Do nietypowego zgłoszenia w podkieleckich Mąchocicach-Scholasterii zostali wezwani kieleccy strażacy. Służby ratownicze wyruszyły pomóc kilkunastu osobom, a po przyjeździe we wskazane miejsce… nikogo tam nie zastali.
Jak informuje bryg. Mariusz Góra z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, na numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, który twierdził, że kilkanaście osób potrzebuje pilnej pomocy.
– Mężczyzna powiedział, że w domu na podłodze leży dwanaście osób w wieku od 18 do 22 lat i nie ma z nimi żadnego kontaktu. Należało domniemywać, że osoby te są nieprzytomne. Na miejsce wysłani zostali więc strażacy i zespół ratownictwa medycznego. Po przyjeździe okazało się, że w miejscu, którego dotyczyło zgłoszenie nikogo nie ma. Osoba zgłaszająca twierdziła, że gdy te osoby usłyszały syreny, to uciekły – relacjonuje strażak.
Z mężczyzną, który zadzwonił na numer alarmowy był utrudniony kontakt. Policja zajmie się wyjaśnianiem sprawy.
Jak wynika z „Raportu z funkcjonowania systemu powiadamiania ratunkowego”, opracowanego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, prawie 39 proc. zgłoszeń wpływających na numer alarmowy 112 to zgłoszenia niezasadne.