Bramy z żebrowanych prętów, blaszanych matryc i różnych metalowych odpadów powstawały w czasach niedoboru towarów i produktów. Przybierały najróżniejsze formy od geometrycznych rombów i kwadratów, przez koła czy gięte z metalu kwiaty i „pikasy”. Były dowodem na nieograniczoną kreatywność właścicieli i dowodem na zaradność.
Dziś bramy te, będące swoistym reliktem PRL-u, zaczynają znikać z naszego krajobrazu wypierane stopniowo przez marketowe ujednolicone przęsła i płoty. Co ciekawe, po metalowe bramy sięgają obecnie młodzi artyści wykorzystując ich unikalność w swojej twórczości. Maciej Cholewa zaprojektował i pospawał własne furtki z czaszką, płaczącym okiem czy symbolem ognia wykorzystując estetykę dawnych bram. Z kolei Daniel Rycharski wykupił lub otrzymał furtki z wiejskich gospodarstw w Kurowie, Gozdowie i Sierpcu, następnie pociął metalowe ogrodzenia i pospawał imponujące estetycznie klatki w kształcie budynków, kościołów.
Brama w miejscowości Sierosławice w gminie Końskie / Fot. Magdalena Galas-Klusek – Radio Kielce
Pisarka i etnolog Olga Drenda poświęciła metalowym bramom cały rozdział swojej nagrodzonej w Gdyni książki „Wyroby. Pomysłowość wokół nas”. Odniosła się między innymi do sfotografowanych bram, które ciągle można zobaczyć na ziemi świętokrzyskiej.
Z Olgą Drendą rozmawia Magdalena Galas-Klusek
Bramy z Konecczyzny są podobne do obiektów w innych częściach Polski, czy jest w nich coś charakterystycznego?
– Na pewno można rozpoznać bramy z fabrycznych resztek. Wyglądają jak blacha pozostała po produkcji narzędzi rolniczych, więc po krótkim rekonesansie obstawiam Koneckie Zakłady Narzędzi Gospodarczych. Maciej Pietrukaniec, miłośnik metaloplastyki i kolekcjoner (prowadzi na Instagramie profil „Kratki Furtki Płotki”) mówi, że zazwyczaj takie recyklingowe ogrodzenia można napotkać w promieniu do pięćdziesięciu kilometrów od miejscowej fabryki.
Kwiatowe i geometryczne wzory powtarzają się często, ale widzę, że Konecczyzna lubuje się w motywie rombu. Może miejscowy kowal albo ślusarz miał taki znak rozpoznawczy? Kiedy powstawały takie bramy i dlaczego?
– Od lat sześćdziesiątych XX wieku, przynajmniej wtedy zaczynają je opisywać etnografowie. Pierwszy pisał o nich profesor Roman Reinfuss. Pojawienie się takich ogrodzeń wiąże się z modernizacją wsi, z pojawieniem się nowoczesnych domków („kostek”), z samochodami. Jest taki znany tekst Rocha Sulimy o samochodzie Syrena i o tym, jak zmienił naszą wieś. Metalowe bramy zastąpiły płoty nie tylko dlatego, że było łatwiej wjechać na podwórko, ale też dlatego, że przez ażurowy wzór można było podziwiać samochód świadczący o zasobności i nowoczesności gospodarza.
Czy udało się skatalogować takie bramy?
– Jest trochę rozproszonych materiałów na ten temat. Wspaniałą pracę wykonuje wspomniany przeze mnie Maciej Pietrukaniec. Na stronie cyfrowaetnografia.pl można znaleźć szkice z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy również zdjęcia polskim wsiom i małym miastom robił Władysław Hasior, zafascynowany spontaniczną pomysłowością. W jego „Notatnikach fotograficznych” znajdziemy zdjęcia bram, które dzisiaj zapewne już nie istnieją.
Brama w Końskich / Fot. Magdalena Galas-Klusek – Radio Kielce
Z jakimi najciekawszymi, najdziwniejszym kształtami bram, furtek się Pani spotkała?
