– Ten festiwal udowodnił, że żyjemy, że trwamy, że wbrew wszystkiemu, dalej płyniemy tym nurtem życia i nurtem kina – tak 27. Festiwal Form Dokumentalnych NURT podsumował członek komisji artystycznej, prof. Piotr Kletowski.
Końca dobiegła tegoroczna odsłona wydarzenia. Główną nagrodę zdobył film „Poczekalnia” Aleksandry Folczak, pokazujący życie w lockdownie.
Dyrektor artystyczny festiwalu, Krzysztof Miklaszewski nazwał zwycięski obraz impresją na temat pandemii. Uzasadnienie werdyktu komisji artystycznej odczytał krytyk filmowy i muzyczny, dziennikarz Jerzy Armata, podkreślając że jury było jednomyślne.
– Za znalezienie odkrywczego w swej obrazowej prostocie symbolu samotności człowieka, czyli każdego z nas – w czasie pandemii. Milczące budynki mieszkalne, szczelnie zamknięte przed zarazą, ledwie słyszalne w tle nieśmiałe kontakty telefoniczne, a także migające gdzieniegdzie w oknach pojedyncze ludzkie sylwetki stają się jedyną formą życia. I jeszcze absurd teleporady… „jesteś 87. w kolejce…”. Chyba nikt dotychczas tak celnie nie trafił w naszą zbiorową bezradność – mówił.
„Zależało nam, żeby tym filmem dać nadzieję”
Aleksandra Folczak to młoda osoba, na co dzień studentka montażu w łódzkiej Szkole Filmowej. Tworzy także filmy dokumentalne, a w przyszłości chciałaby łączyć reżyserię i montaż. Jak mówi, „Poczekalnia” powstała na skutek sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy z powodu pandemii.
– To był naturalny impuls, żeby uwiecznić ten czas, bo towarzyszyły temu niezwykłe emocje. Dostaliśmy też takie zadanie na studiach od naszego profesora, żeby zrobić formę eksperymentalno-dokumentalną, trzyminutową. Miałam dużo pomysłów, a to był pomysł bardzo awaryjny, że nagram rozmowy telefoniczne, zarejestruję je, i jeśli nie zjadę innego materiału, to po to sięgnę. W momencie, kiedy zaczęłam się dzielić tymi rozmowami z innymi ludźmi, to się okazało, że to jest bardzo terapeutyczne, nie tylko dla nich, ale także dla mnie to była autoterapia – wyjaśniła.
Ta terapeutyczna funkcja była widoczna także podczas pokazu konkursowego w Kielcach.
– Razem z moją operatorką byłyśmy bardzo wdzięczne za to spotkanie, bo nawet się nie spodziewałyśmy że ktoś z publiczności coś powie, to ludzie zaczęli się odzywać, i mówić, że bardzo dziękują za ten film, że bardzo im pomógł, że odnaleźli w nim siebie – wspomina zwyciężczyni. – Przypomnieli sobie lockdown, ale też pomógł im on zdystansować się do tego czasu. To mnie cieszy, bo to, co dla mnie było ważne, to żeby ten film nie przybijał dodatkowo ludzi, bo już dostatecznie przybija nas nasza codzienność. Jest tam duża dawka poczucia humoru, a pandemia jest potraktowana jako pretekst do opowiedzenia o naszych potrzebach. Nie jest głównym wątkiem. Zależało nam, żeby tym filmem dać nadzieję, promyk słońca – podkreśliła.
Aleksandra Folczak otrzymała 8 tys. zł.
Głos komisji artystycznej i publiczności
Z kolei 5 tys. zł otrzymał laureat nagrody publiczności. A widzowie postanowili uhonorować obraz Karola Pałki, zatytułowany „Bukolika”. Dokument o klepiącej biedzie rolniczej rodzinie na jednej ze współczesnych, ale „zapuszczonych” polskich wsi.
