Pandemia COVID-19 przyniosła straty finansowe polskim szpitalom psychiatrycznym. Takie wnioski płyną ze zjazdu Pracodawców Opieki Psychiatrycznej i Leczenia Uzależnień, które trwa w podkieleckiej Cedzynie.
Jak informuje Beata Matulińska, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Psychiatrii w Morawicy, pandemia wymusiła niepełne obłożenie łóżek w szpitalach psychiatrycznych, a co się z tym wiąże, wpłynęło mniej pieniędzy od Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Trzeba było zachować reżim sanitarny. Pacjent psychiatryczny jest pacjentem specyficznym, szczególnym, który nie zawsze stosuje się do zaleceń epidemiologicznych. W większości nasze sale nie mają łazienek, więc pacjenci się przemieszczali po korytarzach. Dlatego, by spełniać wymogi sanitarne musieliśmy ograniczyć ich liczbę i część łóżek stała pusta. NFZ nie płaci za takie łóżka, a za leczenie pacjentów – wyjaśnia Beata Matulińska.
Z kolei Michał Stelmański, prezes Mazowieckiego Centrum Neuropsychiatrii, które leczy dzieci do 18 roku życia przyznaje, że ze skutkami pandemii szpitale psychiatryczne będą się zmagać przez wiele lat. Jak mówi, w placówce którą kieruje w ostatnim czasie dwukrotnie wzrosła liczba pacjentów, którzy wymagają pomocy specjalistów, ponieważ są uzależnieni od komputera, zachorowali na depresję, czy mieli próby samobójcze.
– W momencie kiedy szkoły były zamknięte i dzieci uczyły się zdalnie, wówczas dyrektorzy szkół i nauczyciele mieli utrudniony kontakt z uczniem i nie wyłapywali tych problemów, które w trakcie stacjonarnej nauki by zauważyli. Przez brak szkoły odczuwaliśmy brak tego ogniwa informującego o problemie. Wówczas w szpitalu było bardzo mało pacjentów. W tej chwili mamy o 100 proc. więcej pacjentów niż łóżek. Dysponujemy 22 łóżkami, a pacjentów jest ponad 40. Hospitalizowani są na tzw. dostawkach na korytarzu. W taki sposób nie powinna się odbywać terapia, ale nie mamy innego wyjścia – dodał Michał Stelmański.
Wnioski ze spotkania dyrektorzy polskich szpitali psychiatrycznych przekażą Ministerstwu Zdrowia i Narodowemu Funduszowi Zdrowia.