Czy na terenie Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach jest wrak samolotu? Kolejną próbę rozwiązania tej zagadki podjął Artur Polański.
Opowieści o tym, że na terenie muzeum jest wrak samolotu krążą wśród starachowiczan od wielu lat mówi dyrektor placówki Paweł Kołodziejski:
Wiele osób wspomina, że widziało na terenie zakłady kadłub samolotu. Młodzież zapuszczała się na tereny dzisiejszego muzeum, aby poszukiwać jego elementów. Nie ma jednak żadnych informacji w źródłach historycznych mówiących o tym, że na terenie zakładu wielkopiecowego w okresie II wojny światowej czy tuż po niej rozbił się samolot. Legenda jednak przyciąga do nas poszukiwaczy, jednym z nich jest pochodzący ze Starachowic Artur Polański.
Artur Polański dostał pozwolenie na prowadzenie poszukiwań zarówno od dyrekcji muzeum jak i konserwatora zabytków. Prace prowadził w kanale biegnącym wzdłuż południowej części ogrodzenia. Po kilku godzinach znalazł kilka elementów aluminiowych, które mogą pochodzić z kadłuba samolotu:
– Wstępnie świadczy o tym fakt, że jedna ze znalezionych części jest nitowana, a kolejna w charakterystyczny sposób wyprofilowana. Znaleziono również część przewodu elektrycznego, który mógł stanowić wyposażenie samolotu – mówi.
Teraz znalezione elementy przebadają naukowcy z Muzeum Lotnictwa w Dęblinie lub Akademii Wojskowej. Być może na tej podstawie uda się ustalić z jakiego okresu pochodzą odnalezione fragmenty i być może z jakiej maszyny.
Paweł Kołodziejski zaznacza jednak, że nie spodziewa się rewolucyjnych odkryć. Szczątki maszyny najprawdopodobniej trafiły do zakładu jako złom który został potem przetopiony. Części aluminiowe, które były nieprzydatne zalegały na placu i mogły sprawiać wrażenie że w zakładzie jest samolot.
Wiadomo także, że fragmenty samolotu przez lata były wynoszone z terenu zakładu, jeszcze zanim powołano muzeum, kilka osób już się zgłosiło z chęcią przekazania ich placówce.