Wydział Edukacji, Kultury i Sportu w kieleckim ratuszu po raz kolejny w tym roku wyciąga rękę do radnych po dodatkowe pieniądze. Do tej pory, na oświatę przeznaczono dodatkowo ponad 42 mln zł. Jak się okazuje to wciąż za mało. Tym razem potrzebne jest pond 26 mln zł.
Na wtorkowym posiedzeniu komisji finansów publicznych, skarbnik miasta, Beata Pawłowska stwierdziła, że wydatki na oświatę nieustannie rosną.
– Wielkość subwencji przyznawanych przez rząd jest uzależniona od liczby uczniów, a ta maleje. Poza tym placówki oświatowe mają duże potrzeby, także w zakresie energii elektrycznej czy energii cieplnej. Możliwe, że w poszukiwaniu oszczędności należałoby rozważyć dofinansowanie takich palcówek w alternatywne źródła energii – mówiła.
Grzegorz Sowiński, zastępca dyrektora Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu twierdził, że mimo planowania, nie wszystkie wydatki są możliwe do przewidzenia.
– Przykładowo dopiero w połowie października jesteśmy w stanie przeanalizować jak wygląda sytuacja z zapotrzebowaniem na nauczanie indywidualne i specjalne. Po pandemii mamy nadal duże problemy z dziećmi, które wymagają nauczania indywidualnego – wyjaśniał.
Radny Kamil Suchański z klubu Bezpartyjni i Niezależni uważa, że brak jasnej informacji, ile i na jakie cele potrzeba pieniędzy wynika z braku kontroli nad tym, co się dzieje w wydziale edukacji.
– Budżet miasta to nie bankomat, do którego można przyjść, gdy nagle zabraknie na coś pieniędzy. Nadal apeluję o to, by władze miasta przedstawiły w końcu pomysł na ograniczenie wydatków. Na razie wygląda na to, że jak brakuje funduszy to wyciąga się rękę po pieniądze z budżetu miasta. Stąd też moja prośba o to, by skończyć po prostu z zajmowaniem stanowisk, a zacząć działać i zarządzać tym wydziałem we właściwy sposób – podkreślił radny.
Uwzględniając poprzednie przesunięcia budżetowe, dodatkowe pieniądze przeznaczone na oświatę to niemal 70 mln zł.