W 7. kolejce PGNiG Superligi mężczyzn piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce pokonali w Hali Legionów MMTS Kwidzyn 41:29 (18:15).
Tylko w pierwszej połowie spotkanie miało wyrównany przebieg, a goście starali się nawiązać równorzędną walkę. Po przerwie dominacja kielczan nie podlegała dyskusji.
– Cieszę się, że w końcu udało nam się zagrać dwa spotkania z rzędu na fajnym, wysokim poziomie. Teraz tę tendencję trzeba podtrzymać, bo wiemy, kto jest naszym następnym przeciwnikiem – powiedział Krzysztof Lijewski. – Wracając do meczu, pierwsza połowa nie wyglądała aż tak dobrze, jak byśmy sobie tego życzyli. Przeciwnik wykorzystywał wszystkie nasze błędy w ataku pozycyjnym, a tych błędów było bardzo dużo. Na nie właśnie trener Talant zwrócił uwagę w przerwie i w drugiej połowie już ich było mniej. Michał Olejniczak fajnie kierował grą w ataku, zagrywki nam wychodziły. Cieszymy się też, że Damian Domagała mógł pograć troszeczkę więcej czasu. Cały mecz zagrał Czarek, Faruk zagrał większą część spotkania. Liderzy mieli czas na odpoczynek, a młodzież stanęła na wysokości zadania – nie krył zadowolenia drugi trener mistrzów Polski.
– Popełniliśmy zbyt dużo błędów w drugiej połowie. Było zbyt dużo bojaźni w ataku. Z tego powodu mam trochę żalu do chłopaków, natomiast musimy sobie zdawać sprawę, że jesteśmy trochę porozbijani – wyjaśnił Zbigniew Markuszewski. – Tego meczu nie wytrzymaliśmy fizycznie – ocenił szkoleniowiec przyjezdnych.
Łomża Vive: M. Kornecki, Wolff – Vujović 4, Sanchez, Olejniczak 1, Sićko 5, Tournat 5, Yusuf 6, Kulesz 4, Moryto 10, Surgiel 4, Domagała, Karalek, Gudjonsson 2. Kary: 8 minut.