Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, z dnia na dzień jest coraz bardziej napięta. Rosnąca wciąż liczba nielegalnych imigrantów spychanych przez białoruskie służby zagraża bezpieczeństwu polskiej granicy.
Tymczasem, głos w tej sprawie postanowił zabrać prezydent Kielc Bogdan Wenta, który na facebook’owym profilu wyraźnie zamanifestował swoją solidarność z imigrantami.
W opublikowanym poście można przeczytać, że Kielce dołączyły do miast, które się z nimi solidaryzują. „Symbolicznie dołączyliśmy do miast w całej Polsce. Podświetlony na zielono ratusz to oznaka udziału w akcji „Matki na granicę. Miejsce dzieci nie jest w lesie” i solidarności z tymi, którzy szukając szansy na bezpieczne i szczęśliwe życie utknęli na granicy między Polską a Białorusią” – pisze włodarz Kielc.
Tym działaniem oburzony jest Marcin Stępniewski, radny Prawa i Sprawiedliwości. Zwraca uwagę na fakt, że taka deklaracja jest niepoważna, a przede wszystkim nieprzemyślana.
– Taka postawa to nic innego jak wpisywanie się w narrację serwowaną przez reżim prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Solidaryzowanie się z nielegalnymi imigrantami uderza przede wszystkim w polskich żołnierzy, policjantów i strażników granicznych, którzy ofiarnie bronią granic ojczyzny. Bogdan Wenta poprzez takie słowa wpisuje się w wersję rzeczywistości, przedstawianą przez białoruski reżim. W tej chwili słowa wsparcia powinny być kierowane, do członków polskich służb mundurowych narażających swoje zdrowie i życie na granicy. Działania prezydenta Kielc są nieodpowiedzialne – komentuje radny.
Radny zwrócił się także z oficjalną prośbą do władz miasta, o wyjaśnienie kto zdecydował, lub na czyje zaproszenie włączono się w akcję solidarności z imigrantami.
Według różnych szacunków, po stronie białoruskiej zgromadzono od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób, pochodzących głównie z Afryki oraz Bliskiego Wschodu. Tylko dzisiaj w pobliżu przejścia granicznego w Kuźnicy, granicę siłowo próbowało przekroczyć kilkadziesiąt osób, które zostały zatrzymane przez polską policję i wojsko. Imigrantom w czasie pochodu w kierunku granicy po białoruskiej stronie towarzyszyli uzbrojeni ludzie w mundurach.