Przyciągnął moją uwagę tytuł na stronie Polskiego Radia Kielce: „Jarosław Kaczyński zapowiada radykalne umocnienie sił zbrojnych”. Pomyślałem, że to dobre ujęcie tego, o co w dużym i obszernym projekcie „Ustawy o obronie ojczyzny” chodzi. Nie o zwykłe zmiany, nie o polepszenie sytuacji, ale o skokowe, radykalne właśnie, odsunięcie niebezpieczeństwa jakie niosą coraz bardziej agresywne działania Rosji i sprzymierzonej z nią Białorusi.
Naprawdę, od hybrydowego ataku za pomocą bezdusznie rzuconych na Polskę, oszukanych migrantów do jakiejś militarnej agresji wcale nie tak daleko. Kto nie wierzy, niech obejrzy państwowe białoruskie media. Zobaczy radość prezentera głównego dziennika donoszącego o próbie siłowego przełamania polskiej granicy przez zorganizowaną grupę migrantów. Usłyszy pochwałę wyrywania przez grupę mężczyzn postawionego przez polską Straż Graniczną płotu. Dodajmy, że grupą tą kieruje białoruski, ubrany po cywilnemu, funkcjonariusz.
Jak w kontekście tych nowych wyzwań zapewnić Polsce bezpieczeństwo? Zaprezentowana przez premiera Kaczyńskiego i szefa MON Mariusza Błaszczaka ustawa ma dać odpowiedź. Zastępuje ona przepisy niekiedy jeszcze z 1967 roku, porządkuje cały obszar obronności. Można ją rozłożyć na pięć elementów.
Po pierwsze, to jasne powiedzenie, że zagrożenie wzrasta, bo mamy na Wschodzie agresywnych sąsiadów.
Po drugie, wskazanie nadzwyczajnych sposobów finansowania zakupów zbrojeniowych – papiery dłużne, obligacje.
Po trzecie, przecięcie – mogących trwać w nieskończoność – dyskusji o tym, co kupować. Ma to być najlepszy sprzęt amerykański, europejski i tam, gdzie to tylko możliwe, polski.
Po czwarte, jasne stwierdzenie, że armia musi być duża. Stąd też radykalne unowocześnienie systemu rekrutacji, uproszczenie dotychczasowych dróg, stworzenie systemu zachęt, możliwości szkolenia wojskowego dla pasjonatów. Docelowo armia ma mieć 250 tysięcy żołnierzy zawodowych i 50 tysięcy w Wojskach Obrony Terytorialnej.
Piąty element to zwiększenie atrakcyjności służby dla tych, którzy już w niej są, możliwość wydłużenia jej czasu, odblokowanie ścieżek awansów. Ale też pakiet zmian mających zwiększyć dyscyplinę, chronić godność munduru.
Premier Kaczyński mówił: Jeżeli chcemy uniknąć tego najgorszego, czyli wojny, to musimy działać zgodnie ze starą zasadą – „chcesz pokoju, szykuj się na wojnę”. Albo, żeby nie padało słowo wojna – „chcesz pokoju, to buduj silne siły zbrojne”.
Warto podkreślać, że to również zasada: chcesz się bogacić – musisz być zdolny do obrony granic.
Za wojną zawsze idzie bieda, o czym wątpiących przekonać powinien przykład Ukrainy. Większość przyjeżdżających do nas stamtąd (i ciężko pracujących) ludzi nie ucieka przecież bezpośrednio przed wojną, ale przed jej społecznymi i gospodarczymi skutkami. To wojna, którą wywołała zaprzyjaźniona rzekomo, wręcz bratnia, Rosja. I powieka Putinowi nie drgnęła, gdy znalazł okazję do oderwania Krymu, podpalenia granicy na wiele lat. Co ma ten skutek, że uniemożliwia bezpieczeństwo inwestycji, wprowadza niestabilność, rujnuje siłę waluty i budżet, eskaluje przestępczość i mafijność życia społecznego. Ale tak właśnie ma być: punkt zapalny staje się elementem powstrzymywania rozwoju sąsiada.
Dlatego naprawdę nie mamy wyjścia. I nie mamy czasu. Dobrze, że państwo polskie będzie wreszcie miało narzędzie, które umożliwi szybką budowę bardzo silnej polskiej armii.
NIE MAMY CZASU – posłuchaj felietonu Michała Karnowskiego: