Świętokrzyscy strażacy mają coraz więcej pracy, przy usuwaniu gniazd os i szerszeni. W ubiegłym roku, ratownicy interweniowali 1490 razy. W tym roku, chociaż jest dopiero sierpień, mieli już ponad 1500 takich wyjazdów.
Marcin Nyga, z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach informuje, że owady będą aktywne jeszcze przez dwa miesiące.
– Zauważamy wzrost liczby wyjazdów do usuwania gniazd os i szerszeni. Jest ich więcej, ze względu na aurę – jest ciepło i wilgotno. Te warunki sprzyjają rozwojowi owadów – mówi.
Strażak dodaje, że ratownicy nie jeżdżą do każdego wezwania.
– Jeździmy tam, gdzie faktycznie występuje zagrożenie życia i zdrowia ludzkiego. Usuwamy kokony i gniazda przy budynkach mieszkalnych, szczególnie tam, gdzie są osoby uczulone na jad owadów lub osoby starsze, schorowane i niepełnosprawne – mówi.
Każde inne zgłoszenie, dotyczące m.in. usunięcia owadów w budynku gospodarczym, traktowane jest jako usługa. Wówczas trzeba zgłosić się do firmy zajmującej się zwalczaniem tego problemu.
– Utrzymujemy się z podatków i wykonujemy ustawowe zadania. Jeździmy tam, gdzie jest zagrożenie życia lub zdrowia – podkreśla Marcin Nyga.
Strażak przestrzega, aby nie zbliżać się do gniazd owadów na odległość mniejszą niż 10 m, ani samemu ich nie niszczyć.
Jarosław Sułek, Powiatowy Lekarz Weterynarii przypomina, że osy i szerszenie są najbardziej niebezpieczne dla osób, które mają uczulenie na ich jad. Zawsze powinny mieć przy sobie przeciwwstrząsowy zastrzyk. Aby móc z niego skorzystać, trzeba wcześniej skontaktować się z lekarzem.