Przedstawiciele rządu, Kancelarii Prezydenta RP, władze województwa i Kielc oraz NSZZ „Solidarność” złożyli wieńce i kwiaty przy kamienicy na Plantach, gdzie w 1946 roku dokonano mordu na Żydach. Dziś obchodzimy 75. rocznicę tych tragicznych wydarzeń.
Jarosław Sellin, wiceminister Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu powiedział, że pamięć o tamtych wydarzeniach powinna być przestrogą przed nienawiścią z powodów narodowościowych i antysemityzmem.
– Jeśli ktoś głosi takie poglądy, zwłaszcza po Holokauście, to jest to skandalem moralnym oraz kompromitacją polityczną. Historycy wyjaśniają od lat tę sprawę, ale to nie jest proste. Owszem, część mieszkańców Kielc była zaangażowana w tę zbrodnię, ale bierność, a może nawet prowokacja służb mundurowych ówczesnego komunistycznego państwa też była bardzo wyraźna i kiedy się stawia pytanie cui bono – komu to mogło posłużyć, to ewidentnie po 4 lipca 1946 roku posłużyło władzom komunistycznym do rozprawy z podziemiem niepodległościowym, Kościołem Katolickim i zagłuszeniem wyników sfałszowanego referendum, które dobyło się kilka dni wcześniej – zwrócił uwagę minister.
Jak zaznaczył Jarosław Sellin, to wszystko nie usprawiedliwia faktu, że znaleźli się ludzie postanawiający zabijać innych tylko z powodu ich innej narodowości czy z powodu różnych stereotypów antysemickich.
Wicewojewoda świętokrzyski Rafał Nowak zaznaczył, że tragedia sprzed 75. lat nigdy nie powinna się wydarzyć, ale jednak się wydarzyła.
– Wydarzyła się na ziemi, która nie była przesiąknięta antysemityzmem, na ziemi, gdzie wielu Polaków pomagało swoim sąsiadom pochodzenia żydowskiego, na ziemi, która uratowała wiele rodzin żydowskich. Niestety zaangażowano tu całą socjologię sowiecką. Próbowano w kilku innych miejscach, ale niestety udało się to w Kielcach. Niepokojące jest narzucenie narracji, która przesiąknięta jest ideologią i służy tylko osiągnięciu konkretnego celu. Nie ma ona nic wspólnego z dochodzeniem do prawdy – zaznaczył wicewojewoda.
Waldemar Bartosz, przewodniczący świętokrzyskiej Solidarności podkreśla, że tragiczne wydarzenia sprzed 75 lat były komunistyczną, stalinowską prowokacją, która doprowadziła do śmierci kilkudziesięciu osób. Związkowcy dla uczczenia pamięci pomordowanych składają kwiaty w miejscu tragedii od 40. lat. Przez te wszystkie lata napis na wstędze wieńca jest niezmienny: „Ofiarom prowokacji UB – Solidarność”.
– Istnieją świadectwa, że ci, którzy strzelali z kamienicy przy Plantach, to byli milicjanci. Być może przebrani ubecy. Dlatego ze względu na tę wielką tragedię będziemy przychodzić tu co roku w południe, aby czcić pamięć tych, którzy zginęli – stwierdził.
Bogdan Wenta, prezydent Kielc powiedział, że to, co wydarzyło się 4 lipca jest bolesną historią nie tylko miasta, ale kraju.
– Wyobraźmy sobie, że ludzie, którzy przeżyli Holokaust wracają do swoich domów i nie doświadczają spokoju, ale kolejnego dramatu. Dlatego trzeba o tym pamiętać. Żeby te wydarzenia były przestrogą, ale też pewną formą pokazania kierunku dialogu – powiedział.
Dorota Koczwańska–Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej podkreśliła, że ta historia budziła i ciągle budzi emocje. Pozostaje sobie zadać pytanie z jakim przesłaniem wrócimy po złożeniu kwiatów w miejscu tragedii.
– Czy wrócimy do naszej rzeczywistości i będziemy ubierać się w gorset liberalno – lewicowy lub konserwatywno – nacjonalistyczny. Czy będziemy prowadzić spory o charakterze ideologicznym, czy po prostu pamięć o tych, którzy tragicznie zginęli będzie w nas trwać, ale dlatego, żebyśmy się pojednali. Żeby ta pamięć i ta tragedia wydały owoce, żebyśmy toczyli spory na płaszczyźnie intelektualnej, na płaszczyźnie prawdy – podsumowała.
W wydarzeniach sprzed 75. laty zginęło 40 osób, w tym trzech Polaków, a 35 zostało rannych.