Poprawczak dla księży, więzienie carskie, najcięższy zakład karny II Rzeczypospolitej i obóz, w którym Niemcy wymordowali tysiące jeńców. To także są dzieje Świętego Krzyża.
Po kasacie klasztoru w 1819 roku, na Świętym Krzyżu zostało dwóch benedyktynów, którzy na mocy decyzji biskupa sandomierskiego pod pieczą proboszcza Słupi odprawiali tu msze. W następnych latach na Świętym Krzyżu zamieszkiwało od 3 do 5 benedyktynów. Ich trzecim przeorem, od 1829 roku, był ojciec Tomasz Dudziński, który przeżył wszystkich współbraci i od 1840 roku, do śmierci w roku 1854, pozostał już sam jako opiekun sanktuarium.
Zwiedzających Łysą Górę oprowadzał, relikwię św. do uczczenia i obejrzenia przedstawiał, i rozdawał na pamiątkę podwójne krzyżyki z drzewa modrzewiowego wyrabiane, i przez siebie poświęcane” – pisał ksiądz Józef Gacki w wydanej w 1873 roku w Warszawie monografii.
Poprawczak dla księży
Jeszcze za życia ojca Dudzińskiego w opustoszałym na Łysej Górze klasztorze pojawili się nowi mieszkańcy. Byli nimi, skazani wyrokami sądów kościelnych, księża. Instytut Księży Zdrożnych przeniesiono tu z Liszkowa w diecezji augustowskiej. Na mocy ukazu wydanego w Petersburgu w 1849 roku, trzy lata później klasztor zamieszkali już regens instytutu, ojciec duchowny, intendent, pisarz i 20 księży demerytów. Wybierając Święty Krzyż na poprawczak dla księży z całego Królestwa Polskiego, kierowano się względami ekonomicznymi – taniej było przewozić zepsutych księży w to miejsce, niż na nadniemeńskie obrzeża. Centralnie położony były klasztor, stał jednocześnie w odosobnieniu, był tu czynny kościół i opuszczone trzy dekady wcześniej pomieszczenia poklasztorne.
Do Instytut Księży Zdrożnych trafiali skazani za pijaństwo, nierząd, włóczęgostwo, przeniewierzenie się powołaniu i obowiązkom księdza lub zakonnika oraz za wykroczenia polityczne. W księżym poprawczaku obowiązywał regulamin, który pozwalał utrzymać niesfornych i obdarzonych słabą wolą w ryzach, a także sprzyjał resocjalizacji. Obowiązywała ścisła kontrola wszelkiej aktywności w miejscu odosobnienia i poza nim. Część programu resocjalizacji stanowiły „próby”. To, trwające od jednego do kilku miesięcy, pobyty w okolicznych parafiach, mające sprawdzić, czy resocjalizowany ksiądz może już zakończyć odbywanie kary. Surowe, zbliżone do więziennych, warunki w byłym klasztorze miały wytworzyć w osadzonych przemożną chęć powrotu do świata za murami, a odcięcie od wszelkich uciech dawało czas na kontemplację, modlitwę, rozmyślanie o popełnionych błędach i lekturę ksiąg pobożnych.
Księża demeryci byli ściśle rozliczani z rozwijania swego życia duchowego – pisali rozprawki z dziedziny teologii i nauk moralnych, zdawali egzaminy z tych dziedzin. Pomagały im w tym modły, kazania, wykłady i dysputy, ale też indywidualne lektury. Na czytanie książek przeznaczali 8 do 10 godzin dziennie korzystając ze specjalnie wyposażonej, bogatej biblioteki, którą umieszczono na pierwszym piętrze. Prawdopodobnie w tym samym miejscu, gdzie wcześniej mieściła się zlikwidowana biblioteka klasztorna. Biblioteka księży demerytów liczyła 212 ściśle wyselekcjonowanych pozycji w 525 tomach i 736 woluminach.
Koniec poprawczaka na Łysej Górze wiąże się z powstaniem styczniowym 1863 roku. W byłym klasztorze na Świętym Krzyżu kwatery powstańcze mieli generałowie Langiewicz i Hauke-Bosak, a ówczesny regens Instytutu Księży Demerytów ksiądz Kacper Kotkowski został komisarzem pełnomocnym Rządu Narodowego na województwo sandomierskie. Do powstania dołączyli również księża demeryci.
