W Sadowiu odkryto cmentarzysko kultury amfor kulistych. Prawdopodobnie to największe stanowisko w naszym regionie.
W tym roku archeolodzy przebadali dwa ary, na których znaleziono cztery kolejne groby. Łącznie udokumentowano ich już trzydzieści. Do tej pory największym tego typu znaleziskiem było cmentarzysko w Złotej koło Sandomierza, gdzie znaleziono trzydzieści jam grobowych datowanych na 4 tys. lat przed Chrystusem.
Jak informuje dr Wojciech Pasterkiewicz, archeolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego, jeden z odkrytych grobów jest wyjątkowy i najbogatszy na całym cmentarzysku. Jego konstrukcja jest niespotykana na tych terenach. Przybiera on kształt regularnej kamiennej skrzyni, dość głębokiej, zbudowanej z dużych płyt kamiennych.
Archeolog przypuszcza, że kamienie mogły pochodzić z pobliskiego Podola, bądź Czerwonej Góry. Z kolei tego typu grobowce budowano dalej na wschód, niż Sadowie. Wojciech Pasterkiewicz wymienia tutaj choćby tereny na Ukrainie: Wołyń i Podole, ale też Wyżynę Lubelską. Prawdopodobnie jacyś ludzie z tamtych terenów przywędrowali w te rejony z powodu złóż pożądanego ówcześnie krzemienia pasiastego czy czekoladowego. Kultura amfor kulistych kojarzona jest też z powszechną uprawą roli, więc być może migrację uzasadniały dobrej jakości gleby.
Badacze rozbiorą grób i zabiorą kamienie, które przeszkadzały rolnikowi uprawiającemu pole. Za każdym razem wystające fragmenty grobu napotykały na pług. Konstrukcja jamy wskazuje, że najprawdopodobniej w tym miejscu pochowana była ważna dla rodziny osoba. Z pewnością grób został też zrabowany, bo ze szkieletu pozostała tylko czaszka i potłuczone naczynia. Mimo to udało się znaleźć ciekawe przedmioty. To m.in. wyroby krzemienne: dwie siekierki, dłuto, dwa naczynka, ale też paciorek bursztynowy, prawdopodobnie z rejonów Bałtyku. Na pewno paciorków było więcej, ponieważ bursztyn stanowił element ówczesnej biżuterii, z której robiono naszyjniki lub kolie.
Druga jama była już zupełnie inna, ale też ciekawa, w typie tzw. domku dla zmarłych. Zbudowano drewnianą konstrukcję w formie szałasu, po czym została spalona razem ze zmarłym. Pogorzelisko było uprzątnięte, ale udało się znaleźć część przyziemną grobu, a także nadpalone fragmenty kości i bardzo dużą ilość węgla drzewnego, a także ślady po ogniu.
Pozostałe dwa groby są zwierzęce. W jednym znajdowała się świnia, w drugim krowa. Co ciekawe, tam także odnaleziono naczynia. Jak wyjaśnia Wojciech Pasterkiewicz, chowanie zwierząt gospodarskich nie było niczym szczególnym. Do każdego ludzkiego grobu powstawały nawet do kilku grobów zwierzęcych, które prawdopodobnie były najpierw rytualnie zabijane.
Jak dodaje Wojciech Pasterkiewicz, stanowisko w Sadowiu jest najciekawszym, nad którym dotąd pracował. Badania będą kontynuowane w przyszłym roku.