Obserwacja pajęczej sieci, wyglądu mrowiska albo snującego się dymu pozwalały mieszkańcom dawnej wsi przepowiedzieć aurę na najbliższe dni i miesiące. Dziś prognozy pogody kreują superkomputery i satelity, a ludowe przepowiednie są tylko ciekawostką urozmaicającą występy „pogodynek”. Ale czy na pewno powinniśmy je lekceważyć?
Komu z nas na widok nisko latających jaskółek nie przeszło przez myśl, że pewnie niedługo spadnie deszcz? Ślady ludowej meteorologii nadal istnieją w naszym życiu, choć mamy do nich raczej nonszalanckie podejście. Zupełnie inne niż nasi przodkowie.
Jak ptoki latajo wysoko, to będzie ładno pogoda, bo muchy i inse roboki fruwajo tyz wysoko. Ptok, zeby złapać tako muche, musioł pofrunoć tyz bardzo wysoko” – wyjaśniał niniejszą obserwację Lech Łysak z Woli Jachowej w książce profesora Stanisława Cygana zatytułowanej „Z gwary świętokrzyskiej”.
Według niego, zwiastunem deszczu była także natarczywość much, które intensywniej niż zwykle kąsały ludzi.
Na niepogodę to muchy okrutnie gryzo cłowieka i muso się nazreć, bo jak będzie loł desc, to nie bedo mogły nikiej lotać i cokolwiek se pożreć”
Nowoczesna meteorologia nie bierze jednak tych teorii na serio.
– Zwierzęta faktycznie zmieniają swoje zachowanie, lecz w obliczu już dokonanych zmian w pogodzie. Owszem zmiany temperatury i wysokości górowania słońca nad horyzontem wymuszają w świecie fauny pewne odruchy, ale mają one przede wszystkim chronić przed chłodem i głodem. Jest to zatem po prostu instynkt zachowania gatunku – przekonuje Marek Stefaniec z Polskiego Radia Kielce.
Mieszkańcy dawnej wsi kieleckiej wierzyli w skuteczność swoich obserwacji. Krowy grupowo pokładające się na polach zwiastowały zbliżającą się burzę, psy jedzące trawę i koty czyszczące sobie uszy – deszcz / Fot. Robert Felczak
Dobra pogoda na przetrwanie
Mieszkańcy dawnej wsi kieleckiej wierzyli jednak w skuteczność swoich obserwacji. Od sprzyjającej aury zależał bowiem urodzaj na polach, a od niego przetrwanie rodziny. Gospodarze martwili się, gdy przyroda wieszczyła intensywne burze w lipcu lub silne przymrozki wiosną, te mogły pozbawić ich plonów, sprowadzić na rodzinę biedę i głód. Wiejskie dzieci od małego uczone były ludowych sposobów przepowiadania pogody i angażowane przez starszych do obserwacji natury: (…) mój dziadek Jedrek ksyne pokozoł mi, jak przepowiadać te pogode. Nakozoł mi, zebym co wiecór wychodzieł na pole i łobserowowoł zachodzoce słońce i te chmury, chtóre zbierały się wokoło cerwóny tarcy. Kiedy tarco beła bardzo jaskrawo – cerwóno, to miała być ładno pogoda; na drugi dziń – nie bedzie loł desc. Jak zbierały się chmury na tarcy i jo zasłoniały, to na drugi dziń bedzie pochmurne, a nawet może loć desc. Dlatego nakazowoł, zebym patrzoł na północ i na Łysice, czy jest zamglono, bo jak beła zamglono, to na pewno na drugi dziń będzie pogoda descowo. Łodwrotnie się dzioło z pogodom jak Łysica beła cysto, ze mozno beło rachować jedlice w tym lesie, to na pogodę” – relacjonował Lech Łysak.
