Wiatrak stojący niegdyś na wzgórzu był miejscem spotkań gospodarzy przyjeżdżających ze zbożem. Był także miejscem, z którego w oddali widać było okolicę. Tę ostatnią okoliczność wykorzystali Niemcy, ale nie skończyło się to dla nich dobrze.
W pobliżu Radoszyc, w okresie międzywojennym, znajdowało się co najmniej pięć wiatraków. Nas interesuje ten znajdujący się w okolicach dzisiejszej ulicy Krakowskiej, za stawem, niedaleko od stadionu.
Niewiele wiemy o jego dziejach, ale niewątpliwie wielki dzień tego miejsca nastał 3 września 1944 r. Niemiecka ekspedycja pacyfikacyjna najechała wtedy Radoszyce, aby wziąć krwawy odwet za klęskę, jaką okupanci ponieśli dzień wcześniej w pobliskim Grodzisku.
Ledwie Niemcy zaczęli rzeź w miejscowości (zamordowano około 20 osób), gdy z pomocą mieszkańcom nadciągnęły oddziały Armii Krajowej z pułków piechoty: 2. i 3.
Wiele można opowiadać o walce. Nas jednak interesuje wiatrak! Niedaleko od niego atak na niemieckie siły prowadziła 6. kompania pod dowództwem porucznika Romana Różyńskiego „Róg”. Nieliczna to była jednostka bowiem utworzono ją kilka dni wcześniej i walka była jej chrztem bojowym.
Niemiecki ogień, prowadzony z okolic wiatraka był tak silny, że partyzanci zalegli. Dopiero przykład dowódcy i kapelana sprawił, że młodzi żołnierze ponowili atak. Udało im się opanować wzgórze z wiatrakiem i wyprzeć napastników. Jakie straty ponieśli Niemcy w tym miejscu? Nie wiemy.
Po stronie partyzantów ranny został dowódca kompanii i trzej żołnierze. A wiatrak? Jedni mówią, że spłonął tego dnia jak większość domów w miasteczku (ocalało jedynie dziewięć). Inni, że przetrwał wojenną zawieruchę.
Obronę Radoszyc we wrześniu 1944 roku upamiętnia pamiątkowy kamień przy radoszyckim rynku. Chrzest bojowy kompani porucznika „Roga” przy wiatraku był tylko małym elementem tej walki. Podobnych było tego dnia wiele. Przypominamy o nich w słuchowisku: Obrazy wojennych zdarzeń