– To był wyjątkowy człowiek pod każdym względem – mówili jego koledzy ze sceny. Dziś (14 września) w Warszawie odbył się pogrzeb Wiesława Gołasa. Pochodzący z Kielc aktor spoczął na Starych Powązkach w Warszawie.
Msza święta odbyła się w kościele św. Karola Boromeusza w Warszawie. Pogrzeb miał charakter państwowy. Do rodziny i bliskich zmarłego list skierował prezydent Polski Andrzej Duda.
– Z ciężkim sercem żegnam dzisiaj wybitnego artystę i wspaniałego człowieka, uwielbianego przez publiczność, krytyków oraz całą społeczność twórców teatru, filmu, telewizji i estrady. Na aktorskim firmamencie zgasła gwiazda, która przez dekady była punktem odniesienia zarówno dla młodych adeptów, jak i mistrzów tej profesji szczególnie na polu arcytrudnej sztuki komedii. Odszedł twórca o wielkiej wrażliwości i kulturze ducha, wierny etyce swojego zawodu, patriota i bojownik o wolną Polskę – napisał Andrzej Duda.
Prezydent RP pośmiertnie odznaczył Wiesława Gołasa Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla kultury polskiej, za znaczący wkład w rozwój sztuki teatralnej i filmowej”. Odznaczenie, w imieniu głowy państwa, na ręce małżonki, Marii Krawczyk-Gołas przekazał sekretarz staniu w kancelarii prezydenta, Wojciech Kolarski.
Na pogrzebie nie mogło zabraknąć artystów, kolegów Wiesława Gołasa.
– Zapamiętam go jako niesłychanie skromnego, życzliwego, dobrego człowieka, z którym będąc i prywatnie i kontaktując się w pracy, zawsze doznawałam samego dobra – mówiła Magdalena Zawadzka.
– A przede wszystkim, poza jego wielkim człowieczeństwem, był absolutnie genialnym aktorem, wszechstronnym, uzdolnionym tak, że wielu aktorów mogłoby czerpać z niego. Zresztą był mistrzem aktorstwa, ale był tak skromny, że do głowy by mu nie przyszło, że był autorytetem – podkreśliła.
Ulubiony aktor z moich czasów szkolnych
– Wielki artysta i piękny człowiek odchodzi – powiedziała Maja Komorowska.
– Mieszkałam niedaleko, więc mogłam mieć kontakt z Wiesiem i z jego żoną Marią. Ten rok jest czasem pożegnań. Tylu aktorów, ważnych ludzi odeszło. Zawsze będę Wiesia pamiętała, jego uśmiech, jego radość, jego nadzieję, jego poczucie sprawiedliwości i otwartość na to, co jest dobre w Polsce – wymieniała.
Daniel Olbrychski przyznał, że już kiedy był dzieckiem imponował mu Wiesław Gołas.
– To był mój ulubiony aktor z moich czasów szkolnych. Kiedy już wiedziałem, że nie będę mistrzem olimpijskim, tylko aktorem, to się skupiałem, żeby osiągnąć mniej więcej to, co osiągnął Wiesław Gołas. On był takim moim wzorem. Nie Holoubek, nie Łomnicki. Mówiłem sobie: taki sprawny fizycznie, umie wszystko, taki sympatyczny. Poznałem go, gdy zaczynałem swoją pracę z Andrzejem Wajdą w „Popiołach”, choć Wiesio w nich nie grał. My w ogóle nie graliśmy razem, poza bardzo krótkim spotkaniem w filmie „Potop”, gdzie grał hetmana Czarnieckiego. Mieliśmy jedną scenkę aktorką: spotkaliśmy się na polu bitwy, gdzie on dowodził polską stroną w walce ze Szwedami. Już od pierwszego spotkania, a ja miałem wtedy lat 19, pan Gołas od razu zaproponował mi przejście na „ty”, bo to był cały on: miał otwarty, serdeczny stosunek do ludzi – wspominał.
„Niech tam bawi Pana Boga w Niebie”
Wiesław Gołas także dla Tadeusza Chudeckiego był wzorem.