Niektórzy przepowiadali pogodę po tym, jak daleko echo niosło się po polach – im dalej tym cieplej i bezdeszczowo. Inni bacznie obserwowali zachowanie domowych zwierząt. Krowy grupowo pokładające się na polach zwiastowały zbliżającą się burzę, psy jedzące trawę i koty czyszczące sobie uszy – deszcz. Gdy kocie futerko zaczynało się elektryzować oznaczało to, że pogoda zmieni się na lepszą. W końcu września przyglądano się kwiatom wrzosu. Ważne było usytuowanie i obfitość kwiatu na łodydze. Jeśli wrzos był ubogi w kwiat, zima miała być lekka, a gdy był obfity – ciężka. – Na kwiat trza beło patrzeć: łod ziemi – pocotek zimy, scyt kwiatu – koniec zimy – instruował Lech Łysak. Wskazówki na pogodę długoterminową dawały mrówki, które budując latem dorodne i wysokie kopce przepowiadały tym samym wczesną i mroźną zimę. Gdy myszy polne intensywniej niż zwykle uwijały się przy robieniu zapasów na zimę, było niemal pewne, że szybciej niż zwykle ściśnie tęgi mróz. Zwiastunami obfitych opadów śniegu były kuropatwy, które pojawiały się w pobliżu ludzkich domostw.
– Na zime to mozno beło przepowiedzieć pogode poprzez łobserwowanie w dniu św. Bartłomieja, jak idzie dym z kómina. Jak sed wysoko to zima mo być letko, a jak dym krecieł się nisko, to zima miała być bardzo ciezko. Nalezało bez cały dziń wochać, skod wieje wiater, bo jak wioł ze wschodu i północy to zima będzie mroźno i ciezko, a jak wioł z zachodu i południo, to nie trza beło sie bać zimy. Zawdy ta przepowiednio sie sprowdzała – przekonywał Lech Łysak.
Marek Stefaniec uważa, że we współczesnym prognozowaniu wiedzę czerpaną z mądrości ludowych bardziej traktuje się jako ciekawostkę będącą urozmaiceniem numerycznych prognoz przekazywanych przez prezenterów pogody, lecz obserwacja dymu snującego się z komina ma pewne naukowe uzasadnienie.
– Bardziej sprawdzalną metodą przewidywania aury od obserwacji zachowania zwierząt jest obserwacja elementów związanych bezpośrednio z czynnikami atmosferycznymi takimi jak: zachód i wschód słońca, nasilający się wiatr wieczorem, czy też barwa chmur o zmierzchu przy zachodzącym słońcu, a także odgłosy z daleka bardziej lub mniej słyszalne oraz dym unoszący się z kominów oraz jego zachowanie. W tym przypadku prognozowanie odbywa się na zasadzie analogii, w której przykładowo zmiana ciśnienia atmosferycznego ma wpływ na wspomniany dym z komina i przy wysokich wartościach przy wylocie układa się on równolegle do dachu zwiastując kontynuację pogody wyżowej – wyjaśnia.
Bardziej sprawdzalną metodą przewidywania aury od obserwacji zachowania zwierząt jest obserwacja elementów związanych bezpośrednio z czynnikami atmosferycznymi takimi jak: zachód i wschód słońca, nasilający się wiatr wieczorem, czy też barwa chmur o zmierzchu przy zachodzącym słońcu / Fot. Robert Felczak
Pajęcza sieć jak mapa pogody
Pająki żyjące w pobliżu ludzi były przez ówczesnych traktowane jak nieomylni synoptycy. Wnikliwa obserwacja ich zachowania przekazywała mieszkańcom dawnej wsi wyczerpującą wiedzę na temat czekających zmian atmosferycznych. Gdy pająk był ospały, siedzący w ukryciu, oczekiwano deszczu. Gdy w trakcie słoty ożywiał się, zaczynał budować pajęczynę, wyglądano słońca. Pająk potrafił też przewidzieć silne wiatry, wówczas przestawał budować sieć, a skupiał się jedynie na umacnianiu nici bocznych. Gdy w zimie wędrował po ścianach domu przekazywał informację, że oto zbliża się odwilż. Rodryg Zakrzewski w wydawnictwie zatytułowanym „Zarys meteorologji praktycznej czyli prognostyki odmian powietrza podane na podstawie badań przyrody” z 1928 roku, poświęca wiele miejsca talentom meteorologicznym pająków, oto niewielki fragment opisu ich niezwykłych zdolności:
„Jeżeli pająk siedzi w pośrodku swej tkaniny, nie ma skurczonych nóg i trzyma je jakby chciał skoczyć będzie wkrótce upał i burza, ale przemijająca. Kiedy pająk swoją siatkę opuszcza i zajmuje miejsce w kącie, główne sieci, i do tego siatki opuszczone i podarte nastąpi burza, jeżeli połączoną ma być z ulewami to i część swego mieszkania opuszcza. Jeżeli latem pod wieczór ma nastąpić burza, to pająki przepowiadają to 6-8 godzin naprzód tem, że część słabych nitek zjadają, tak, że często główne tylko nici pozostają, a to stosownie do większej lub mniejszej siły nastąpić mającej burzy. Jeżeli przy burzy i wicher ma być, to pozostałe główne nici podwajają, a to stosownie do siły i czasu trwania orkanu. Jeżeli jeszcze podczas trwania burzy z ukrycia wychodzą i biorą się pilnie do budowy sieci, to można być pewnym, że się niebawem rozjaśni i będzie piękna pogoda. Przy nastaniu długotrwałego deszczu giną. Jeżeli się jednak gromadnie ukażą i pilnie przy budowie sieci pracować zaczynają, rozjaśni się i nastąpi w przeciągu 48 godzin pogoda”.
