Malgasze są bardzo przesądni, a przesądów na Madagaskarze jest niezliczona ilość. Przesądy nazywa się tutaj fady. To zakazy (tabu), które regulują codzienne życie mieszkańców. Jedne dotyczą ogółu mieszkańców Czerwonej Wyspy, inne tylko pewnych grup etnicznych czy społeczności. Są we wszystkich dziedzinach życia i mają status przykazania religijnego. Zaniedbując fady można doprowadzić do nieszczęścia, a nawet śmierci.
Według wierzeń Malgaszy ziemia jest własnością ich zmarłych przodków, którzy nadal mogą sprawować władzę nad swoimi potomkami. Ta moc nazywa się razana, a głoszenie fady jest jednym z aspektów razana. Ziemia, gdzie pochowani są zmarli, jest święta i chroniona przez fady. Na Madagaskarze śmierć nie jest tematem tabu, tak jak w naszej kulturze. Zgodnie z tamtejszymi wierzeniami, prawdziwe życie rozpoczyna się po śmierci, a cała nasza egzystencja jest przygotowaniem na tę chwilę.
Mieszkaniec Betioky / Fot. Danuta Rasała
Fady od dawna odgrywają ważną rolę w życiu ludu Mahafaly, zamieszkującego równinę Betioky – Ampanihy. W 2013 roku liczył on 150 tysięcy osób. Uważa się, że lud ten przybył na Madagaskar z południowo-wschodniej Afryki około XII wieku. Zasłynął z dużych grobowców na cześć zmarłych wodzów i królów. Ojczyzna ludu Mahafaly, z bogactwem grobowców i sztuki pogrzebowej, została dodana do listy wstępnej światowego dziedzictwa UNESCO. Tamtejsze grobowce nazywa się „kaplicami sykstyńskimi wyspy”. Wzbudzają one niezwykłą ciekawość. Gwyn Campbell w książce „David Griffiths and the Missionary „History of Madagascar”” wyraźnie wskazuje na to, że groby można tam odwiedzać tylko podczas pogrzebów lub w celu odzyskania wędrującego bydła. Poza tym wejście jest surowo zakazane.
Grób Mahafaly / Fot. Danuta Rasała
Typowa dekoracja grobu Mahafaly / Fot. Danuta Rasała
Każda rodzina ma przynajmniej dwa grobowce, często z daleka od wioski. W jednym chowani są mężczyźni i chłopcy, w drugim kobiety i dziewczęta. Groby są malowane na zewnątrz i zwieńczone drewnianymi rzeźbami aloalo. Jeżeli malowidła zostaną zniszczone, wyznaczona osoba może dokonać poprawek. Poza tym przy grobach niczego nie wolno robić. Znaleźć tam można czaszki i rogi zebu oraz naczynia. Grób jest nowym domem zmarłego, ponieważ śmierć postrzega się jako przemianę w inną fazę życia.
Aloalo na grobie Mahafaly / Fot. Danuta Rasała
Aloalo na grobie Mahafaly / Fot. Danuta Rasała
Zmarły w 2016 roku na Madagaskarze misjonarz, ksiądz Marek Maszkowski CM twierdził, że grób to miejsce najświętsze, sacrum dla Malgasza.
– Absolutnie nic nie wolno zabrać, ruszyć z tego miejsca. Żadnego drzewka czy gałązki nie można ściąć. Uczestniczyłem w procesie wioskowym, dotyczącym małego chłopca, który nieopatrznie w okolicach grobowców Tsangam-bato zbierał chrust na opał. Żadne usprawiedliwienie, że nie wiedział, że to pierwszy raz, nie trafiało do starszyzny. Jednogłośnie zdecydowano, że rodzice dziecka muszą ofiarować wiosce krowę, a byli bardzo biedni. Nikt nie ma prawa wejść na teren cmentarza, o ile najstarszy z klanu rodzinnego (lonaka) nie wyrazi zgody i sam nie poprowadzi. Każde uchybienie w tym wypadku jest surowo karane, łącznie ze śmiercią. Tak się stało w 2011 roku w plemieniu Antyfasy (diecezja Fara-fangana). Dwóch braci, oczyszczając pole w pobliżu grobowców, wypalało zeschłą trawę i ścięte krzewy. Przy niespodziewanym podmuchu wiatru, ogień przerzucił się na pobliski lasek, w którym znajdują się grobowce. Starszy brat, próbując ratować młodszego, całą winę wziął na siebie. Niestety starszyzna wioski była nieugięta, a po odbyciu narady, wyrok był jednoznaczny – śmierć. Najpierw obcięto obu braciom ręce i nogi, a resztą ich ciał spalono – opisywał zdarzenie ksiądz Marek Maszkowski w Wiadomościach Misyjnych w 2012 roku.
