Korzenie tak mocno odczuwalnej świętokrzyskiej tożsamości nie są płytkie. Sięgają czasów tworzenia się państwowości polskiej, a także prehistorii.
W Święto Niepodległości warto przypomnieć, że województwo kieleckie istniało od początków II Rzeczypospolitej. Utworzone zostało mocą ustawy z sierpnia 1919 roku, pierwszej reformy administracyjnej kraju po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Miało wtedy ponad 2 mln mieszkańców, a w jego skład weszły ziemie dawnych guberni kieleckiej i radomskiej, a także Zagłębie Dąbrowskie i powiat częstochowski. Po II wojnie światowej województwo kieleckie było jednym z 17, a od 1975 roku z 49 województw.
Dotychczasowe dzieje województwa świętokrzyskiego są niedługie – powstało po reformie administracyjnej 1999 roku. Wtedy podział Polski z czasów Edwarda Gierka, został zniesiony na rzecz obecnie obowiązującego.
Boje o region
Autorzy ostatniej reformy administracyjnej nie przewidywali regionu ze stolicą w Kielcach. Kielce pierwotnie miały stać się siedzibą powiatu wchodzącego w skład Małopolski. Były też inicjatywy utworzenia województwa staropolskiego. W pierwszym wariancie miało ono obejmować tereny z takimi dotychczasowymi ośrodkami wojewódzkimi jak: Częstochowa, Kielce i Radom. Ta idea jednak szybko upadła, bo przedstawiciele Radomia, którzy uczestniczyli wraz ze swoimi kolegami – samorządowcami i parlamentarzystami reprezentującymi Częstochowę i Kielce w spotkaniu w Złotym Potoku 13 lutego 1998 roku, ostatecznie opowiedzieli się za przynależnością do regionu mazowieckiego.
Tydzień później odbyło się kolejne spotkanie, tym razem na Świętym Krzyżu. Obecni byli na nim przedstawiciele województwa tarnobrzeskiego, w skład którego wchodził wtedy Sandomierz. Równolegle z działaniami samorządowców i parlamentarzystów, w Częstochowie i Kielcach podejmowane były akcje obywatelskie na rzecz zachowania województw ze stolicami w tych miastach. Na niewiele to się zdało, bo Sejm przegłosował powstanie 12 województw – bez kieleckiego i częstochowskiego. Ale też i bez forsowanego przez Częstochowę i Kielce województwa staropolskiego. Nie było też żadnego z tych województw w następnym parlamentarnym wariancie, przewidującym 15 województw, zawetowanym ostatecznie przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Porozumienie włoszczowskie, w którym przedstawiciele dwóch zagrożonych likwidacją województw jeszcze raz wyrazili chęć utworzenia województwa staropolskiego z siedzibą wojewody w Częstochowie i sejmiku w Kielcach, nie znalazło wystarczającego poparcia. Decyzją parlamentu Częstochowa została włączona do Śląska, a Kielce, stając się stolicą 16 regionu nie musiały stawiać symbolicznego grobu swojemu województwu, jak Biała Podlaska.
Projekt województwa staropolskiego, który powstał w trakcie tworzenia nowego podziału administracyjnego Polski / Źródło: wikipedia.pl
Świętokrzyskie, jakie sztuczne?
Przypominając nieodległą historię parlamentarnych gier i kompromisów, można by dojść do wniosku, że powstanie województwa świętokrzyskiego posłużyło zaspokojeniu apetytów i ambicji ówczesnych polityków. Województwo z własną stolicą i sejmikiem, to nie tylko samodzielność, ale konkretne stanowiska. Z pewnością miało to znaczenie – wszak polityk nie zasłużyłby na to miano, gdyby nie walczył o mocniejszą pozycję. Powstanie województwa świętokrzyskiego nie byłoby jednak możliwe bez wielkiego poparcia społecznego, które z pewnością miało głębsze, historyczne podstawy.
Projekt regionu staropolskiego pozostał na papierze. Byłby zapewne mocniejszy gospodarczo, dałoby się określić też jego tożsamość. Wyznaczały ją historia (w dawnym województwie kieleckim były ziemie: radomska i częstochowska), tradycja Staropolskiego Okręgu Przemysłowego – najbardziej uprzemysłowionego obszaru Rzeczypospolitej Obojga Narodów, mającego centrum wokół Gór Świętokrzyskich oraz dwa najważniejsze sanktuaria w dziejach Polski – Święty Krzyż i Jasna Góra.