Święty Krzyż. Ogólny widok zabudowań więziennych (1926 r.) / Fot. nac.gov.pl
Świętokrzyski Sachalin
Powstańczy epizod w dziejach Świętego Krzyża przesądził w wielkiej mierze o jego następnych latach. W dwie dekady po upadku narodowego zrywu urządzono tu ciężkie więzienie, nazywane polskim Sachalinem. Decyzję w tej sprawie Rosjanie podjęli w 1884 roku, a już niedługo potem rozpoczęto prace budowlane i remontowe. Wokół więzienia wzniesiono mur, urządzono szpital, kaplicę i warsztaty: ślusarski, stolarski, tkacki, szwalnię i piekarnię.
Pierwsi osadzeni Opatowskiego Więzienia Karnego, przemianowanego później na Kieleckie Więzienie Poprawcze, pojawili się tu w 1886 roku. Przebywało tu jednocześnie kilkuset aresztantów, a podłe warunki: wilgoć, brak ogrzewania, przeciągi, ostry klimat, rygor i niedożywienie więźniów sprawiały, że duża ich część zapadała na ciężkie choroby i umierała. W roku 1889 na przykład, kiedy liczba więźniów wynosiła 450, 236 chorowało i 27 zmarło. Później nie było lepiej. W więzieniu wielokrotnie wybuchały bunty, najczęściej skutecznie tłumione. Najgłośniejszy i najbardziej powszechny rozpoczął się w 1904 roku głodówką, po której nastąpiło niszczenie sprzętów, wyłamanie krat i drzwi. Nie wiadomo, ilu więźniów wtedy opuściło święty Krzyż, jednak według Włodzimierza Matysiaka, autora „Historii więzienia na Świętym Krzyżu”, ucieczka miała charakter masowy. W ten sposób zbiegowie antycypowali słynne zdanie umieszczone w przedwojennych latach po wewnętrznej stronie więziennej bramy „Idź z Bogiem i nie wracaj”.
Więzienie carskie na Świętym Krzyżu faktycznie zakończyło swoją działalność w 1914 roku, kiedy wkroczyli tu Austriacy, choć jeszcze po powrocie Rosjan w 1915 roku podjęto najprawdopodobniej nieudane próby jego reaktywacji.
Święty Krzyż. Policjanci z karabinami przed bramą więzienia podczas buntu więźniów (1925 r.) / Fot. nac.gov.pl
Polskie Alcatraz
Opustoszałe więzienie na Świętym Krzyżu zostało w ostatnich trzech latach wojny skutecznie splądrowane. Miejscowi biedni ludzie ukradli wszystko – od ruchomego wyposażenia, po drzwi, okna, a nawet deski sufitowe. Przeprowadzony po odzyskaniu niepodległości remont był tak powierzchowny, że potem zemścił się licznymi ucieczkami przez sufit właśnie. Sklecony był z jodłowych desek, które najpierw poddały się kornikowi, a później szukającym drogi do wolności więźniom. Dopiero po jakimś czasie znaleziono sposób na te ucieczki, ustawiając na strychu dodatkowe straże.
W międzywojennej Polsce więzienia dzieliły się na trzy kategorie, a Święty Krzyż należał do tej pierwszej, o zaostrzonym rygorze. Powszechnie, zapewne słusznie, uchodził za najcięższe więzienie Rzeczypospolitej.
Święty Krzyż. Więźniowie podczas pracy w warsztacie krawieckim i introligatorskim (1933-1935 r.) / Fot. nac.gov.pl
Najsłynniejszymi więźniami polskiego „Alcatraz” pozostaną z pewnością Stepan Bandera i Sergiusz Piasecki. Pierwszy – przywódca ukraińskich nacjonalistów – skazany na zamienioną w dożywocie karę śmierci za zamach na ministra Bronisława Pierackiego, był najpilniej strzeżonym więźniem na Łysej Górze. Wielokrotnie podejmowano próby odbicia go z Świętego Krzyża, co Tadeusz Jaworski, więzień bezterminowy, skwapliwie wykorzystał. Pod pretekstem przekazania poufnej informacji poprosił o widzenie w cztery oczy z długoletnim naczelnikiem więzienia Mieczysławem Butwiłowiczem. Gdy do niego doszło, poinformował o planowanej akcji odbicia Bandery. W zamian domagał się złagodzenia odbywanej kary. Naczelnik zgodził się, pod warunkiem, że informator dostarczy dowody. Podczas powtórnego spotkania więzień pokazał „dowód” – białą kartkę. Czytana pod światło miała zawierać informacje o planowanej akcji. Gdy naczelnik podszedł do lampy, Jaworski zaczął go dusić. Po skutecznej obronie Butwiłowicza, któremu na pomoc przyszli zaalarmowani rumorem strażnik i urzędnik, okazało się, że skazany nie miał żadnych informacji, a tylko swój, bardzo prosty plan – chciał udusić naczelnika, sterroryzować i zastrzelić strażników, a następnie uciec.