– Bardzo lubię ogrodzenie z herbami województw, o którym piszę w „Wyrobach”. Mam też szczególny sentyment do tych z Myszką Miki. Ostatnio znalazłam takie w Łodzi. W moim rodzinnym Mikołowie jest też imponujące ogrodzenie w jelenie, naprawdę spektakularne. Niedawno znalazłam konto na Instagramie z bramami z Ukrainy, gdzie oprócz metaloplastyki są też malowidła. To już wyższa szkoła jazdy: łabędzie, księżniczki, rącze konie.
Na Kaszubach motywy popularne w haftach pojawiają się na bramach. Czy jest więcej ludowych analogii między haftami, wycinankami, dywanami a żelaznymi bramami?
– Kaszubskie motywy są dość specyficzne, ale symetryczne bramy z motywami kwiatowymi badacze wywodzili od malowanych zdobień na ludowych meblach. Ale to tylko połowa opowieści, bo równie częsty motyw to wzory abstrakcyjne, geometryczne, „pikasy”, jak na modnych w latach sześćdziesiątych tkaninach i ceramice.
Kto najczęściej robił takie bramy?
– Kowale, ślusarze, a często sami właściciele domów w ramach majsterkowania, jeśli umieli spawać.
Czy są ludzie kolekcjonujący takie artefakty nieodległej przeszłości? Czy są targi z bramami?
– Bramy są ciężkie, nieporęczne, zajmują wiele miejsca. Mało kto ma tyle miejsca w garażu albo na działce. Mówimy tu raczej o dokumentacji fotograficznej.
Brama w miejscowości Sierosławice w gminie Końskie / Fot. Magdalena Galas-Klusek – Radio Kielce
Opisuje Pani furtki, w których wykorzystano metalowe elementy przebijające opony samochodów ZOMO. Czy natknęła się Pani na więcej podobnych historii „bram zaangażowanych”?
– To anegdota opowiedziana mi przez Maćka Pietrukańca i chyba jedyna tego typu, z jaką się spotkałam. Częstsze zjawisko to lokalny patriotyzm, czyli motywy związane z rodzinnym miastem albo regionem. Na przykład w Gdańsku widziałam sporo bram z lwami, symbolem tego miasta. Kilka razy widziałam też polskie godło.
Bramy z odpadów fabrycznych to symbol czasów niedoboru i biedy, ale też nieskończonej kreatywności. Powinniśmy pozwolić im przeminąć, czy próbować je zachować?
– Zdecydowanie je lubię i doceniam, bo są własne, autorskie. To praca własnych rąk, często też samodzielny pomysł, inwencja, zaradność. Ludzie czasem mają ich dość, bo uważają je za przestarzałe, za dziadostwo, i wolą coś nowoczesnego, z supermarketu. Oczywiście to ich decyzja, ale jednak szkoda, bo przez to wkrótce wszystko może wyglądać podobnie.
Czy bramy powrócą jako coś sentymentalnego używanego przez współczesnych architektów w nowoczesnych projektach? Czy zetknęła się Pani z takim wykorzystaniem?
– Zdarza się, ale to inna technika. Już nie spawanie kątowników i płaskowników, a nowoczesne cięcie metalu. Dzięki temu można wycinać precyzyjne wzory. Mieszkałam kiedyś niedaleko domu, który miał bramę z podobizną wyżła – mieszkał tam taki pies, a właściciele domu byli miłośnikami tej rasy.
Olga Drenda
Urodziła się w 1984 roku, polska pisarka, dziennikarka i tłumaczka. Absolwentka etnologii i antropologii kultury na Uniwersytecie Jagiellońskim. Laureatka Nagrody Literackiej Gdynia 2019 w kategorii esej za książkę „Wyroby. Pomysłowość wokół nas”. Za tę książkę otrzymała również nominację do Paszportów Polityki za rok 2018 w kategorii literatura. Publikowała m.in. w „Polityce”, „The Guardian”, „Dwutygodniku”, „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Magnetofonowej”. na Co dzień mieszkanka Mikołowa.