszcze gorzej.
Często zdarzają się nawroty choroby?
– Teraz zdecydowanie rzadziej niż kiedyś. U ludzi, którzy chorują na depresję, charakterystyczne jest to, że w miarę bezpiecznie czują się w domu, nie wychodzą, trudno ich wyciągnąć. U mnie była sytuacja odwrotna. Ja się bałem zostawać sam w pustym pomieszczeniu i wychodziłem. Nie myślałem o tym, że coś mi się może stać, tylko wychodziłem z domu.
Miewałem potworne lęki nocne, nagle się budziłem i miałem takie wrażenie, że za chwilę się uduszę. Bałem się zasnąć. Byłem ciągle zmęczony. Każda nawet najprostsza czynność wymagała ogromnego wysiłku.”
Gdy było bardzo źle, leczyłem się w szpitalu w Morawicy. Tam korzystałem z terapii, miałem zajęcia z psychologami, czas był tak zorganizowany, żeby po prostu nie siedzieć w sali. Od kilku lat czuję się lepiej, udaje mi się panować nad lękami, apatią i bardzo się z tego powodu cieszę. Wychodzę z domu, staram się być aktywny. Pięć lat minęło od ostatniego pobytu w Morawicy i od tego czasu jakoś sobie radzę.
Zajęcia w Kieleckim Domu Pod Fontanną / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Doktor Beata Bakalarz, specjalista psychiatra, kierownik Centrum Zdrowia Psychicznego w Kielcach, wojewódzki konsultant do spraw psychiatrii, tłumaczy, jak rozpoznać depresję:
– Choroba może pojawić się w związku z problemami, czy stresem. Powoduje obniżony nastrój, który nie mija, człowiek z trudem mobilizuje się do jakiejkolwiek aktywności, przestają go cieszyć rzeczy, które do tej pory sprawiały przyjemność. Zaczyna wycofywać się z relacji społecznych. Izoluje się, chowa. Pacjenci często mówią, że ciągnie ich łóżko. To jest dobre określenie. Bo w depresji człowiek najbezpieczniej i najwygodniej czuje się w łóżku, chce być zostawiony samemu sobie, trudno jest mu podjąć jakąkolwiek czynność. Temu stanowi nie towarzyszy, jak można by się było spodziewać – spokój, wyciszenie, tylko właśnie – paraliżujący lęk, strach, obawa o to, co się wydarzy. Ma wrażenie, że spotka go coś złego i to może dotyczyć również jego rodziny – tłumaczy pani doktor.
Depresja jest ciężką chorobą. To nie jest lenistwo, to nie jest jakiś nieuzasadniony stan zdenerwowania. To jest choroba wynikająca z bardzo konkretnych zaburzeń neuroprzekaźnika w mózgu i tak należy ją traktować.
Jakie są objawy depresji?
– Pacjenci mają problemy z zaśnięciem, wybudzają się w nocy lub bardzo wcześnie rano z silnym lękiem, z niepokojem. W trakcie takiego przebudzenia w głowie kotłują się nieprzyjemne myśli. Pojawia się strach, lęk o przyszłość. W depresji spada też apetyt. Pacjenci nie czują smaku potraw i nie jest to związane z COVID-19, to po prostu jedna z oznak depresji. Nie można też zapominać o objawach fizycznych. Może pojawić się uczucie dławienia w klatce piersiowej, kołatanie serca, bóle brzucha i mnóstwo różnych dolegliwości, które nie są uzasadnione w żaden sposób stanem fizycznym. Wszystkie badania dodatkowe, które zwykle pacjent wykonuje, są dobre, a mimo to objawy chorób są widoczne i dokuczliwe.
W którym momencie należy zgłosić się po pomoc?
– Jeśli pogorszenie samopoczucia utrzymuje się długo i nie przechodzi. Gdy taki stan trwa co najmniej dwa-trzy tygodnie, wtedy warto zastanowić się, czy nie zgłosić się do specjalisty, choćby po to, by wykluczyć ewentualną chorobę. Zachęcam przede wszystkim do tego, by nie trwać długo w dolegliwościach, nie czekać, tylko po prostu poszukać jak najszybciej pomocy psychiatry. Im szybciej zaczniemy depresję leczyć, tym łatwiej sobie z nią poradzić – zapewnia pani doktor.
Michał ma 45 lat, z depresją zmaga się od 2007 roku:
Depresja pojawiła się u Pana bez wyraźnej przyczyny?
– Zawsze jest jakaś przyczyna, choć nie zawsze ją sobie uświadamiamy. U mnie były to przejścia związane z rozstaniem z pierwszą dziewczyną. Ciężko to przeżyłem.