Gdy nauka całkowicie przejęła władzę nad meteorologią, a ludzie dzięki radiu zaczęli mieć dostęp do prognoz pogody, obserwacja pająków straciła sens.
Pająki żyjące w pobliżu ludzi były przez ówczesnych traktowane jak nieomylni synoptycy. Pająk ospały, siedzący w ukryciu – oczekiwano deszczu. Gdy w trakcie słoty pająk się ożywiał i zaczynał budować pajęczynę – wyglądano słońca. Pająk potrafił też przewidzieć silne wiatry – przestawał budować sieć, skupiał się na umacnianiu nici bocznych / Fot. Robert Felczak
Radary prześwietlają chmurę
– Współcześnie najpopularniejszą i dość dokładną metodą prognozowania jest modelowanie numeryczne przy pomocy superszybkich mocy obliczeniowych komputerów. Polega ona na zebraniu i porównaniu najważniejszych czynników atmosferycznych na określonym obszarze takich jak: ciśnienie, temperatura czy wiatr i przetworzenie ich w celu opracowania prognozy dla kolejnych obszarów przed nadejściem zmian – wyjaśnia Marek Stefaniec. I uzupełnia: – Z kolei dane synoptyczne potrzebne do opracowywania prognoz są czerpane z pamięci urządzeń do ich pomiaru zainstalowanych na satelitach, statkach i samolotach. Najlepszym źródłem są tu dane z sond aerologicznych wykonywanych na obszarach praktycznie wszystkich państw na świecie metodą wypuszczenia do atmosfery tzw. balonu sondażowego wraz z instalacją do pomiaru temperatury, punktu rosy, kierunku i siły wiatru i tym podobnych. W ten sposób badany jest cały profil troposfery nawet do wysokości 15 km, czyli warstwy, w której zachodzą zmiany bezpośrednio i pośrednio wpływające na pogodę przy ziemi. Po zebraniu danych są one wysyłane drogą radiową do urządzeń odbiorczych na ziemi i przetwarzane na informacje ogólnodostępne w postaci prognoz pogody w radiu, telewizji i w sieci internetowej.
Zagrożenia burzowe i deszcze wyłapują także radary meteorologiczne zainstalowane na ziemi, które wykorzystują fale elektromagnetyczne do prześwietlenia chmury sprawdzając zawartość wody, gradu czy też śniegu.
Współczesny świat błyskawicznie analizuje i przetwarza, podaje nam wszystko na tacy. Dostęp do aktualnej prognozy pogody mamy wszędzie i zawsze. Żyjemy zbyt szybko, aby wsłuchiwać się w rytm natury, a ona sama powoli znika z naszej przestrzeni. Pewnie rację mają malkontenci mówiący, że metody przepowiadania pogody naszych przodków były mało doskonałe, lecz czy kosmiczna technologia taką jest?
– W tej dziedzinie mylą się nawet wytrawni synoptycy i uczeni meteorolodzy. Czyż zatem można mieć pretensje o drobne nieścisłości do maleńkiej polnej myszki czy pająka snującego sieć w rogu starego zapiecka? – zastanawia się Marek Stefaniec.
(…) mój dziadek Jedrek ksyne pokozoł mi, jak przepowiadać te pogode (…)nakazowoł, zebym patrzoł na północ i na Łysice, czy jest zamglono, bo jak beła zamglono, to na pewno na drugi dziń będzie pogoda descowo. Łodwrotnie się dzioło z pogodom jak Łysica beła cysto, ze mozno beło rachować jedlice w tym lesie, to na pogodę – relacjonował Lech Łysak z Woli Jachowej w książce profesora Stanisława Cygana zatytułowanej „Z gwary świętokrzyskiej” / Fot. Robert Felczak