132 razy wyjeżdżali od początku sezonu grzewczego świętokrzyscy strażacy do pożaru sadzy w kominach. Ratownicy najczęściej interweniowali w Kielcach i powiecie kieleckim, koneckim i ostrowieckim.
Marcin Nyga z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach zauważa, że w porównaniu do poprzedniego roku, w analogicznym czasie, wzrosła liczba wyjazdów o 10 proc. Tylko z wtorku na środę odnotowano siedem interwencji.
– Temperatura spadła. Na terenie województwa świętokrzyskiego wszędzie były temperatury ujemne. Kotłownie i piece zaczęły pracować na większych obrotach i tam, gdzie nie było odpowiednio wyczyszczone przewody kominowe doszło do pożaru sadzy – mówi.
Marcin Nyga zauważa, że pożar sadzy może przenieść się na cały dom.
– W wyniku działania wysokiej temperatury może dojść do pęknięcia przewodu kominowego. Wówczas ogień i substancje palne mogą się przenieść na elementy konstrukcyjne budynku i doprowadzić do pożaru – zauważa.
Ponadto, toksyczne produkty, w tym tlenek węgla, mogą przedostać się do wnętrza budynku. To zabójcza substancja, która nie jest wykrywalna przez ludzkie zmysły, a w krótkim czasie może doprowadzić do śmierci. Aby nie dopuścić do takiej sytuacji, w każdym z domów powinien być zamontowany czujnik czadu.
Zgodnie z przepisami, użytkownicy budynków jednorodzinnych mogą sami wykonywać czyszczenie przewodów kominowych. Jednocześnie trzeba pamiętać o tym, że zgodnie z prawem budowlanym, tak czy inaczej, w każdym obiekcie, gdzie następuje proces spalania, musi przynajmniej raz w roku zawitać kominiarz.