Niemym świadkiem tragedii, jaka rozegrała się we wsi Stojewsko, jest krzyż w miejscu pogrzebania zamordowanych. Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy zginęli przez własną chciwość, czy z powodu niemieckiego barbarzyństwa?
Wieś Stojewsko w gminie Krasocin zamieszkała była przez rodziny niemieckich kolonistów od połowy XIX wieku. Przez lata zgodnie żyli oni z polskimi sąsiadami. Demon zła rozbudzili hitlerowcy, a ich słowa musiały paść na podatny grunt, bowiem od początku II wojny światowej mieszkańcy wsi aktywnie działali na rzecz nowej, okupacyjnej administracji. Wielu mężczyzn służyło np. w żandarmerii, która wielokrotnie mordowała Polaków.
Wieś była celem partyzanckich ataków, z których pierwszy miał miejsce 8 października 1943 r. Drugi przeprowadzono prawdopodobnie 27 lipca 1944 r., zdobywając bez walki dobytek, przygotowany przez kolonistów do wywiezienia.
28 lipca koloniści opuścili wioskę, ale część z nich zawarła porozumienie z polskimi sąsiadami, że ci będą opiekowali się ich majątkiem, bowiem Niemcy liczyli na powrót. Niestety, kilku mieszkańców sąsiednich wiosek postanowiło na własną rękę wymierzyć „sprawiedliwość” i rozpoczęło rabunek dobytku. Wieść o tym jeszcze tego samego dnia dotarła do okupantów.
– Żandarmeria niemiecka otworzyła ogień do każdego, kto znajdował się w pobliżu, a zwłaszcza osób, które słysząc strzały próbowały ratować się ucieczką. Były to najczęściej osoby niewinne, które z kradzieżą mienia niemieckich kolonistów nie miały nic wspólnego – wspomina po latach Stanisława Raczyńska, mieszkanka sąsiedniego Podleska (zapis za „Historia wsi Stojewsko”).
LOKALIZACJA PIERWOTNEGO MIEJSCA POCHÓWKU
Morderstw dokonał niemiecki oddział, składający się w dużej części z dzieci niemieckich kolonistów, służących w żandarmerii. Zatrzymali się koło kościoła ewangelickiego (na tym miejscu stoi dzisiejsza świątynia) i stąd rozpoczęli swój krwawy marsz.
Zamordowano łącznie 18 osób, które Niemcy nakazali pogrzebać na polu pomiędzy wsiami Stojewsko i Podlesko. W marcu 1945 r. ofiary mordu zostały ekshumowane i pogrzebane na cmentarzu w Krasocinie.
Jak to bywa w wielu historiach, także i tu mamy jednak zagadkę. W relacjach niektórych osób znalazły się zapiski, że tego dnia zamordowano w Stojewsku jeszcze co najmniej jedną osobę, a być może nawet dwie. Podczas ekshumacji z 1945 roku hipoteza ta nie została potwierdzona.
Jednak według relacji Stanisławy Kowalczyk, łączniczka oraz jeszcze jeden nieustalony mężczyzna zostali zastrzeleni w Stojewsku na początku wioski od strony drogi Łopuszno – Krasocin. Ich ciała zakopano przy drodze, a nie razem z innymi w zbiorowej mogile. Potem szczątki także przeniesiono na cmentarz w Krasocinie. Zgodnie z tą hipotezą, feralnego 28 lipca 1944 roku zginęło w Stojewsku 20 osób. Przynajmniej część argumentacji znalazła posłuch, bowiem na pamiątkowej tablicy na cmentarzu zamieszczono informację, że w Stojewsku została także zamordowana łączniczka NN.
Zbrodnia dokonana latem 1944 roku ma wiele wątków, które przybliżamy w najnowszym odcinku słuchowiska: Obrazy wojennych zdarzeń.