Centra kształcenia praktycznego w województwie świętokrzyskim nie współpracują z rynkiem pracy, nie wykorzystują też w pełni swojego sprzętu i zatrudnionej kadry – to tylko niektóre zastrzeżenia Najwyższej Izby Kontroli, która analizowała funkcjonowanie centrów w województwie świętokrzyskim. Kielecka delegatura NIK sprawdziła sytuację w siedmiu jednostkach zajmujących się kształceniem zawodowym. Nieprawidłowości było dużo.
Jednym z negatywnych przykładów jest Centrum Kształcenia Zawodowego „CK Technik” w Kielcach. Placówka, której powstanie kosztowało około 50 mln zł, w ogólnie nie wykorzystywała części pracowni. Grzegorz Walendzik, dyrektor kieleckiej delegatury NIK mówi, że w ten sposób nieefektywnie wydane zostały unijne pieniądze.
– W centrum w Kielcach nie prowadzono żadnych zajęć w pracowniach wyposażonych w sprzęt o wartości 3 mln zł. Chodzi na przykład o pracownię obrabiarek numerycznych i jeszcze inne specjalistyczne pracownie. Czyli ten sprzęt, przynajmniej na razie, leży odłogiem – twierdzi Grzegorz Walendzik.
Z zarzutem nie zgadza się Marcin Chłodnicki, zastępca prezydenta Kielc. Jak twierdzi, Centrum Kształcenia Zawodowego przy ulicy Łódzkiej zostało otwarte dopiero w sierpniu 2020 roku, a kontrola NIK była tam wcześniej.
– Kluczowym jest to, że kontrola odbywała się w roku, w którym centrum zostało oddane do użytku. Więc jeżeli kontrola była w maju, a placówka zaczęła działać we wrześniu, to ten zarzut przestaje mieć znaczenie – przekonuje Marcin Chłodnicki.
Grzegorz Walendzik nie ukrywa, że jest zaskoczony tym tłumaczeniem, bowiem NIK rozpoczęła kontrolę placówki w 2021 roku, a więc kilka miesięcy po rozpoczęciu działalności CK Technik.
Kieleckie centrum to nie jedyny negatywny przykład funkcjonowania takich placówek w województwie. Dyrektor kieleckiej delegatury NIK mówi, że do najważniejszych słabości centrów należy zaliczyć niedostosowanie oferty kształcenia do potrzeb lokalnego, wojewódzkiego czy krajowego rynku pracy. W rezultacie niewielka część osób korzystających z kursów znajduje zatrudnienie.
Centra bardziej niż na potrzebach lokalnego rynku pracy skupiają się na tym, żeby nie przynosić straty finansowej. Zdarzały się tak kuriozalne sytuacja jak organizowanie kursów w zawodach, na które praktycznie nie ma popytu na rynku. Przykładem jest kurs opracowania materiałów archiwalnych. Jedno z centrów organizowało go najprawdopodobniej dlatego, że wiązał się z niskimi kosztami, więc jednostka zarabiała.
Drugim absurdem stwierdzonym przez NIK jest finansowanie przez samorządy pracowni szkolnych, które dublują pracownie funkcjonujące już w lokalnym centrum kształcenia praktycznego. – W ten sposób pieniądze wydawane są dwa razy na to samo – mówi dyrektor NIK w Kielcach.
Grzegorz Walendzik dodaje, że problemem jest poważny, a sytuację poprawić mogą zmiany systemu kształcenia oraz jego finansowania. Na przykład centra powinny dostawać zróżnicowane pieniądze za kursanta w zależności od tego jaki jest koszt kształcenia w danym zawodzie.