– Jestem tutaj, bo uważam, że należy dziękować i żegnać się z ludźmi. To był wielki, wielki aktor, fantastyczny człowiek, niezwykle otwarty, nietoksyczny, co w naszym zawodzie rzadko się zdarza, bo często jesteśmy skupieni na sobie, a on takich cech nie posiadał. Parę dni temu w Opolu wykonywałem jego piosenkę „Absolutnie” i to było takie moje osobiste pożegnanie z panem Wiesławem. Niech tam bawi Pana Boga w Niebie i szykuje dla nas wesołe miejsce – zaznaczył.
– Był wyjątkowy pod każdym względem – stwierdził Stefan Friedmann.
– Ja mam do niego stosunek bardzo osobisty, bo to był mój mistrz. Na nim się uczyłem kabaretu. We wszystkim potrafił zagrać. Ja wiem, że to są banały, co ja mówię, wszyscy o tym wiemy. Żegnamy go z szacunkiem, smutkiem, ale i radością, którą wzbudzał swoimi rolami – wyjaśnił.
Na pogrzebie pojawiła się także reprezentacja zespołu Mazowsze, dla którego była to postać niezwykle ważna, chociażby ze względu na film „Żona dla Australijczyka”.
– Cała fabuła opierała się o zespół Mazowsze, przepiękne dziewczęta, w których zakochał się bohater grany przez Wiesława Gołasa. Nie wiem, czy pamiętają państwo scenę, w której Wiesław Gołas pięknie tańczy w naszym kostiumie mazowszańskim. W ubiegłym roku, z okazji jego 90. urodzin Mazowsze odwiedziło pana Wiesława. Dziś niestety spotykamy się w bardzo smutnej rzeczywistości, żegnamy wspaniałego aktora, wspaniałego człowieka, wybitną postać – mówił Mirosław Ziomek, kierownik i dyrygent chóru zespołu Mazowsze.
Przyjaźń z Kielc przetrwała
Nie zabrakło kieleckich akcentów. Wiesława Gołasa pożegnali koledzy z czasów szkolnych, harcerskich, z którymi także walczył o wolną Polskę – Teresa Stanek, Danuta Ćirlić i Maciej Gąsiorowski z okręgu „Jodła” Armii Krajowej.
– Żegnamy naszego kolegę, wspaniałego przyjaciela, wspaniałego człowieka. To wszystko już dziś słyszeliśmy, a dla nas to pożegnanie jest piękne i bardzo smutne. Kielce zostają razem z nim. My też jesteśmy. Mieliśmy kontakt od początku do końca: od szkoły, wojny, aż do dziś – mówili.
Podkreślili, że wszyscy pochodzili z Kielc, ale ich dorosłe życie, tak jak życie Wiesława Gołasa było związane z Warszawą.
Bohater, autorytet, komediant, wybitny aktor, dobry człowiek
Wiesław Gołas urodził się w Kielcach. W czasie II wojny światowej, w wieku 13 lat, wstąpił do „Szarych Szeregów”. Brał udział w akcjach małego sabotażu. Nosił bibułę, meldunki i rozkazy, kradł Niemcom broń i amunicję. Wpadł w czasie jednej z akcji w listopadzie 1944 roku. Był więziony w więzieniu kieleckim. Trzy razy przesłuchiwany i bity, nie zdradził nikogo.
Po wojnie studiował w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Ukończył ją w 1954 roku.
Należał do grona najbardziej lubianych polskich aktorów. Był odtwórcą ponad 120 ról filmowych, teatralnych i telewizyjnych.
Szerokiej publiczności znany z roli Tomka Czereśniaka w serialu „Czterej pancerni i pies”. Występował także w serialu „Kapitan Sowa na tropie” czy filmach: „Żona dla Australijczyka”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Lalka”, „Poszukiwany, poszukiwana”, „Brunet wieczorową porą”. Publiczność kochała go za jego talent komediowy, który można było zobaczyć między innymi w Kabarecie Starszych Panów, ale też w Kabarecie Koń i Kabarecie Dudek. Przyznał, że jego mistrzami byli Chaplin i Buster Keaton, a z polskich Ludwik Sempoliński.
W książce-wywiadzie, którą napisała córka aktora, Agnieszka Gołas, żartował: „Myślę sobie, że jeśli po śmierci pójdę do piekła, to po to, żeby poprawić tam atmosferę, rozbawić i diabły i potępieńców”.
Zmarł w czwartek, 9 września. W ostatnim czasie zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. 9 października skończyłby 91 lat.