– Przyszedł czas na to, żeby zająć się badaniem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Wydaje nam się, że wszystko o niej wiemy, ponieważ znaczna część naszego społeczeństwa żyła w latach, kiedy ona rządziła, ale nie jest tak – mówi dr Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.
Dlatego została zorganizowana konferencja źródłoznawcza pod tytułem „PZPR w dokumentach. Wokół przydatności akt partyjnych do badania dziejów województwa kieleckiego w latach 1948-1975”.
– Jej celem jest pokazanie, jak partia oddziaływała na nasze społeczeństwo, jakie w tamtych czasach były skutki jej działalności i z jakim pokłosiem mierzymy się dzisiaj – wyjaśnia naczelnik.
– Partia infiltrowała życie społeczne, począwszy od takich dziedzin jak gospodarka, ideologia, polityka, sięgała właściwie do każdej dziedziny naszego życia. Jej celem była legitymizacja społeczna nowego ustroju, chęć wpłynięcia na społeczeństwo, by identyfikowało się z jej wartościami, czyli z przyjęciem ideologii komunistycznej i wszelkie te działania zmierzały ku temu – tłumaczy.
Manipulacje, propaganda zostawiły skazę
Dr Dorota Koczwańska-Kalita dodaje, że dane pokazują, że społeczeństwo polskie opierało się, i nie chciało do końca się utożsamić z tymi ideami, czego efektem były zrywy mające miejsce w okresie Polski Ludowej, a ostatecznym finałem była „Solidarność”.
– Niemniej nie możemy powiedzieć, że jeśli chodzi o naszą tkankę społeczną, naszą świadomość, partia nie pozostawiła skazy. Ta skaza jest widziana na każdym kroku dokonywane manipulacje, propaganda, która była wszechobecna, pozostawiły swoje piętno – zauważa.
Prof. Adam Massalski tłumaczy, że przedział czasowy, do którego odnosi się konferencja, jest uzasadniony.
– W 1948 roku powstała PZPR w wyniku połączenia Polskiej Partii Robotniczej oraz Polskiej Partii Socjalistycznej, z tym że trzeba pamiętać, że przed połączeniem wyeliminowano z grona PPS wszystkich przeciwników politycznych. Pozostali tylko sympatycy komunistów. Z kolei w 1975 roku nastąpiła zmiana granic województw, powstały małe województwa, nastąpiła zmiana administracyjna – wyjaśnia.
„Mane, takel, fares”
Marek Jończyk, z kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej przygotował referat na temat „Akta osobowe aktywu wojewódzkiego PZPR w Kielcach w latach 1948-1975”. Przyznał, że pierwsze co go uderzyło, kiedy zaczął badać temat, to „niezwykła mnogość i szczegółowość tego materiału”:
– Dotyczy to częstotliwości wytwarzania różnych raportów, sprawozdań, opinii. Nawet jest bardzo szeroka kolekcja dokumentów dotyczących osób wstępujących i z niej usuwanych. To jest wszystko zmierzone, niezwykle drobiazgowo. Bardzo ciekawym zagadnieniem jest działalność Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partyjnej. Na bieżąco sama partia monitorowała swoje szeregi, ilość przyjmowanych, odchodzących, skreślonych, zmarłych oraz „jakość” tych członków. Nie brakuje zapisów dotyczących okoliczności usuwania z partii. Kiedy przyglądałem się tym wszystkim materiałom nasuwała mi się biblijna przepowiednia: mane, takel, fares, zapowiadająca upadek Babilonu: wszystko policzone, zważone, podzielone – żartuje.
Marek Jończyk wyjaśnia, że dokumenty można analizować pod różnym kątem. On skoncentrował się głównie na władzach wojewódzkich.
– Przede wszystkim na egzekutywie, osobach, które sprawowały najważniejsze funkcje. Możemy prześledzić kariery polityczne, poczynając od najniższego szczebla: szeregowych pracowników, które później kończyły na wysokości sekretarza czy jako posłowie na sejm. Takim klasycznym przykładem jest osoba pierwszego sekretarza, Franciszka Wachowicza. Bardzo mocno biurokracja zaczyna się nasilać na przełomie lat 60 i 70. XX wieku. Żadne stanowisko w ówczesnej rzeczywistości, głównie w latach 70. nie mogło zostać obsadzone bez „błogosławieństwa” partii – stwierdza.
Początki działań
Z akt można zobaczyć, jakie techniki socjotechniczne stosowała władza, jak starannie dobierała współpracowników, a nawet powiązać wpływ wydarzeń w kraju na liczebność partii w regionie.
– Na przykład dobrze widać, że wydarzenia grudniowe roku 1970 zaowocowały tąpnięciem w naszym regionie, a potem znów widać przyrost liczby członków – zauważa Marek Jończyk.
Historyk mówi, że materiał jest ogromny i wymaga olbrzymiego nakładu pracy, dużej cierpliwości oraz czasu. Poskreśla, że dotychczas nieliczni zaglądali do tych dokumentów.
– Sądząc po wpisach do kart Archiwum Państwowego niewielu historyków w ogóle decydowało się, żeby rozpocząć analizę tych materiałów, niektórych z nich nawet nikt wcześniej nie przeglądał. Można powiedzieć, że nasza grupa wykonuje pionierską pracę analizując te bardzo obszerne materiały – zaznacza.
Konferencję źródłoznawczą zorganizowały: kielecka delegatura Instytutu Pamięci Narodowej, Instytut Historii UJK oraz Archiwum Państwowe w Kielcach.