Święty Krzyż. Mieczysław Butwiłowicz, naczelnik Więzienia Ciężkiego na Świętym Krzyżu. Fotografia sytuacyjna (1933 r.) / Fot. nac.gov.pl
Sergiusz Piasecki to jedna z najbarwniejszych postaci, o której przychodzi tu opowiedzieć. Z ojca Polaka, matki Białorusinki, pospolity gangster, przemytnik i hulaka, agent polskiego wywiadu i bohater wojenny, trafił do więzienia na Świętym Krzyżu po napadzie rabunkowym, za który dostał karę śmierci, zamienioną przez Prezydenta RP na 15 lat. Osadzony na Świętym Krzyżu za bunt w innym zakładzie karnym, był jednym z najbardziej niepokornych więźniów. Powoli jednak doznawał przemiany – czytał Biblię, uczył się niemal od podstaw języka polskiego i zaczął pisać wspomnienia. Pierwsze jego dwie książki skonfiskował kontrwywiad, ponieważ zawierały tajemnice wojskowe. Trzecią był „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” – na poły autobiograficzna powieść przedstawiająca początek lat dwudziestych na pograniczu polsko-sowieckim. Po przedostaniu się na zewnątrz stała się sensacją w świecie literackim II Rzeczypospolitej. Dzięki staraniom Melchiora Wańkowicza, który odwiedził Piaseckiego w więzieniu oraz wspólnej akcji polskich pisarzy, autor „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” został warunkowo zwolniony i natychmiast stał się ozdobą międzywojennych salonów.
Później zapisał się jeszcze w historii drugiej wojny światowej jako bohater polskiego podziemia, a jego książka została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków.
Święty Krzyż. Ogólny widok zabudowań więziennych (1926 r.) / Fot. nac.gov.pl
Lager Heilig Kreuz
Gdy na Święty Krzyż wkroczyli Niemcy – zlikwidowali więzienie. Gestapo podjęło śledztwo w sprawie rozstrzelania 4 września 1939 roku 87 więźniów osadzonych za szpiegostwo na rzecz III Rzeszy. W 1941 roku w budynkach byłego klasztoru i więzienia stacjonowali niemieccy żołnierze, którzy niedługo później wyjechali na wschodni front. Więzienie na Świętym Krzyżu zostało wówczas przemienione w obóz jeniecki Lager Heilig Kreuz. Pierwsi jeńcy sowieccy trafili tam w październiku, a do końca 1941 roku było ich już ponad trzy tysiące. Warunki w obozie były tragiczne – trzypiętrowe prycze, przeładowane do granic możliwości cele, fatalne warunki sanitarne (brak wody do mycia). Głodowe racje i ciężka praca, do której byli zmuszani jeńcy, sprawiły, że rozprzestrzeniał się tyfus i wiele innych chorób. Zdesperowani jeńcy dopuszczali się kanibalizmu. W Archiwum Akt Nowych znajduje się raport polskiego wywiadu, w którym czytamy:
Jeden z agentów naszego wywiadu był świadkiem, jak do umierającego jeńca doskoczyło kilku współtowarzyszy i rozpruwając mu brzuch wydarło wątrobę” (cyt. za Włodzimierzem Matysiakiem)
Niemcy zlikwidowali obóz w czerwcu 1942 roku. Według szacunkowych danych, do tego czasu zginęło około sześciu tysięcy jeńców. Chowano ich poniżej klasztoru, na polanie Bielnik.
Kiedy mówimy o Świętym Krzyżu jako miejscu wyjątkowym, nigdy nie możemy zapomnieć tej karty jego dziejów, która sprawiła, że jest też świadkiem masowego cierpienia ludzkiego i zbiorową nekropolią. Jego dzieje są historią tych ziem, w której obok czasu wzlotów, były też chwile niewyobrażalnych tragedii.
Plan więzienia na Świętym Krzyżu. Ilustracja z książki Włodzimierza Matysiaka „Historia więzienia na Świętym Krzyżu. 1886-1939”, Kielce 2006, str. 99