Dojazd do Betioky / Fot. Danuta Rasała
Danuta Rasała, kielecka podróżniczka, która odwiedziła Madagaskar mówi, że to dziwny kraj, ponieważ fady nie jest np. kradzież bydła przez kandydata na męża wśród ludu Bara, a ten, kto trafi do więzienia staje się nawet bardziej atrakcyjny. Fady to pokazywanie na grobowce wyciągniętym palcem, jednak już można to robić dłonią zwiniętą w pięść. Podróżniczka postanowiła odwiedzić zakazane groby mimo, że to fady, a pojawienie się tam może grozić śmiercią.
– Nasz malgaski kierowca po długich perswazjach zgodził się pojechać z Tulear w rejon Betioky, gdzie mieliśmy nadzieję trafić do miejsca, w którym znajdują się groby ludu Mahafaly. Około 90-kilometrową drogę z trudem pokonaliśmy w ciągu dnia. Krajobraz jak z innej planety. Zakurzeni dojechaliśmy przed zachodem słońca. To rejon absolutnie nieturystyczny, wzbudzaliśmy więc ciekawość tubylców. Byli jeszcze bardziej zaskoczeni, gdy z pomocą naszego kierowcy próbowaliśmy wyjaśnić cel wizyty. Zaprowadzono nas na zadbany cmentarz chrześcijański, jednak nie o to nam chodziło. Tubylcy tłumaczyli, że innych cmentarzy nie ma. Ktoś jednak wyjawił, iż są, ale to bardzo święte miejsca, dostępne tylko dla tutejszych i nawet nasz kierowca, choć jest Malgaszem, nie może ich zobaczyć, ponieważ pochodzi z innego plemienia. Gdy zawiedzeni mieliśmy już wrócić, niespodziewanie doszedł do nas mężczyzna i powiedział, że za 20-30 EUR może nas jutro zaprowadzić do tajemniczych grobów. Powiedział także, gdzie mieszka. Wszystko miało się odbyć w tajemnicy. Rano jednak nie przyszedł, nie było go także w domu, przynajmniej tak nam mówiła rodzina. Pytaliśmy też w kuźni, w której pracował, ale nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie może być – wspomina Danuta Rasała wyrażając nadzieję, że nie spotkała go za to kara śmierci.
Grób Mahafaly / Fot. Danuta Rasała
– W drodze powrotnej z rejonu Betioky widzieliśmy liczne groby. Robią wrażenie opuszczonych. Leżą na wzgórzach, wśród skąpej roślinności i termitier. Postanowiliśmy, mimo sprzeciwu kierowcy, zrobić ukradkiem kilka zdjęć przy pomocy telefonu. Nagle, kilka godzin jazdy od Tulear, nie wiadomo skąd pojawiła się grupa kilkunastu mężczyzn. Mieli groźne miny i podniesione głosy. Jeden z nich mówił po francusku. Zrozumieliśmy, że zrobiliśmy coś bardzo złego, co tutaj podlega karze śmierci, nawet zabito tu turystę, a my zostaniemy aresztowani i musimy zapłacić karę – około 500 euro. Po prawie godzinnej rozmowie zdarzył się cud! Puszczono nas, zapłaciliśmy tylko karę, około 25 euro, co i tak jest tam sporym wydatkiem. Na szczęście nie kazano nam usunąć tych zdjęć, które już zrobiliśmy i mogę je pokazać – cieszy się Danuta Rasała.
Fady są na Madagaskarze silniejsze niż nowoczesność. Jeżeli Malgasze wierzą, że umiera tylko ciało, to lepiej nie penetrować miejsc, gdzie spoczywają ich szczątki, bo możemy spotkać jakąś zabłąkaną duszę.
Malowidło na grobie Mahafaly / Fot. Danuta Rasała