Ponad 8 tys. nowych zakażeń koronawirusem odnotowano ostatniej doby w Polsce. To o 2 tys. więcej przypadków, niż dobę wcześniej. Jednak porównując analogiczny okres w roku ubiegłym, to i tak zdecydowanie dużo mniej nowych zachorowań.
Jak powiedział wczoraj Adam Niedzielski, minister zdrowia, sytuacja jest poważna, ale porównując z rokiem poprzednim, szczególnie w kwestii zakażeń czy hospitalizacji, widać fundamentalną różnicę na plus.
Słowa te potwierdza także prof. Marcin Pasiarski, kierownik Kliniki Hematologii w Świętokrzyskim Centrum Onkologii. Jak mówi, pomimo dużego w ostatnich dniach wzrostu zachorowania na COVID-19, sytuacja i tak jest lepsza, niż rok temu, a to dzięki szczepieniom.
– Tę różnicę widać nawet u nas w szpitalu, dlatego że wykonujemy test każdemu pacjentowi przed przyjęciem do kliniki. W tym roku zdecydowanie mniejsza liczba pacjentów ten wynik ma dodatni. Ta różnica jest ewidentna i wynika wprost z wykonywania szczepień ochronnych i sytuacji, która to umożliwiła, czyli upowszechnienia tych szczepień i dużej do nich dostępności – mówi prof. Marcin Pasiarski.
Dotychczas przeciw COVID-19 w pełni zaszczepiła się niespełna połowa Polaków, co oznacza, że nie osiągnęliśmy jeszcze odporności populacyjnej. W związku z tym, nowych zakażeń będzie wciąż przybywać, uważa prof. Marcin Pasiarski.
– Gwałtowny wzrost zakażeń, mimo że już jakaś część populacji jest zaszczepiona, wynika z tego, że mamy do czynienia z odmianą wirusa, który jest dużo bardziej zakaźny. Wariat delta w stosunku do wyjściowego wariantu koronawirusa jest bardziej zakaźny o 60 proc., a odmiana delta plus, która już się do nas zbliża aż o kolejnych 20 proc. Obie te odmiany są wrażliwe na szczepionki, ale jeśli populacja nie jest wyszczepiona w odpowiedniej liczbie, to niestety ten efekt nie jest taki, jakiego byśmy oczekiwali – dodał prof. Marcin Pasiarski.
Obecnie w szpitalach z powodu zachorowania na COVID-19 hospitalizowanych jest ponad 5,4 tys. osób, podczas gdy w ubiegłym roku, w analogicznym okresie, 12 tys. pacjentów.