Ich brzmienie, znane od czasów starożytnych, opisywane bywa jako bogaty w tony dzwon, uderzany z zewnątrz. Dla współczesnego świata odkryli je w Himalajach europejscy muzycy w latach sześćdziesiątych XX wieku. Jednak pierwsze o nich wzmianki pojawiły się już w antycznym traktacie Witruwiusza „O architekturze ksiąg dziesięć”.
Misy należą do grupy instrumentów muzycznych nazwanych idiofonami, wytwarzają wielotony nieharmoniczne, które mogą oddziaływać na psychikę i ciało człowieka. Do Europy sprowadził je niemiecki inżynier Peter Hess, który z etnomuzykologiem profesorem Gertem Wegnerem opracował metodę masażu dźwiękiem. Misy tybetańskie wykonywane są ręcznie i w zależności od wielkości i rodzaju zawierają od pięciu do dwunastu różnych metali. Proporcje metali w stopie są z góry określone, aby skład był niezmienny. Nie ma dwóch jednakowych mis.
Misy tybetańskie wykonywane są ręcznie i w zależności od wielkości i rodzaju zawierają od pięciu do dwunastu różnych metali / Fot. Wiesława Barcicka, archiwum prywatne
Kąpiel w dźwiękach
– Dźwięk płynący z mis – mówi terapeutka Wiesława Barcicka – na poziomie komórkowym wnika w organizm, zaś drgania dokonują masażu, czego rezultatem jest relaksacja. Misy wykorzystuje się też w muzykoterapii receptywnej. W ten sposób prowadzone są zajęcia ze studentami. Podstawą każdej relaksacji jest oddech, dlatego uczestnicy przyjmują wygodną pozycję, siedzą lub leżą i, pilnując głębokiego oddechu, słuchając dźwięku mis, rozluźniają się i wyciszają. Jest to stan porównywany do zresetowania mózgu. Słuchając dźwięku mis świadomie oddychamy, śledzimy kolejne uderzenia – wzmocnienia dźwięku i jego zanikanie. Kiedy usłyszymy uderzenie w drugą misę, te dźwięki rezonują, a gdy słyszymy trzy misy, znajdujemy się w kąpieli dźwiękami. Jej efektem jest relaksacja. Wtedy łatwiej nam jest myśleć, pracować, odpoczywa słuch i wzrok. Relaksacja i misy często wspierają leczenie, mogą działać przeciwbólowo, regulować krążenie, sen, wpływają na procesy twórcze. Uwolniony zostaje hormon szczęścia – oksytocyna. Do podobnych celów wykorzystywane są także kamertony. W Kielcach pracuje lekarz laryngolog oczyszczający zatoki poprzez przykładanie kamertonu o odpowiedniej częstotliwości do czoła. Uruchamia w ten sposób przepływ wydzieliny, która wydostaje się nosem na zewnątrz bez potrzeby ściągania jej za pomocą innych narzędzi. Ja również mam zestaw trzech małych miseczek do udrożniania zatok, które mają częstotliwość zgodną z częstotliwością narządów. Jedną stawiam na czole, drugą pod brodą, trzecią przy uchu. Masaż ten oczyszcza zatoki i relaksuje – dodaje terapeutka.
– Dźwięk płynący z mis na poziomie komórkowym wnika w organizm, zaś drgania dokonują masażu, czego rezultatem jest relaksacja – mówi terapeutka Wiesława Barcicka / Fot. Wiesława Barcicka, archiwum prywatne
Naczynia czy instrumenty?
