Epidemiolodzy przestrzegają, że już kilka procent wszystkich zakażeń koronawirusem w Polsce to indyjska mutacja Delta. Dorota Zarębska-Michaluk, zastępca kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach informuje, że jest on bardziej zakaźny od poprzednich mutacji.
– Mutacja Delta jest bardziej zakaźna niż poprzednie warianty koronawirusa. Wytwarzanie przez wirusa mutacji polega na tym, że każda kolejna umożliwia mu przetrwanie w populacji, która w tej chwili już częściowo przechorowała COVID-19, częściowo jest zaszczepiona, czyli częściowo jest uodporniona. Dlatego wirus musi wytworzyć taką mutację, która da mu możliwość na przeżycie w tej częściowo uodpornionej już populacji – wyjaśnia Dorota Zarębska-Michaluk.
Na zakażenie indyjską odmianą koronawirusa najbardziej narażone są osoby niezaszczepione przeciw COVID-19 i te, które nie przeszły zakażenia SARS-CoV-2.
Jak dodaje Dorota Zarębska-Michaluk, szczepionki tak, jak w przypadku poprzednich wariantów koronawirusa są skuteczne także w przypadku indyjskiej mutacji Delta.
– Badania skuteczności szczepionek wobec nowego wariantu były prowadzone w Wielkiej Brytanii. W tym kraju dostępne są dwie szczepionki, tj. Pfizer oraz Astra Zeneka. Potwierdzono, że zaszczepienie dwiema dawkami preparatu firmy Pfizer chroni w 96 proc. przed przebiegiem choroby wymagającym hospitalizacji. Natomiast przyjęcie dwóch dawek Astra Zeneka chroni nas w 92 proc., dodała Dorota Zarębska-Michaluk.
Próg osiągnięcia odporności populacyjnej w przypadku wirusa Delta jest wyższy. W poprzednich odmianach koronawirusa wynosił on od 60 do 70 proc. zaszczepionej populacji. Natomiast w przypadku mutacji Delta, to około 80 – 90 proc.