Lekarz z izby przyjęć oraz pielęgniarka kierująca transportem sanitarnym odpowiedzą przed sądem w sprawie śmierci pacjenta, który wypadł z karetki podczas transportu sanitarnego. Mężczyzna wpadł pod nadjeżdżający samochód, zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło późnym wieczorem 11 stycznia tego roku na drodze między Świdnicą a Wałbrzychem. 53-letni pacjent był przewożony karetką ze szpitala w Dzierżoniowie do szpitala w Wałbrzychu na oddział neurochirurgii. Podczas transportu mężczyzna otworzył drzwi karetki i wypadł na jezdnię. Wpadł pod nadjeżdżające auto, w wyniku odniesionych obrażeń zmarł.
Świdnicka prokuratura oskarżyła w tej sprawie lekarza z izby przyjęć dzierżoniowskiego szpitala oraz pielęgniarkę kierującą transportem sanitarnym.
– Pielęgniarka usłyszała dwa zarzuty – umyślnego narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci tego pacjenta – powiedział w środę Prokurator Rejonowy w Świdnicy Marek Rusin.
Z kolei lekarzowi, który wystawił skierowanie na transport pacjenta do Wałbrzycha, prokurator postawił zarzut umyślnego narażenia pacjenta na doznanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
– Nad pielęgniarką, jako kierownikiem transportu sanitarnego, ciążył prawny obowiązek opieki nad przewożonym pacjentem. Kobieta rażąco zaniedbała swoje obowiązki; wiedziała, że pacjent jest w ciężkim stanie, po urazie głowy, miał problemy z poruszaniem, był splątany, nie wiedział, kim jest; pielęgniarka zignorowała tę wiedzę i pozostawiła pacjenta samego w części ratunkowej karetki, bez opieki, w niewłaściwej pozycji – siedzącej, zamiast leżącej, bez monitorowania jego czynności życiowych, a sama usiadła obok kierowcy – mówił prokurator.
Według prokuratury, pielęgniarka umyślnie w ten sposób naraziła pacjenta na niebezpieczeństwo i nieumyślnie spowodowała jego śmierć.
– Naszym zdaniem istnieje związek przyczynowy pomiędzy tym zaniedbaniem z jej strony, a spowodowaniem śmierci – dodał prokurator.
Lekarz zaś, według prokuratury, nieprawidłowo zakwalifikował pacjenta do transportu w pozycji siedzącej.
– Pogłębił tym już istniejący stan zagrożenia, a jednocześnie nie przewidział skutków takiego transportu w pozycji siedzącej – jak utrata przytomności, czy niewydolność oddechowo-krążeniowa – powiedział prokurator.
Lekarz przyznał się do zarzutów i złożył wyjaśnienia; pielęgniarka nie przyznała się i odmówiła składania wyjaśnień. Lekarzowi grozi do trzech lat więzienia, kobiecie zaś do pięciu.