Ważą około 18 ton, mają 45 głosów, 3071 piszczałek i bez wątpienia są największe w Kielcach i jedne z większych w diecezji kieleckiej. Mowa o organach w kieleckiej katedrze, które przeszły generalny remont. Dziś (niedziela) zostaną poświęcone i po raz pierwszy publicznie zabrzmią w pełnej krasie.
Będzie to zwieńczenie prac, którymi w ostatnim czasie był objęte. Podczas sumy o godzinie 11 biskup Jan Piotrowski poświęci instrument.
Jak podkreśla ksiądz Paweł Rej z parafii katedralnej, jest to piękna uroczystość.
– To obrzęd bardzo rozbudowany. Na początku biskup przez słowa: „Zbudźcie się organy, instrumencie święty”, pobudza ten instrument, by to właśnie on oddawał chwałę Panu Bogu. Potem odbędzie się ich poświęcenie i okadzenie.
Historyczna chwila dla Kielc
Natomiast o godzinie 19.00 rozpocznie się oficjalna prezentacja instrumentu. Zagra na nim dr hab. Paweł Wróbel, związany z Uniwersytetem Jana Kochanowskiego, a także wykładowca Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Kielcach.
Mariusz Bednarz, pierwszy organista bazyliki Katedralnej w Kielcach, zachęca do udziału w tym wydarzeniu.
– Zapraszam na tę historyczną chwilę. To wielkie wydarzenie dla Kielc, a jest to jeden z najlepszych instrumentów w Polsce, najpiękniej brzmiących, najładniej wyglądających. Już mam zapowiedzi organistów z całej Polski, którzy chcą ten instrument obejrzeć, zagrać na nim. W poniedziałek już będzie na nim nagrywana pierwsza płyta – ujawnia.
Wstęp na niedzielny koncert jest bezpłatny.
Przebudowane organy cieszą w roku jubileuszu 850-lecia świątyni. Ostatni poważny remont instrument przeszedł u schyłku lat 60. XX wieku. Jak mówi Mariusz Bednarz, zajmowała się tym firma Zygmunta Kamińskiego z Warszawy.
– Trochę głosów wyjęto, niektóre zastąpiono innymi, przekonstruowano trakturę z pneumatycznej na elektropneumatyczną. Instrument w takiej formie funkcjonował jeszcze do zeszłego roku – wyjaśnia.
Pożar pokazał, że jest bardzo źle
Organy coraz częściej wymagały kolejnych, kosztownych napraw. Były też coraz bardziej zawodne. W 2018 roku doszło do poważnego incydentu.
– To był chyba punkt zwrotny, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, jak poważna jest sytuacja – wspomina Mariusz Bednarz. – W czasie mszy świętej, kiedy byłem przy organach, zapaliło się zasilanie. W pewnym momencie poczułem swąd, wyłączyłem instrument. Na szczęście pożar był na takim etapie, że udało się go ugasić w zarodku. Myślę, że czuwała Opatrzność, bo gdyby stało się to 10 minut później, i ja bym stąd wyszedł, to straty mogły by być poważniejsze. Wokół jest wiele starych, drewnianych elementów.
Podjęto decyzję o remoncie. Jak zauważa ksiądz Paweł Rej, gdy dziś wchodzimy do katedry i widzimy prospekt organowy, czyli obudowę, to jest to finalny efekt wielu rozmów i konsultacji.
– To był długi czas podejmowania decyzji przez fachowców w dziedzinie sztuki i muzyki. Postanowiono przebudować instrument, który był do takiej formy, jaką mamy dzisiaj. Kiedy spojrzymy na prospekt, to stwierdzimy, że ten instrument był tu od zawsze. Jest z takim kunsztem wykonany, że nie widzimy różnicy – podkreśla.
Głosy schowane na strychu
Przyczyniły się do tego nie tylko sprawne ręce specjalistów, ale także najnowsza technologia, między innymi użycie drukarki 3D.
Instrument został rozbudowany do 45 głosów.
– Pan organista wraz z synem znalazł na strychu głosy, które zostały wyjęte w latach 60. XX wieku i tam leżały. To też jest niesamowite, że te głosy dzisiaj grają, zostały zwrócone temu instrumentowi i dzięki temu wracamy do tego brzmienia, które było, i to brzmienie jest poszerzone o kolejne głosy, dobudowane współcześnie – zaznacza ksiądz Paweł Rej.
Patrząc na organy z zewnątrz, widać około 50-60 piszczałek, ale cały instrument liczy ich dokładnie 3071.
– Największa, drewniana, ma długość 5 metrów i średnicę prawie 30 centymetrów, a najmniejsze są długości paznokcia – zaznacza organista.
Co ważne, organy które obecnie stoją w Bazylice Katedralnej, to połączenie dawnej, jak się okazuje niezawodnej, technologii z nowoczesnymi rozwiązaniami.
Jak przy komputerze
– Najlepszy okazał się system wymyślony w XIV wieku. Potem zmieniała się technologia, próbowano więc różnych rozwiązań w budowie organów. W poprzednim instrumencie była traktura (system przenoszenia ruchu pomiędzy klawiszem, a zaworami sterującymi poszczególnymi piszczałkami – przyp. red.) elektro-pneumatyczna. Tam pracował prąd, i choć ja naciskałem klawisze, nie miałem wpływu na to, po jakim czasie magnes zadziała. Na instrumentach mechanicznych, takich jak obecny, ten wpływ jest większy. Gra na nich jest najbardziej wdzięczna, choć nie mówię że najłatwiejsza – dodaje Mariusz Bednarz.
W organach zastosowano także rozwiązania na miarę XXI wieku. Jak mówi organista, użyta została elektronika.
– W instrumencie mogę zapisać 100 profili użytkowników, co sprawdza się, kiedy w kościele gra więcej niż jeden organista albo organizowane są koncerty. Każdy użytkownik ma więc swój profil, loguje się do instrumentu i ma swoje ustawienia, które sobie wcześniej zapisał – tłumaczy.