Niewielkie wobec tego projektu województwo świętokrzyskie ze stolicą w Kielcach jest wynikiem kompromisów i ustępstw, jednak mówienie, że to sztuczny, nieuzasadniony historycznie i geograficznie twór, jest nieporozumieniem. Wszak po odzyskanie niepodległości w 1918 roku zdecydowano nadać rangę regionowi poprzez ustanowienie go samodzielnym bytem, a Kielce ogłaszając jego stolicą.
Wpisywanie Świętokrzyskiego w większą ponadregionalną całość – Małopolskę – ma uzasadnienie, ale pamiętajmy, że owa historyczna kraina obejmuje również obecne Podkarpacie i część Śląska. Prawdą jest również, że Ziemia Sandomierska, wraz ze swoimi tradycjami i sentymentami, w dużej mierze ciążyła ku Małopolsce. To jednak w żadnej mierze nie przekreśla tożsamości świętokrzyskiej.
Podział administracyjny Polski na województwa i powiaty w dniu 1 stycznia 2020 roku / Źródło: Główny Urząd Statystyczny, stat.gov.pl
Region środka
Położenie świętokrzyskiego w sąsiedztwie Małopolski, Śląska, Mazowsza, regionu łódzkiego, Podkarpacia i Lubelszczyzny, już usprawiedliwia, by nazwać je Regionem Środka. Owo sąsiedztwo sprawia też, że tu nie tylko krzyżują się szlaki, ale i ogniskują rozmaite cechy, które składają się na to, co określamy jednym słowem – „polskość”. Świętokrzyskie w równym stopniu czerpie z tak rozmaitego otoczenia, co na nie promieniuje. Było i wciąż jest natchnieniem i przystanią dla pisarzy, od Reja i Kochanowskiego, poprzez Sienkiewicza, Dygasińskiego, Żeromskiego, po Herlinga-Grudzińskiego, Gombrowicza, Tokarczuk i współczesnych twórców fantasy.
Górujący obok Łysicy nad otoczeniem Łysiec, od wieków zwracał swoją odrębnością i surowym mikroklimatem uwagę kronikarzy i przybyszów. Pochodzące z biblioteki na majestatycznej górze Kazania są świadectwem polskiej mowy z czasów, gdy zaczęto ją zapisywać. W zbiorowej wyobraźni żyją obok siebie zarówno święty Emeryk, którego dojście na Święty Krzyż ma oznaczać koniec świata, jak i czarownice, znajdujące dobre miejsce na spotkania na Łysej Górze.
Święty Krzyż tak działa na wyobraźnię, że są ludzie, którzy utrzymują, iż w klasztornych podziemiach mieszczą się krypty z prochami dawnych władców potężnego Państwa Lechickiego, które mogło mieć tu swoje centrum.
Nieujawnianie tych grobów miałoby być wynikiem celowego działania, ukrywającego przed opinią publiczną istnienie przed chrześcijaństwem potężnego słowiańskiego państwa, które dorównywało wielkością i wpływami starożytnemu Rzymowi. Wymazywanie tego domniemanego faktu miałoby służyć potrzymaniu silnej pozycji religii katolickiej oraz znaczenia chrztu dla powstania państwowości polskiej.
Choć opowieści o potężnym państwie przedpolskim z upodobaniem powtarzają zwolennicy alternatywnej historii na naszych ziemiach – turbolechici, uczeni i zdrowy rozsądek każą włożyć te rewelacje między bajki. Poważne badania zdecydowanie odrzucają jakiekolwiek prawdopodobieństwo istnienia mocarstwa Lechitów, którego kreślone nieposkromioną wyobraźnią mapy możemy łatwo znaleźć w Internecie. Wskazują też, że domniemane, zalane częściowo groby jego władców, to zapewne podziemne cysterny na wodę – tak zresztą zostały opisane w 1964 roku przez Adama Pulikowskiego z warszawskich Pracowni Konserwacji Zabytków, który penetrował te miejsca ze spuszczonego przez właz pontonu. Odrzucenie zmyślonej mocarstwowej historii nie oznacza jednak zaprzeczenia naukowej hipotezie, że u stóp Świętego Krzyża funkcjonowała odrębna wspólnota. Pisze o niej w rozprawie „Łysiec, czyli sacrum. Pytania i sugestie” znawca średniowiecza, profesor Krzysztof Bracha.