– Myślę, że jest to jedna z ważniejszych nagród dla twórcy – skomentował werdykt, ale ucieszył się też z nagrody specjalnej studenckiego filmowo-teatralnego koła naukowego „Teatr C112”, działającego przy Instytucie Literaturoznawstwa i Językoznawstwa Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Czek na 4 tys. zł trafił dla laureata nagrody dyrektor naczelnej Kieleckiego Centrum Kultury, Augustyny Nowackiej. Otrzymał go Piotr Jacoń za film „Wszystko o moim dziecku”, opowiadający o problemach transpłciowych dzieci i ich najbliższych.
Komisja artystyczna przyznała także cztery wyróżnienia. Pierwsze dla Ilony Ptak za film „Oczami Ochiro”, drugie – dla Rafała Małeckiego za film „Rdza”, trzecie – dla Dominiki Łapki za film „Dad You’ve Never Had” oraz czwarte – dla Sławomira Koehlera za film „Warchoły”.
Nagrodę Kina Moskwa im. Andrzeja Koziei dla filmu lub twórcy promującego Kielce i region świętokrzyski otrzymała kielecka dziennikarka i reportażystka – Dorota Kosierkiewicz za film – „U źródła – Marek Cecuła”.
Swoją nagrodę przyznał także Krzysztof Miklaszewski – Nagrodę Specjalnę Dyrektora Artystycznego Festiwalu Form Dokumentalnych NURT 2021. Trafiła ona do Krzysztofa Krzyżanowskiego za obraz „I przyszła do nas wojna”. Wybór tak uzasadniał:
– Za mistrzostwo wykorzystania unikatowych materiałów z bratobójczych walk na Ukrainie w filmowym proteście wytrawnego dokumentalisty przeciwko wojnie – powiedział.
Młodzi twórcy dają nadzieję
Członkowie komisji artystycznej, podsumowując tegoroczną edycję NURT-u zwracali uwagę na poziom filmów.
– Ten festiwal był na bardzo wysokim poziomie. Oby następny był już bez tej całej otoczki spowodowanej pandemią – mówił Wojciech Ligęza, życząc wszystkim zdrowia.
Przed rokiem NURT odbył się online. W tym roku organizatorzy zdecydowali się na bezpośrednie spotkanie z twórców z publicznością. To rozwiązanie ucieszyło prof. Piotr Kletowskiego.
– Bardzo się cieszę że możemy się z państwem spotkać osobiście. Możemy dzielić te emocje nie tylko przez Internet, ale też osobiście, oglądając te filmy na sali. Bardzo się cieszę, że nurt trwa, że nurt płynie. Chciałbym podkreślić bardzo wysoki poziom filmów. Niemalże każdy z nich był interesujący i wciągający i nawet nie przeszkadzał metraż, czasami trwający 1-1,5 godziny. Ten festiwal udowodnił, że żyjemy, że trwamy, że wbrew wszystkiemu dalej płyniemy tym nurtem życia i nurtem kina – zaznaczył.
Krzysztof Miklaszewski po zakończeniu NURT-u przyznał, że nie spodziewał się, że ta edycja będzie aż tak dobra.
– Mieliśmy bardzo wiele wątpliwości, bo pobudzenie kogoś po dwóch latach jest trudne. Praktyka pokazała, że bardzo dobrze się stało, że zaryzykowaliśmy to bezpośrednie spotkanie, i nawet jeśli była 1/3 tej widowni, do której byliśmy przyzwyczajeni, to jest ona bardzo ważna – ocenił.
Dyrektor artystyczny dodał, że wyjeżdża z Kielc pełen nadziei.
– Najważniejszą rzeczą jest to, że pojawili się młodzi ludzie, młodzi twórcy. Oni chcieli do nas przyjść, następne pokolenie ma do nas zaufanie, a to oznacza, że możemy, jako festiwal, przetrwać jeszcze kilka lat – powiedział.