– Moje życie jest takie, że można by z niego zrobić parę filmów – mówił we wtorek (19 października) Rafał Olbiński. Ten pochodzący z Kielc, światowej sławy artysta wziął udział w finisażu wystawy swoich prac.
Był także gościem spotkania wieńczącego III Ogólnopolską Konferencję Naukową Muzeoterapia, która przez dwa dni odbywała się w Muzeum Narodowym w Kielcach.
Ekspozycja „Rafał Olbiński. Wystawa monograficzna” była dostępna dla zwiedzających od 1 lipca tego roku. Znalazło się na niej ponad 300 prac, dokumentujących drogę tego twórcy. Są to m.in. okładki czasopism, płyt, obrazy, plakaty, reklamy, a także rzeźby.
Ta wystawa niejako wpisała się w jubileusz 50-lecia pracy twórczej Rafała Olbińskiego, który wypadł w 2020 roku. Jednak artysta, jak sam mówi, nie zerka w przeszłość.
„Dzieciństwo mnie ukształtowało”
– Moje życie jest takie, że można by z tego zrobić parę filmów sensacyjnych. Najpierw miałem być architektem, potem byłem dizajnerem, robiłem plakaty, byłem scenografem, pisałem, itd. Robiłem mnóstwo rzeczy i cały czas to płynie. Trudno mi podsumować ten czas, bo staram się… Nie, nie staram się, nawet nie mam czasu patrzeć wstecz – wyjaśnia.
Rozmawiamy w Dawnym Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach, a tu o wspomnienia łatwiej.
– Patrzę przez okno, widzę kielecką katedrę i przypomina mi się moje dzieciństwo – przyznaje Rafał Olbiński.
– Szwendałem się koło niej, a prawie po przeciwnej stronie było gimnazjum Żeromskiego, w którym się uczyłem, więc to są moje strony – dodaje.
Więcej o dzieciństwie spędzonym w Kielcach opowiada podczas spotkania w ramach konferencji Muzeoterapia.
– Dziecko jest ojcem człowieka, i to w jaki sposób mnie dzieciństwo ukształtowało, to taki teraz jestem, takie też jest moje malarstwo – tłumaczy.
Przywoływał powojenne czasy w czarno-białych Kielcach, które dla niego były miejscem przygody: zabaw w wojnę, rzucania niewypałów, ale też nauki u najlepszych, bo jeszcze przedwojennych profesorów i spotkań z literaturą, między innymi z mitami greckimi. Wspominał bajki czytane przez mamę, ale też opowiedział, jak w głowie dziecka zapisały się wydarzenia roku 1946 czyli pogromu kieleckiego.
Plany na jutro
– Moja droga artystyczna zaczęła się po studiach, kiedy postanowiłem być tak zwanym bohemian artist – wspomina Rafał Olbiński.
– Czyli przymierać głodem, malować to co lubię, kochać się beznadziejnie w pięknych kobietach – to wszystko, co w piosence „La Boheme” Charles Aznavour tak pięknie opisał. Tylko to nie był Paryż a Warszawa. Zresztą Paryż też potem był, potem Nowy York. Więc przeżyłem te piękne rzeczy. To, co zostało pokazane tu w Kielcach, na wystawie, to na pewno było wspomnienie, ale z drugiej strony też zaproszenie do tego, co będzie jutro. Bo najbardziej mnie interesuje to, co będzie jutro – zaznacza.
Planów ma wiele.
– Cieszę się, bo będę uczestniczył w wystawie, zresztą jako jedyny Polak, w pawilonie Unii Europejskiej na Biennale Sztuki w Chińskim Muzeum Narodowym w Pekinie w styczniu. Jestem tym podekscytowany, a w międzyczasie wiele obrazów do namalowania, film do zrobienia – wymienia.
Czas na film
Film w twórczości Rafała Olbińskiego jest nowością.
– Zacząłem dokument, paradokument – impresje surrealistyczne na temat obrazów, ale w tej materii dopiero raczkujemy, więc dopiero za rok będę mógł coś konkretnego powiedzieć na ten temat – zastrzega.
Zdradza jednak, że w filmie zobaczymy jego prace ożywione, animowane.
– Sztuka, która ma być sztuką ważną, musi być prawdziwa i uczciwa. To znaczy, że nie może oszukiwać. To musi się gdzieś tam w artyście narodzić – mówi odwołując się do tematu konferencji, czyli „Muzeoterapii”.
Dodaje też, że pierwsze wrażenie, kiedy oglądamy jakąś pracę, jest emocjonalne.
– Nie ważne czy to jest obraz czy tkanina. Nie zastawiamy się, jak to zostało zrobione, jak tkaczka tkała. Jednym z kryteriów sztuki jest to olśnienie, które to dzieło sztuki nam oferuje – zauważa
Choć finisaż już za nami, prace Rafała Olbińskiego będzie można oglądać w Kielcach do 31 października.