Jak ja, tak samo wszyscy dawni ludzie, którzy niegdyś wdzierali się na te góry i przemierzali wielkie lasy, poili się tym samym jedlanym szumem, ten sam zapach wciągali nozdrzami i tym samym czystym powietrzem napełniali płuca – pisał Stefan Żeromski w „Puszczy Jodłowej”.
Bezcenna. Jedyna. Tajemnicza. Puszcza Jodłowa. Imię swoje, tak proste i tak znaczące, zawdzięcza swojemu największemu piewcy – Stefanowi Żeromskiemu. W chwili uniesienia napisał niewielkich rozmiarów arcydzieło prozy poetyckiej. Zawarł w nim wszystko, co można nazwać oraz to, co wymyka się poznaniu, a pozostaje w sferze przeczuć i pierwotnych doznań. Pogrobowiec powstania styczniowego przywołał w „Puszczy Jodłowej” bezimiennego powstańca, który wyrył kilka słów na ścianie kapliczki św. Mikołaja. Przypomniał sobie, że jeszcze jako sztubak, postanowił także zostawić w tym miejscu swój ślad. Wywołał duchy tych, którzy bywali tu wieki wcześniej. W na poły baśniowej poetyce, obrazy z dzieciństwa przeplótł z dziejami bajecznymi, historią dnia powszedniego i wielką historią, której świadkiem stała się wieczna puszcza.
Stefan Żeromski / źródło: wikimedia.org
Polska w pigułce
To, czego nie zapisali kronikarze, uzupełniła wyobraźnia pisarza, wskrzeszająca scenę spotkania z puszczą pierwszego Słowianina, który przybył tu może z południa, od strony Wiślan, albo z północy – od Mazowszan i ugiął się przed jej majestatem: widział bowiem wokół siebie drzewa srogie, zwartym ostępem stojące, wyniosłe, borem niedosięgłym dla szybkolotnego spojrzenia wyległe w dal milami. Lękliwa cześć napełniała jego duszę, gdy mierzył nieznane i niewidziane, grube, obłe, potężne pnie, podarte od przepęknięć i okapane obarami żywicy, na sto łokci wybiegające pod niebo. Krzywymi pazurami korzeni wszczepione między omszałe, sterczące i nawalone skrzyżale, między rumowie, które zwietrzały kwarzec górski wytwarza – spłaszczonymi koronami chwiejące się za wiatrem tam i sam – obwieszone ciemnozielonymi wieńcami igieł ulistwienia – obarczone licznymi ramionami spławów potężnych – pachnące balsamicznym olejem w nasionach zawartym – śpiewały przed nim własny poszum swój, puszczańskie wzdychanie, niemowny śpiew, który wszystko ludzkie zna i wspomina.
Sugestywny obraz pierwszego spotkania z odwieczną puszczą i nieskalaną naturą, posłużył Żeromskiemu za pomost, dzięki któremu ze swoim wyimaginowanym towarzyszem mógł już swobodnie przekraczać barierę czasu i przestrzeni. Te same stare jodły i buki, a wraz z nimi ta sama wciąż odradzająca się natura, są w opowiadaniu najpierw towarzyszami bezimiennych osadników i czyhających na ich dobytek zbójów. A za moment, bo cóż znaczą wobec wieku puszczy setki lat, na ekranie wyobraźni przesuwają się: węgierski książę Emeryk i krakowski biskup Lambert z relikwiami drzewa krzyża świętego, fundatorzy i mieszkańcy klasztoru na Świętym Krzyżu, a obok nich niechciani goście – Austriacy i Moskale. Puszcza Jodłowa staje się „Polską w pigułce”, jej kwintesencją.
Nie tylko w tym opowiadaniu Żeromski sławił Puszczę Jodłową. Jej wyjątkowość znalazła swoje świadectwo również w monumentalnej powieści „Popioły”, w opowiadaniu „Echa leśne”, w „Dziennikach” i wielu innych, nie tylko literackich tekstach pisarza.
