W ludowych wierzeniach dusze zmarłych odczuwały chłód, głód i zmęczenie. Mogły się obrazić i wystraszyć. Współcześni inaczej odczuwają ich obecność, mimo osiągnięć medycyny i technologii wiedzą o duszy niewiele.
– Wszystko co wiąże się z naszym losem po śmierci jest tajemnicą wiary i niech tak pozostanie – mówi ksiądz profesor Stefan Radziszewski.
Duszy nie wolno zranić
Przesilenie jesienne to czas, gdy światło zmaga się i ciemnością. Według dawnych wierzeń ludowych, to także moment, gdy granica między światami żywych i zmarłych stawała się płynna. Wykorzystując ten moment dusze przodków wracały z zaświatów do swoich domów, zziębnięte i głodne odwiedzały bliskich oczekując ciepła, strawy i modlitwy. Przeżywanie pierwszego i drugiego listopada przez chłopów związane było z licznymi przesądami, które wynikały z powszechnej wiary w wędrówkę dusz. Aby nie urazić przybywających z zaświatów przodków i zapewnić sobie ich przychylność, społeczność wiejską obowiązywała lista zakazów. Po zmroku w dniach pierwszym i drugim listopada nie wolno było używać ostrych narzędzi, także igły do szycia, ze względu na możliwość przypadkowego zranienia błąkającej się po obejściu duszy lub przyszycia jej do czegoś. Zakazane było wylewanie pomyj na podwórka (naruszenie godności duszy), kiszenie kapusty (zadeptanie duszy). Gdy podczas posiłku ze stołu spadła łyżka, obowiązywał zakaz jej podnoszenia – to dusza dawała znak, że jest głodna. Należało także trzymać nerwy na wodzy, nagłe uderzenie pięścią w stół mogło wystraszyć zasiadające przy nim duszyczki.
Z trwogą wysuwano się przed domy, z trwogą nasłuchiwano szumów drzew, z trwogą patrzano w okna, czy nie stoją, nie jawią się ci, co w dniu tym błądzą, przygnani tęsknotą i wolą Bożą… czy nie jęczą pokutniczo na rozstajach… czy nie zaglądają przez szyby żałośnie?..” – opisywał w „Chłopach” atmosferę Zaduszek Władysław Reymont.
Dusza jest tajemnicą
W Zaduszki przed kościołami ustawiały się szpalery żebraków, tak zwanych „dziadów proszalnych”. Uważano, że ze względu na sędziwy wiek mają oni lepszy od innych kontakt z duszami zmarłych. W zamian za pokarm lub drobną zapłatę odmawiali za zmarłych „Zdrowaś Maryja” i „Wieczny odpoczynek”. W tych dniach na rozstajach dróg palono ogniska, miały one pełnić rolę drogowskazów dla błądzących duszyczek oraz stwarzać im możliwość ogrzania się. W Polsce jeszcze XIX wieku chłopi zanosili żywność na groby. Były to głównie pieczywo oraz jaja. Karmienie dusz opisał w „Chłopach” Władysław Reymont:
(…) Kuba wyjął z zanadrza parę oszczędzonych skibek chleba, rwał je w glonki, przyklękał i rozrzucał po mogiłach. – Pożyw się, duszo krześcijańska, co cię wypominam w wieczornym czasie, pożyw się, pokutnico człowiecza.”
Współcześni postrzegają duszę w zupełnie innym wymiarze. Szukają źródeł, które potwierdziłyby jej istnienie, rolę i znaczenie. Ciekawią ich nasze losy po śmierci. Czy można znaleźć takie informacje w Biblii?
– Kiedyś zastanawialiśmy się nad kwestią relacji duszy i Anioła Stróża. Niewiele udało nam się ustalić. Biblia o samych aniołach wspomina 222 razy, jednak odnajdujemy w niej zaledwie wskazówki, które posłużą nam do zbawienia, lecz niekoniecznie zaspokoją naszą ciekawość. W Księdze Mądrości jest taki fragment, który mówi, że dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i wszystko co się dzieje „po” należy do niego. Niech tak pozostanie – podkreśla ksiądz profesor Stefan Radziszewski.
Teodor Axentowicz – Zaduszki
Medycyna szuka domu duszy
Jak twierdzi znany kielecki kardiolog doktor nauk medycznych Paweł Salwa określenie „dusza” używane jest przez lekarzy niezwykle rzadko. Nie istnieje ono także w podręcznikach biologii, medycyny a nawet psychologii.
– Dusza została zastąpiona przez „ja”, przez „świadomość” i została umiejscowiona w naszym mózgu, stając się jednocześnie obiektem badań naukowców, przede wszystkim neurobiologów i lekarzy – mówi lekarz.
Podkreśla, że wielokrotnie podejmowano próby znalezienia struktur ludzkiego umysłu, które mogłyby stanowić swoisty dom duszy.
– Antonio Damasio profesor neurobiologii, neurologii i psychologii w Dornsife College na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, gdzie kieruje Instytutem Badania Mózgu i Kreatywności uważa, że w mózgu człowieka istnieje szczególne miejsce, które nie przyjmuje wrażeń z otaczającego świata. Tworzą go komórki, do których trafiają sygnały dochodzące z naszego wnętrza. Sygnały te rysują swoistą mapę, obraz naszego „ja”. Z kolei Francis Crick wybitny biochemik, genetyk, biolog molekularny, laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny, odkrywca molekularnej struktury DNA, w jednej ze swoich książek duszę opisuje następująco:
Zdumiewająca hipoteza brzmi: Ty, Twoje radości i smutki, Twoje wspomnienia i ambicje, Twoje poczucie tożsamości i wolna wola, nie są w rzeczywistości niczym innym niż sposobem, w jaki zachowuje się ogromny zbiór komórek nerwowych i związanych z nim cząsteczek” – cytuje naukowca doktor Salwa.