Zamknąłem się w sobie. Nie wychodziłem nigdzie, nie spotykałem się z nikim, nic mnie nie obchodziło. Apatia i obojętność wobec wszystkiego i wszystkich, niechęć do ludzi i otoczenia. A potem w ogóle nie mogłem chodzić, fizycznie.”
Psychika tak pokierowała moim organizmem, że nie mogłem chodzić. Tak mnie odcięło. Trwało to pół roku. W końcu lekarz skierował mnie do szpitala w Morawicy. Przebywałem trzy miesiące na oddziale psychosomatycznym. Tam postawili mnie na nogi. Zacząłem chodzić o własnych siłach. Odpowiednie leki, przebywanie i rozmowy z ludźmi z podobnymi problemami, dobra atmosfera, zajęcia – swoje zrobiły. To pomogło mi w walce z chorobą.
Ale nastąpił nawrót depresji?
– Niestety tak. W sierpniu tego roku. Zaangażowałem się po raz kolejny w związek z dziewczyną. W pewnym momencie partnerka przestała się odzywać. Zupełnie nic, cisza. Nie wiedziałem, dlaczego tak się dzieje. Zacząłem sobie zadawać pytania. Przyszły nieprzespane noce, myśli dlaczego tak się stało, dlaczego znowu to mnie spotkało a nie kogoś innego? Poznałem inną dziewczynę, z którą teraz jestem. Jestem dobrej myśli, że teraz będzie już ze mną wszystko w porządku. Jeśli przyjdzie nawrót, to będę wiedział, w którym momencie, bo wówczas zaczynam się izolować i zamykać w domu. Teraz już wiem, że pomoże mi rozmowa z psychologiem. To jest podstawa, myśl, że nie jesteś sam. Nie poddam się tak łatwo chorobie. Już wiem, że można z niej wyjść. Od trzech miesięcy nie mam objawów i bardzo dobrze się czuję.
Naukowcy prognozują, że za kilka lat depresja będzie najczęściej występującym schorzeniem / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce
Monika leczy się na depresję od 7 lat. Choroba pojawiła się w momencie kłopotów, związanych z życiem rodzinnym:
– Byłam w związku małżeńskim, wychowywałam troje dzieci, ale byłam bez pracy. Gdy dzieci bardziej się usamodzielniły, nie umiałam tej pracy sobie znaleźć i wówczas pojawiły się problemy psychiczne. Brat polecił mi psychiatrę i udałam się do niego. Skierował mnie na oddział dzienny szpitala. Tutaj poznałam ludzi, którzy mieli podobne dolegliwości i leczyli się na depresję. Terapia trwała trzy miesiące i bardzo mi pomogła. Czułam przynależność do grupy i to mnie cieszyło. Zaczęłam być aktywna, znalazłam w końcu pracę, jestem zadowolona.
Udaje mi się unikać nawrotów, być może z tego powodu, że bardzo wiele od siebie wymagam. Mieszkam teraz sama, bo moje życie przez chorobę się zmieniło, ale sobie radzę.
Z tej choroby można wyjść?
– Wiele stanów depresyjnych z łatwością da się korygować w warunkach ambulatoryjnych, czyli w poradni. Nie wszystkie objawy wymagają pobytu w szpitalu – podkreśla doktor Beata Bakalarz.
Leki, którymi obecnie dysponujemy, działają dość szybko i najważniejsze, skutecznie. Są dobrze tolerowane i nie mają objawów ubocznych. Nie utrudniają życia. Można je łączyć z innymi lekami.
– Jeżeli pacjent jest chory na jakieś inne schorzenia, na przykład nadciśnienie, czy cukrzycę, spokojnie może je przyjmować i leczyć również depresję. Jesteśmy w stanie pacjentowi pomóc w warunkach domowych. Jeżeli do farmakologii dołączy się pomoc i wsparcie terapeutyczne, to naprawdę szanse na wyleczenie są olbrzymie. Na leczenie szpitalne decydujemy się, gdy pacjent jest bardzo głęboko depresyjny. Jeżeli jest całkowicie zahamowany, nie jest w stanie podnieść się z łóżka. Pojawiają się: bardzo silny lęk, niepokój, a w szczególności myśli samobójcze. Wtedy pacjent potrzebuje stałej całodobowej opieki, którą może zapewnić profesjonalny personel. Ale to jest tak naprawdę ostateczność.
Depresja jest chorobą przewlekłą. Co zrobić, by jej nawroty były jak najmniej dokuczliwe?
