Gościem Rozmowy Dnia był Waldemar Bartosz, przewodniczący Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ Solidarność.
Gdyby nie aktywny i odpowiedzialny związek zawodowy w starachowickim MAN-ie i uparta postawa przewodniczącego zakładowej Solidarności Jana Seweryna, to podwyżek by nie było – podkreślał na antenie Radia Kielce Waldemar Bartosz, przewodniczący Regionu Świętokrzyskiego NSZZ Solidarność. Dodał, że choćby z tego powodu oczywisty dla niego jest fakt, że związki zawodowe są potrzebne.
Gość Radia Kielce odwołał się do opinii niemieckiego kardynała, że wiele międzynarodowych przedsiębiorstw traktuje poszczególne kraje jak łup.
– Jak już nie wychodzi, bo jest za drogo, to przenosimy się dalej. Ale my nie chcemy być łupem. Dlatego ta postawa solidarności i Jana Seweryna w MAN- ie pokazuje, że bez odpowiedzialnej postawy i walki związku to byłaby pańszczyzna. To jest też informacja dla wszystkich, że warto tworzyć związek zawodowy – podkreśla.
Związkowcy w zakładzie MAN przez długi czas zwracali uwagę, że są lekceważeni przez zarząd firmy, który nie odpowiadał na prośby o rozmowę. Waldemar Bartosz przyznaje, że byli potraktowani jak pola do wyzysku.
– Czyli pracownik jest gorszy od maszyny, bo maszynę się przeniesie np. do innego kraju, a pracownik zostanie tutaj, więc jest mniej ważny. To lekceważenie narusza naszą godność. To jedna z bolączek, również w naszym kraju niestety – dodał.
Przewodniczący świętokrzyskiej Solidarności zwrócił uwagę, że w naszym regionie jest wiele przypadków, w których traktuje się podobnie pracowników i całe przedsiębiorstwa.
– Np. we wtorek będzie ważne spotkanie części komisji krajowej w Siarkopolu. Nie może być tak, że przez lata Siarkopol stara się o prawo do kolejnych odwiertów. Nie będzie odwiertów siarki, to nie będzie Siarkopolu. To jedyna taka kopalnia na świecie – zaznaczył.
Jako inny przykład Waldemar Bartosz wskazał planowaną restrukturyzację energetyki i obawę o to, co stanie się z pracownikami tego sektora, np. elektrowni Połaniec.
Waldemar Bartosz odniósł się też do kwestii płacy minimalnej. Podkreślił, że podwyżek wymaga przede wszystkim administracja publiczna.
– To nie może być tak, że w urzędach ma się mniej zarabiać, bo niedługo będą mieli płacę minimalną, jako średnie wynagrodzenie. Więc jeśli chcemy być dobrze obsługiwani w takim, czy innym urzędzie, jeśli chcemy, żeby inspekcje dobrze pracowały, to kto ma to robić za takie wynagrodzenie? – pytał przewodniczący.
Podkreślił, że Solidarność nie zgadza się z tym, by nadal w 2022 roku była zamrożona płaca w budżetówce. Związek domaga się wzrostu wynagrodzenia od 12 proc. do 14 proc.