Wilków. Widok na Łysicę / Fot. Robert Felczak
Wyspa i wspólnota
By dojść do tego ostrożnego stwierdzenia, profesor Bracha zbiera ustalenia reprezentantów różnych dyscyplin naukowych – od językoznawstwa, historii i archeologii, po geologię i religioznawstwo. Językoznawstwo pozwala mu wyciągać wnioski ze słów, szczególnie nazw własnych, takich jak Łysiec. Nazwa ta, w której, mówiąc w największym skrócie, zawiera się błysk, może wiązać się z funkcją góry, niezwykłej już w momencie jej narodzin.
Geolodzy postawili już przed półwieczem hipotezę, że Łysiec mógł być po ostatnim zlodowaceniu nunatakiem, czyli szczytem jak wyspa wznoszącym się nad lądolodem.
Takie usytuowanie faktycznie i symbolicznie stanowiło początek odradzającego się życia. Podobne miejsca, uznawane za święte, stawały się ośrodkami kultu religijnego. Zdaniem profesora wysoce prawdopodobne jest, że sakralizacja Łyśca nastąpiła już w czasach kultury przeworskiej. Działający tu wówczas hutnicy pozostawili ślady wytwórczej działalności w okolicznych miejscach, jednak nie na plateau Łyśca, co może świadczyć, że już w czasach wpływów rzymskich był on uznawany za świętą górę, którą wydzielono jako miejsce praktyk religijnych i oddzielono od obszarów, na których uprawiano metalurgię.
Sakralną funkcję góry utrzymali zapewne Słowianie. W czasach poprzedzających powstanie państwa polskiego istniało tu prawdopodobnie rozległe miejsce kultu, którego budowę mogła z sukcesem podjąć tylko duża, zorganizowana społeczność.
„Obiekt tak potężny jak wał kamienny o długości ponad 1300 m, zbudowany z głazów kwarcytowych, w części wschodniej ważących nawet ponad 100 kg, obsypanych mniejszym rumoszem, o pierwotnej wysokości 2,5-3,0 m i kubaturze kamienia usypanego do konstrukcji ok. 32 000 m2, otaczający Łysiec z dwóch stron wschodniej i zachodniej, ponadto wał poprzeczny, zachowany dziś na odcinku o długości 22 m, wymagał zapewne dużego zaangażowania zorganizowanej wspólnoty, a konstrukcje tego typu lokalizowane były zwykle w bezpośrednim sąsiedztwie osadniczym” – pisze Bracha, odwołując się do swoich poprzedników.
Profesor Bracha potwierdza też duże prawdopodobieństwo hipotez Szymona Ostrowskiego o organizacji „zaplecza osadniczego starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego”, którego obszar mogły obejmować ziemie na północno-wschodnim przedpolu głównego pasma Gór Świętokrzyskich. Przywołuje też badania Waldemara Glińskiego, który jako tereny domniemanego osadnictwa doby plemiennej wyznacza ziemie od dzisiejszego Bodzentyna i pasma głównego Łysogór, po rejon rzeki Kamiennej.
Z dociekań wynika ostrożny wniosek, że na wspomnianym obszarze prawdopodobnie istniała zorganizowana plemienna wspólnota, wchłonięta przez mocniejszych sąsiadów.
Czy ową wspólnotę można nazwać państwem? Prawdopodobnie byłoby to nadużycie, jednak pozostawione ślady wskazują na odrębność wspólnoty, skupionej na kooperacji związanej z wytopem żelaza, ochroną przed obcymi i wspólnym, centralnym miejscem kultu.
Rozstrzygnięcia na temat tej hipotezy przyniosą zapewne dalsze ustalenia historyków, a przede wszystkim rozległe badania archeologiczne, które czas po półwieczu wznowić.
Trudno jednak w świetle już dokonanych ustaleń oprzeć się przeświadczeniu, że świętokrzyska tożsamość i poczucie więzi sięgają o wiele głębszych czasów niż ostatnie 20, 100, a nawet 500 lat. Ten czas to więcej niż tysiąclecie, a jego świadkiem i aktorem jest nazywany przez kronikarza Jana Długosza księciem wszystkich innych gór – Łysiec.