Był jednym z cichociemnych, zasłynął tym, że przepłynął Ren w bitwie pod Arnhem. Biografię kapitana Bogdana Ludwika Zwolańskiego pokazuje książka autorstwa Mariana Moskala. Jej tytuł brzmi „Rys historyczno-biograficzny. Kpt. dypl. Bogdan Ludwik Zwolański, oficer łącznikowy spod Arnhem”.
Marian Moskal jest prezesem Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Byłych Żołnierzy Wojsk Powietrzno-Desantowych „Czerwone Berety”, a w młodości był żołnierzem 6. Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej. Jak mówi, do napisania książki zainspirowało go spotkanie z Marianem Zwolańskim, bratankiem Bogdana Ludwika Zwolańskiego.
– Marek Zwolański dostarczył mi listy, które jego wuj słał do rodziców w czasie wojny. Jego rodzice bardzo się o niego martwili, bo wcześniej, we wrześniu 1939 roku, pod Iłżą, stracili już jednego syna, który zginał w czasie walk – wyjaśnia.
Korespondencję trzeba była najpierw uporządkować.
– Te listy były związane sznurówką. Rozwiązałem je i zacząłem układać datami, dopiero potem zabrałem się do pracy. Gros tych materiałów było w języku angielskim, a ja nie jestem znawcą tego języka, więc nastręczyło mi to wiele trudności – wyjaśnia.
Książka pozwala poznać bliżej postać oficera łącznikowego z 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego. Żołnierza, który urodził się nieopodal Kazimierzy Wielkiej, a swoją karierę wojskową zaczynał w 4. Pułku Piechoty Legionów w Kielcach.
Jak mówi Marian Moskal, Ludwik Zwolański walczył od pierwszych dni II wojny światowej. We wrześniu został ranny. Nie zamierzał trafić do sowieckich łagrów, więc podjął decyzję o ucieczce. Przez Rumunię, Węgry, Francję dotarł do Wielkiej Brytanii.
– Tam trafił do samodzielnej brygady, organizowanej przez generała Sosabowskiego, który zauważył, że był to bystry chłopak, i zrobił go swoim łącznikiem – wyjaśnia.
Właśnie pod dowództwem generała Stanisława Sosabowskiego wziął udział w operacji „Market-Garden” w 1944 roku nad terytorium okupowanej Holandii.
Marian Moskal opisuje jej szczegóły, bohaterską akcję z udziałem Ludwika Zwolańskiego, prezentuje sylwetkę dowódcy. W publikacji nie brakuje nazwisk innych żołnierzy, pojawiają się zdjęcia, odznaczenia, a także reprinty dokumentów. Autor pokazuje też, jak się potoczyły dalsze losy bohatera książki.
Ludwik Zwolański zmarł w Australii, w 1991 roku, ale zgodnie z jego życzeniem, prochy zostały przywiezione do Kazimierzy Wielkiej i złożone w rodzinnym grobie Zwolińskich. Stało się to w 2004 roku. Jedno z rond w Kazimierzy nosi jego imię.