Podkreśla, że z punktu widzenia medycyny istnieje ścisły i nierozerwalny związek dwóch bytów określanych jako „ciało” i „dusza”.
Jak dziś zaopiekować się duszą
Także nauka kościoła katolickiego uważa, że ciało i dusza tworzą człowieka. Oba elementy są nierozerwalne i trwałe.
– W Księdze Rodzaju ukryta jest definicja człowieka: „Ulepiony z prochu ziemi (nasze ciało) i obdarzony tchnieniem życia (nasza dusza)”. Jak pisze Miguel de Unamuno: „Każdy z nas jest na tym świecie kimś jedynym i niepowtarzalnym”. Pasją tego hiszpańskiego filozofa były poszukiwania odpowiedzi na pytania : Czy posiadam nieśmiertelną duszę? Czy istnieje nieśmiertelność duszy? O tym Unamuno rozprawiał sto lat temu, ale warto jego rozmyślania przypomnieć ludziom XXI wieku, wieku tandetnego materializmu i żenującego spirytyzmu. Pytanie o to, czym jest „dusza”, warto stawiać nie tylko w „godzinę naszej śmierci” – mówi ksiądz profesor Stefan Radziszewski.
W czasie mszy świętych księża starają się unikać sformułowań wskazujących, że modlą się tylko za duszę zmarłego. Modlą się za zmarłego, a zatem za jego duszę i ciało, które są jednością.
– W katolicyzmie oba elementy są bardzo ważne. Nie możemy się zajmować tylko duszą lub tylko ciałem. Wyobraźmy sobie, że kolor żółty to ciało a kolor niebieski to dusza. Jeżeli połączymy oba kolory, powstanie zielony – człowiek. Także teologia hebrajska mówi, że to jest monolit, nierozerwalny i nierozróżnialny – wyjaśnia ksiądz profesor Radziszewski.
Współcześni ludzie świetnie wiedzą jak opiekować się ciałem. Ułatwia im to postęp medycyny, możliwość zdrowego odżywiania, promocja aktywnego trybu życia. Czy jednak potrafią zaopiekować się duszą? W jaki sposób to robić?
– Od wieków troska o duszę wynika głównie z modlitwy. Dla nas chrześcijan, Bóg jest osobowy, jesteśmy zatem w komunikacji z konkretną osobą. Kwestię śmierci rozjaśnia Zmartwychwstanie Pana Jezusa, to daje nam siłę, aby bez lęku patrzeć na tę perspektywę. Wchodzę w sen w raju, z którego zostanę potem obudzony. Przez kogo mam być obudzony? W naszym przypadku przez Boga, Bóg nas zbudzi na nowo. Oczywiście tak powinno być, lecz to nie znaczy, że nawet dla pobożnego człowieka śmierć jest czymś lekkim. Jeżeli jednak nie powierzam duszy Bogu, szybko moje życie duchowe stanie się żenującą egzystencją „na chwilę”. Nawet jeżeli ta chwila ma smak miodu i trwa sto lat, jeśli wyrzucę swoją duszę do kosza na śmieci, to szybko pojawi się złodziej duszy, który od zawsze jest nieprzyjacielem Boga i nieprzyjacielem człowieka. Jeśli nie powierzam się Bogu, który tchnął we mnie iskrę nieśmiertelności, to powoli zatonę w ciemności. W tej kwestii kompromis nie istnieje – podkreśla ksiądz profesor Radziszewski.
Witold Pruszkowski – Zaduszki
Miłość i pamięć
Podczas chrztu zapalana jest świeca chrzcielna, ten sam paschał płonie potem przy trumnie człowieka. W dniu Wszystkich Świętych oraz w Dzień Zaduszny cmentarze także goreją od świateł.
– Wchodzić w światło a nie ciemność, to jest właściwe powołanie człowieka. Na styku światła i ciemności pojawiają się dylematy. Jednak im bliżej jestem światła, tym inaczej wszystko postrzegam, więcej rozumiem. Nie można pozwolić, aby pochłonęła nas ciemność. Nie wolno nam z lękiem patrzeć na kwestie związane z naszym kresem. Jesteśmy pielgrzymami, którzy zmierzają ku nieskończoności – mówi ksiądz profesor Stefan Radziszewski.
Co zatem dzieje się z naszą duszą po śmierci? Kto to wie? To tajemnica naszej wiary. Tajemnicą jest wszystko co wiąże się z kwestią śmierci i losem po śmierci – zbawieniem, potępieniem, czyśćcem. Moim zdaniem, tajemnicza musi pozostać tajemnicą. Inną rzeczą jest tęsknota za więzią z tymi, którzy odeszli. Jest ona tak wielka, że zagłusza wszelkie racjonalne wyjaśnienia. Zarówno dawne ludowe, jak i współczesne chrześcijańskie zwyczaje związane z Dniem Zadusznym, wyrażają się przez miłość. A przecież miłość i pamięć to jedno.