„Kłopotliwe dziedzictwo. Zabytki poprzemysłowe w dolinach Bobrzy, Kamiennej i Czarnej Koneckiej” – tak brzmiał tytuł seminarium naukowo-konserwatorskiego, które dziś odbyło się w Muzeum Historii Kielc.
Najpierw powstała wystawa „Dzieło potężne w dolinach Bobrzy, Czarnej i Kamiennej. Zabytki Staropolskiego Okręgu Przemysłowego na fotografii dawnej i współczesnej”, która została otwarta pod koniec lipca. Zgromadzony na niej materiał fotograficzny pokazuje, jak często bezpowrotnie niszczeją zabytki techniki znajdujące się w naszym regionie.
Unikalne obiekty giną
Paweł Wolańczyk, kurator wystawy przyznał, że w większości przypadków te poprzemysłowe pozostałości są kłopotliwym dziedzictwem.
– Na palcach jednej ręki można wskazać te, na które jest pomysł, które są zadbane, które działają, natomiast większość z nich ulega degradacji. Chcemy też zwrócić uwagę, że niejeden z tych zabytków jest obiektem o skali ogólnopolskiej, a nawet europejskiej, bo na przykład zakłady w Sielpi – pierwsze muzeum techniki, które zostało założone już w 1934 roku, od paru lat pozostaje nieczynne, niszczeje. Wewnątrz dawnych zakładów wciąż istnieje dawna wystawa, między innymi najstarsza maszyna parowa w Polsce, i w jakim one pozostają stanie tego nie wiadomo. Podobnie jest w Nietulisku Dużym, tam też dawna, XIX-wieczna walcownia, a przede wszystkim układ wodny, który swoim rozmachem i stanem zachowania nie ma swojego odpowiednika w Europie. Nie ma, albo nie miał, bo kiedy tam pojechałem w miesiącach wakacyjnych, ten układ wodny był całkowicie nieczytelny, zarośnięty drzewami, krzewami. Takie przykłady mógłbym mnożyć – przyznaje.
Dodaje, że wystawa rodzi wiele pytań.
– O tym, jaki jest nasz stosunek do zabytków przemysłowych, czy jest dla nich jakaś szansa. O tych zabytkach, które są w złym stanie, ale też o tych, na które jest pomysł opowiedzą prelegenci. Są to naukowcy zarówno z Kielc, jak i innych ośrodków miejskich i mogę mieć nadzieję, że może po tej naszej konferencji komuś otworzą się oczy i więcej osób zwróci uwagę, że rzeczywiście na naszym terenie znajdują się obiekty jedyne w swoim rodzaju, które nas wyróżniają, o które trzeba zadbać. Czasami na to są potrzebne duże pieniądze, ale czasami wystarczy tylko zaangażowanie, zainteresowanie kilku osób, które mogłyby się takim zabytkiem zająć – podkreśla Paweł Wolańczyk.
Zaangażowanie z różnych stron
Wystąpienia prelegentów pokazywały, że problem związany z ochroną zabytków techniki dotyczy nie tylko naszego regionu.
Nie brakowało jednak pozytywnych przykładów wykorzystania spuścizny po przodkach. Do takich należy Zabytkowy Zakład Hutniczy w Maleńcu.
Dyrektor tej placówki, Maciej Chłopek, przyznał, że dziś jest magnesem dla zwiedzających, ale na jej obecną kondycję wpłynęło wiele czynników.
– To przede wszystkim współpraca wielu podmiotów, wielu osób, interesariuszy, którzy są zainteresowani zachowaniem tego typu obiektów. Trzeba tu przede wszystkim wskazać na prawie 40-letnie wysiłki Politechniki Śląskiej w Katowicach, której pracownicy i studenci przyjeżdżali do Maleńca, dbali o infrastrukturę, konserwowali ją i dzięki nim ten obiekt ostał się. Duża w tym rola także samorządu powiatu koneckiego, którego władze w pewnym momencie zdecydowały się objąć ochroną, przejąć pod swoją opiekę i finansować jego trwanie przez kolejne lata. Dzięki tym osobom, ale także osobom prywatnym, które są pod urokiem tego miejsca, odwiedzają je, angażują swoje talenty i umiejętności możemy go promować i dbać o niego – podkreślił.
Zabytek w nowej rzeczywistości
Dr Maciej Chłopek wyjaśniał, że zabytek techniki może się stać produktem turystycznym. Zaznaczył, że jego trwanie zależy przede wszystkim od tego, czy będzie mógł spełniać nowe funkcje.
– Stara fabryka, która kończy produkcję, jest pewnym problemem, jest mocno wyeksploatowana, i jej przetrwanie zależy przede wszystkim od tego, czy znajdziemy dla niej użyteczność w nowej sytuacji społeczno-ekonomicznej, czy ta funkcja, którą mu narzucimy z jednej strony zachowa pierwotną funkcję użytkową, charakter, a z drugiej stworzy możliwość wykorzystania ich potencjału kulturowego. I to wydaje mi się jest głównym wyzwaniem przed użytkownikami tego rodzaju obiektów. Ważne jest również, żeby tych obiektów nie traktować indywidualnie, one stanowią swoistą całość, uzupełniają się. Tu wyzwanie stoi takie, żeby znaleźć dla każdego z tych obiektów nową funkcję użytkową, nowa rolę, ale powiązać je wspólnie, by tworzyły ofertę, bo wtedy potencjał się przenika – dodał.
Najważniejszy cel
Seminarium stało się okazją do szerszego, bo globalnego spojrzenia na temat ochrony dziedzictwa poprzemysłowego na świecie. Jeden z przykładów pokazywał dr inż. Waldemar Affelt z Gdyni, który mówił o rewitalizacji dawnej huty miedzi w Japonii.
– Przykład pokazuje wielkie różnice między realiami polskimi, a realiami w Japonii. Główną różnicą, w moim uznaniu, jest sposób pozyskiwania środków, ponieważ projekt japoński jest absolutnie prywatny. Osoba bogacza jest identyfikowana, to jest multimilioner, należący do garstki 30 bogaczy japońskich, który ma taką ambicję, żeby wspierać sztukę. Rozwijając tę działalność, po kilku latach zgodził się zasponsorować ten projekt – wyjaśnił.
Celem seminarium była nie tylko rozmowa o aktualnych problemach, związanych z ochroną niszczejących zabytków, ale również przywrócenie w Kielcach forum skupiającego badania i wysiłki zmierzające do ocalenia materialnych pozostałości świętokrzyskiego górnictwa i przemysłu metalowego.
Zapis wideo wydarzenia jest dostępny na facebooku Muzeum Historii Kielc.