Mogą być napędzane siłą ludzkich mięśni lub silnikiem spalinowym. Chodzi o drezyny. 10 takich pojazdów wyruszyło na trasę z Jędrzejowa do Motkowic, w ramach odbywających się XI Świętokrzyskich Spotkań Drezynowych.
– Te spotkania to już tradycja – mówi Kazimierz Derdaś, prezes stowarzyszenia „Świętokrzyska Kolejka Dojazdowa”.
– Pierwsza drezyna to był model DL-2. Lekka, zbudowana na silniku WSK-i, czyli popularnej polskiej marki produkowanej przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego PZL w Świdniku. Wprawdzie się przegrzewały, ale były bardzo pomocne w pracach drogowo-kolejowych. W Polsce zachowało się jedynie kilka sztuk. Mają duża wartość historyczną – podkreślił.
Do Jędrzejowa przyjechało ok. trzydziestu pasjonatów drezyn z Polski i zagranicy m.in. z Warszawy, Krakowa oraz z Węgier. Jednym z nich jest Waldemar Masionek z Herbów na Śląsku, określany mianem nestora drezyniarstwa w Polsce. Jak mówi, posiada pojazd czteroosobowy własnej konstrukcji.
– Silnik niemieckiej konstrukcji MZ. Własna myśl techniczna. Trochę żelastwa, kątowników, koła z wózków kopalnianych. Drezyna ma rozstaw torów 750 mm, ale ma też możliwość rozsunięcia kół na rozstaw kolei górnośląskiej – 785 mm – mówi.
Spotkania drezynowe zapoczątkował Wojciech Ostrowski, pochodzący ze Szczecina. Wówczas zakupił trzy drezyny rowerowe i przekazał je na rzecz kolejki jędrzejowskiej. Jedną z nich możemy podziwiać do dziś, mówi Andrzej Kuszak – prezes Fundacji Zwrotnica.
– Jego ideą było, wznowienie kursów z Pińczowa w kierunku Młodzaw, ale się nie udało. W innych częściach Polski, jak np. w Bieszczadach ten rodzaj atrakcji jest rozwijany. U nas niestety się nic nie dzieje – ubolewa.
Świętokrzyskie Spotkania Drezynowe zakończy pokaz kowalstwa w jędrzejowskiej kuźni. Z kolei od 18 do 20 zaplanowano koncert „Skaldowie Rodzinnie & Wołosatki”.