– Bardzo ważne jest to, by leczenie kontynuować, nawet kiedy objawy choroby ustępują. Zwykle terapię prowadzimy jeszcze przez okres kilku miesięcy. Natomiast u pacjentów, u których mamy do czynienia z nawracającymi zaburzeniami depresyjnymi, trzeba traktować depresję jako chorobę przewlekłą, taką, którą trzeba leczyć długo, niekiedy latami, a niekiedy nawet do końca życia. Pacjenci przyjmują leki przeciwdepresyjne w mniejszych dawkach, ale na stałe i wówczas mają one również działanie zapobiegające nawrotowi choroby. Chciałabym jednak podkreślić, że leki, którymi obecnie dysponujemy, naprawdę są dobrze tolerowane Z takiego leczenia łatwo jest wyjść. A pacjenci wracają do normalnego funkcjonowania.
Gdzie chorzy mogą szukać pomocy, gdzie się zgłosić?
Wszyscy, którzy przechodzą kryzysy psychiczne, nie radzą sobie z problemami lub mają jakiekolwiek podejrzenia, że coś złego się z nimi dzieje, mogą zgłosić się do Centrum Zdrowia Psychicznego w Kielcach. Można tam przyjść w każdej chwili, bez skierowania. Na miejscu jest pracownik, który od razu udzieli nam informacji. W przypadkach pilnych, jesteśmy do dyspozycji w każdej chwili.
Centrum Zdrowia Psychicznego w Kielcach przy ul. Janusza Kusocińskiego działa od poniedziałku do piątku w godzinach 8.00-18.00. Całodobowo jest czynna Izba Przyjęć, gdzie dyżuruje lekarz.”
Kielecki Dom Pod Fontanną
Piotr, Michał i Monika biorą udział w zajęciach Kieleckiego Domu Pod Fontanną. Placówka istnieje od 2006 roku. Jak mówi Kamila Felis, kierowniczka ośrodka, jest to placówka wsparcia dziennego dla pacjentów po kryzysach psychicznych:
– Przychodzące do nas osoby nie muszą posiadać orzeczenia o stopniu niepełnosprawności. Wystarczy, że przyniosą zaświadczenie od lekarza psychiatry, że są w trakcie leczenia. Udział w zajęciach jest bezpłatny, nieobowiązkowy, kierujemy się zasadą dobrowolności. Każdy może przyjść na zajęcia, kiedy chce, uczestnicy sami ustalają dni i godziny i organizują większość zajęć. My, jako zespół, takie osoby wspieramy i motywujemy. Na przykład zajęcia z języka niemieckiego zaproponował dla pozostałych jeden z naszych podopiecznych. Systematycznie prowadzimy zajęcia z fitnessu. Mamy warsztaty edukacyjne, gramy w scrabble i inne gry planszowe. Jeżeli znajdzie się grupa osób, które chcą być czynne zawodowo, to próbujemy zorganizować im potrzebne kursy. Chodzimy również na basen, do kina, czy teatru. Cyklicznie mamy zajęcia z relaksacji. W czwartki jest u nas klub filmowy, wyświetlamy filmy odpowiadające zainteresowaniom podopiecznych.
Czy dużo osób przychodzi na wasze spotkania?
– Systematycznie w miesiącu spotyka się grupa około dwudziestu osób. W poszczególnych zajęciach bierze udział po kilka osób. A między warsztatami zbieramy się w kuchni na kawę, herbatę, ciasteczka i w takiej atmosferze zaufania rozmawiamy ze sobą i wspieramy się. Wszyscy czują się tu na tyle bezpiecznie, że nawet jeżeli mają nawroty choroby, albo gorszy dzień, to też przychodzą. Nie muszą uczestniczyć wtedy w zajęciach, jeśli nie są w stanie, ale wspierają się rozmową w kuchni, lub z nami, pracownikami. Tworzą grono przyjaciół, znajomych, często poza klubem spotykają się na kawie, albo wspólnie wychodzą do restauracji.
Od stycznia, w ramach porozumienia zawartego ze Świętokrzyskim Centrum Psychologii i Edukacji, będziemy mieli również warsztaty psychoterapeutyczne. Specjalista będzie prowadzić grupowe warsztaty. A jeżeli ktoś będzie potrzebowa rozmowy indywidualnej z terapeutą, też będzie taka możliwość.
Działalność Kieleckiego Domu Pod Fontanną jest finansowana ze środków samorządu miejskiego. Klub mieści się przy ul. Jana Nowaka-Jeziorańskiego 75 w Kielcach i jest czynny od poniedziałku do piątku w godzinach 8.00-16.00.”
Zdjęcie ilustracyjne: Tawan Chaung – Shutterstock.com