Stefan Żeromski – „Puszcza Jodłowa” / źródło: polona.pl
Park marzeń
Potężna moc oddziaływania Stefana Żeromskiego na zbiorową wyobraźnię przyniosła realne skutki. Trwające już od czasów przed drugą wojną światową starania, by na tych terenach powstał park narodowy, wzmocnione niewątpliwie wciąż przywoływanym głosem autora „Wiernej rzeki”, zakończyły się sukcesem: w 1950 roku, powstał Świętokrzyski Park Narodowy. W monografii ŚPN jest rozdział zawierający krótkie biogramy zasłużonych dla osiągnięcia tego celu. Listę ułożono alfabetycznie, jednak dla dwóch osób zrobiono wyjątek. Pierwszą jest Stefan Żeromski, drugą zauroczony Górami Świętokrzyskimi, ich największy piewca – Jan Gajzler. To właśnie ten, zmarły w 1940 roku, poeta przedstawił niezwykły obraz pogrzebu autora „Puszczy Jodłowej”, który w jego przekonaniu winien odbyć się właśnie tam:
Cała Polska niech stanie, zaszlocha i jęknie
I otworzy się Puszcza Łysogór jodłowa –
I zaszumi…”
Inni zasłużeni dla ochrony bezcennego dziedzictwa, których warto tu wspomnieć, to z pewnością Aleksander Patkowski, Bolesław Hryniewiecki i Katarzyna Czarnocka – główni organizatorzy Wystawy Świętokrzyskiej w Warszawie w 1936 roku, a także Seweryn Dziubałtowski – autor broszury „O parkach natury w Górach Świętokrzyskich”, z której przed drugą wojną korzystali wszyscy propagatorzy niezwykłych uroków tej ziemi. Gdy mówimy o piewcach, nie tylko literackich, ziemi wokół Świętego Krzyża, nie sposób też zapomnieć o ludziach, którzy w roku śmierci Żeromskiego (1925) powołali Komitet Ochrony Puszczy Jodłowej.
Święta Katarzyna. Puszcza Jodłowa. Początek szlaku turystycznego na Łysicę / Fot. Robert Felczak – Radio Kielce
Dzieci Żeromskiego
Wpływ Żeromskiego na nasze myślenie o Świętokrzyskiej Ojczyźnie jest ogromny. Jego słowo utrwaliło się tak, że dziesiątki twórców nawiązują wprost albo pośrednio do wizji, którą pozostawił. Dla nich również Puszcza Jodłowa, a tym samym świętokrzyska ziemia, jest miejscem, które jak skarbiec, przechowuje wszystko co najcenniejsze. Dlatego wciąż jest główną bohaterką albo miejscem podań, wierszy, dzieł sztuki plastycznej.
Kilkanaście lat po śmierci Żeromskiego ponownie stała się miejscem niezwykłym dla naszego narodu. Podczas drugiej wojny światowej działali tu partyzanci z Armii Krajowej, co także zostało zapisane w wierszach i pieśniach zagrzewających do boju. Najbardziej znana z nich jest ta śpiewana przez partyzantów Jana Piwnika „Ponurego”, występująca w różnych wariantach i pod różnymi tytułami, między innymi jako „Piosenka jodłowej puszczy”:
Choć z dala swą mamy rodzinę i bliskich
My polscy żołnierze od Gór Świętokrzyskich,
Lecz chciały niebiosa, by krew nam na wrzosach
Wolności ścieliła kobierce.
Więc szumcie nam, jodły, piosenkę
Rodacy podajcie nam rękę,
Wśród lasów, wertepów, na ostrzach bagnetów,
Wolności niesiemy jutrzenkę.
Nie dbamy o spokój, nie dbamy o ciszę,
A do snu nas głuchy szum jodeł kołysze,
Pod głową w chlebaku żelazo granatów,
A uśmiech na twarzy spokojny.”
Żeromski nie był jednak pierwszym wielkim pisarzem, który zwrócił uwagę na wyjątkowe piękno tej ziemi. Jej surowy majestat sławił w swoich XV-wiecznych kronikach Jan Długosz, a w poezji – żeby tylko wymieniać największych – Wespazjan Kochowski, który dwa wieki później pisał:
Natura sama wzbudza te przymioty,
Że każdy kocha ojczyzny swej płoty,
I mnie miłe Gór Świętokrzyskich knieje,
Na których wiecznie list się zielenieje”
Nie moja ani twoja
Obecna w znakach graficznych i nazwach imprez, w twórczości literackiej i dziełach sztuki ludowej, Puszcza Jodłowa stała się jednym z najpotężniejszych i najbardziej scalających symboli świętokrzyskiej tożsamości. W jej fenomenie kryje się moc natury i siła obecnego w niej ducha. Tak rozumiana, nie daje się też przywłaszczyć nigdy i nikomu. Bo, jak napisał Żeromski:
Puszcza jest niczyja – nie moja ani twoja, ani nasza, jeno boża, święta!”
Pomnik Stefana Żeromskiego w Świętej Katarzynie / Fot. Robert Felczak – Radio Kielce