– Kiedy trafiła mi się wycieczka do Indii w 2011 roku wiedziałam, że jadę tam po misy – opowiada Wiesława Barcicka. – Kiedy polecieliśmy z Indii do Nepalu powiedziałam przewodnikowi, że chcę zakupić misy. Okazało się, że na jednych można grać kolejne stopnie gamy, inne są naczyniami z rozszerzoną skalą, czyli z chromatyką (tak jak te białe i czarne klawisze w fortepianie), są też misy służące do relaksacji. I takie właśnie chciałam mieć. Kupiłam je w sklepiku przyfabrycznym w Bhutanie. To był bardzo trudny zakup, długo wybierałam odpowiednie trzy misy. Moje naczynia były pięknie zdobione, wykonane ręcznie. I tak się zaczęła moja przygoda z misami. Wiedziałam, że aby z nich skorzystać, trzeba ukończyć odpowiedni kurs, bo można sobie i innym zaszkodzić. Tajniki posługiwania się misami poznawałam u ucznia profesora Petera Hessa z Niemiec, dzięki któremu naczynia są wykorzystywane w niektórych klinikach neurologicznych przy wspomaganiu zabiegów fizjoterapeutycznych, na przykład u osób po udarach, przyśpieszając ich powrót do stanu przedchorobowego. Na kursie, na którym byłam z córką, korzystaliśmy z oryginalnych mis Hessa. Moja córka bardzo się wciągnęła w tę formę muzykoterapii, więc zakupiłyśmy drugi komplet mis, a także duży gong i zaczęłyśmy z nimi pracować. Później misy tybetańskie wykorzystywałam w pracy ze studentami Wszechnicy Świętokrzyskiej na specjalnych zajęciach poświęconych technikom relaksacji.
Co na to nauka
Korzystny wpływ mikrodrgań o odpowiedniej częstotliwości na organizm ludzki udowodniły badania naukowe. W Polsce prowadzili je naukowcy z Politechniki Poznańskiej, dr Halina Portalska i dr inż. Marek Portalski. Wyniki opublikowali w artykule „Wielotony nieharmoniczne mis tybetańskich”. Ich badania potwierdziły pozytywny wpływ wielotonów na organizm ludzki, między innymi w redukcji stresu, w likwidowaniu napięć, w procesie rehabilitacji stawów i gojenia ran, niwelowaniu problemów z koncentracją, oddechem, zmaganiem się z ciągłym zmęczeniem, bólami pleców, karku, głowy, bezsennością, lękiem przed podejmowaniem decyzji.
– Poszczególne części ciała rezonują z różną częstotliwością – tłumaczy Wiesława Barcicka. – Najczęściej obserwujemy i słyszymy bicie serca, ale przecież jest też perystaltyka jelit, migotanie przedsionków, przepływ limfy, przepływ wody, przepływ krwi, tętno – to wszystko wywołuje konkretne drgania. Jesteśmy wibrującą maszyną i dlatego zaburzenie drgań wewnątrz organizmu wywołuje różne stany chorobowe. A relaksacja poprzez terapię dźwiękiem wyrównuje wibracje organizmu. Tak jak mruczenie kota – te konkretne drgania uspokajają i sprawiają nam przyjemność – dodaje.
Masaż dźwiękiem
– Misy muszą być odpowiednio ustawione na ciele człowieka, żeby prawidłowo przeprowadzić masaż. Zabieg ma na celu przywrócenie harmonii naszego organizmu, ma działanie relaksujące, lecznicze i psychoterapeutyczne. Dźwięki z mis mogą usuwać ból, choroby, strach, depresję, niepewność i inne blokady w organizmie, a podstawą jest relaksacja. Podczas masażu dźwięki wnikają w ciało, wywołując wibracje i ruch komórek. Słuchając muzyki też odbieramy drgania – tłumaczy Wiesława Barcicka. – Natomiast kiedy jest bezpośredni kontakt misy z naszym ciałem, dźwięk działa dogłębnie. I to jest właśnie muzykoterapia komórkowa.
Do masażu dźwiękiem stosuje się trzy podstawowe misy: największą zwaną brzuszną, mniejszą – sercową i najmniejszą – stawową, albo zatokową. Tajemnica tkwi w częstotliwościach składowych wielotonu, których dźwięk wytwarza wibracje relaksujące całe ciało. Masaż ma wpływ na dzieci, młodzież, osoby dorosłe i starsze. Nie mogą z niego korzystać osoby posiadające rozrusznik serca, ponieważ drgania mogą zakłócić jego pracę.
– Nie bójmy się mis. Warto sięgać po nowe metody, one mogą nam pomóc. Sprawią, że będzie nam się lepiej, zdrowiej i przyjemniej żyło – dodaje terapeutka.
Do masażu dźwiękiem stosuje się trzy podstawowe misy: największą zwaną brzuszną, mniejszą – sercową i najmniejszą – stawową, albo zatokową / Fot. Wiesława Barcicka, archiwum prywatne