Studenci Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie stworzyli nowoczesnego drona na potrzeby sił zbrojnych. Podchorążowie Naukowego Koła Młodych Konstruktorów zwyciężyli w konkursie Ministerstwa Obrony Narodowej. Bezzałogowy statek powietrzny o kryptonimie „Killer” był bezkonkurencyjny w kategorii bojowej.
Co ciekawe, zmontowanie i rozmontowanie drona o ponad 3,5 metrowej rozpiętości skrzydeł trwa zaledwie kilka minut.
– Nie każdego dnia podchorążowie mają okazje stworzyć coś takiego – mówi podporucznik Jarosław Mięsiak.
– Trzeba było wyjść poza schematy klasycznego projektowania modeli i stworzyć właściwie coś, czego jeszcze nie było. Trzeba też było zwrócić uwagę na to, że sam projekt musi być w jakimś stopniu innowacyjny – dodaje.
– A nasze rozwiązanie jest innowacyjne, ponieważ mamy w nim szybujące środki bojowe – mówi prezes Naukowego Koła Młodych Konstruktorów, sierżant podchorąży Paweł Pasek – Statek matka, czyli dron, przewozi małe szybujące środki bojowe.
– Moją rolą w tym projekcie było zaprojektowanie bomb szybujących oraz wymyślenie patentu, jak zrobić, aby wyczepiały się za każdym razem powtarzalnie i rozkładały swoje skrzydła – mówi sierżant podchorąży Maciej Pasek.
– Wprowadziliśmy bardzo proste rozwiązanie. Bomby szybujące złożone podczas lotu, zaczepione są na zawleczce wykonanej z prostego drutu. Kiedy wysuwa się ona z mocowania w skrzydle, samolot opuszcza statek jeszcze ze złożonymi skrzydłami. Następnie kolejny mechanizm powoduje rozłożenie skrzydeł, tak aby zyskać większą siłę nośną i większy zasięg.
– Przyszłością lotnictwa są drony – mówi pracownik Lotniczej Akademii Wojskowej i opiekun Naukowego Koła Młodych Konstruktorów, pułkownik rezerwy Adam Wetoszka.
– I bardzo dobrze, że są młodzi ludzie, którzy się tym interesują. I w ramach swoich prywatnych zainteresowań, w modelarni po południu, po przygotowaniu się do zajęć, po odrobieniu lekcji – takie działania robią. Ten dron potrafi dyżurować około 2-3 godzin w odległości kilkunastu kilometrów w wyznaczonej strefie, na wyznaczonej wysokości. Na sygnał operatora zrzuca amunicje szybującą, która ma w sobie kamerę do obserwacji, ale może to być też kamera w podczerwieni. Operator widzi obiekt i kieruje amunicje szybującą w sposób cichy, skryty, bardzo precyzyjnie na obiekt naziemny.
– Moim zadaniem było sprawić, aby to, co koledzy zbudowali, wzniosło się w powietrze i poleciało według misji, którą zaplanowaliśmy już wcześniej, żeby wykonać zadanie – mówi sierżant podchorąży Marcin Borys.
– Moim zadaniem było opracowanie oprogramowania, które zarządza misją i nawiązuje połączenie z tym bezzałogowym statkiem powietrznym. Następnie nadzoruje jego lot. Można też wpływać na zmiany w trasie tego lotu.
– Zbudowaliśmy atrapy bomb szybujących, ponieważ jako podchorążowie nie możemy pracować z materiałami wybuchowymi. Aczkolwiek te atrapy służą już do rażenia celu. Stworzyliśmy cały ten projekt wciągu pół roku. Faza projektowania, budowy, oblotu i ewentualnych zmian w pół roku? Bardzo mało czasu – dodaje Paweł Pasek.
– Mamy już w tej dziedzinie doświadczenie, bo startowaliśmy na światowych konkursach m.in. w USA, Turcji także w Meksyku. Mieliśmy okazję podglądać konkurencje, dlatego studenci są tak bogaci w doświadczenia i tak sprawni w opracowaniu mechanizmów latających – wyjaśnia Adam Wetoszka.
Dodajmy, że w tym samym konkursie drugie miejsce w kategorii „amunicja krążąca” zdobyli także inni dęblińscy podchorążowie z Naukowego Koła Młodych Awioników. A o tym, czy te pomysły znajdą zastosowanie w armii, zdecyduje Ministerstwo Obrony Narodowej