30 czerwca zapadnie wyrok w sprawie 24-letniego Łukasza K. Mężczyzna odpowiada za spowodowanie wypadku, w którym zginęły cztery osoby. Doszło do niego w maju 2018 roku w Miedzianej Górze na drodze krajowej nr 74.
Feralnego dnia ciężarówka prowadzona przez Łukasza K. zderzyła się z samochodem osobowym. Na miejscu zginęły dwie kobiety w wieku 36 i 37 lat. Trzecia i 2-letnia dziewczynka zostały w stanie ciężkim przewiezione do szpitala. Tam po kilku godzinach także zmarły. Wszystkie pochodziły z gminy Bieliny.
Jak ustalili śledczy, kobieta kierująca autem osobowym chciała skręcić w lewo, przecinając pas, po którym z pierwszeństwem poruszała się ciężarówka. Nie zdążyła jednak wykonać tego manewru i doszło do zderzenia pojazdów.
Zdaniem śledczych, za zdarzenie odpowiada kierowca samochodu ciężarowego. Ustalono bowiem, iż poruszał się z prędkością o 40 km/h wyższą, niż dozwolona. W związku z tym, prokurator przedstawił mężczyźnie zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania śmiertelnego wypadku. Dziś strony kończyły wygłaszanie mów końcowych.
Marcin Chodkowski, obrońca oskarżonego zauważył, że tej sprawie od samego początku towarzyszą duże emocje, ponieważ doszło do ogromnej tragedii.
– Nie zwalnia nas to jednak od tego, aby rozstrzygnąć tę sprawę w sposób merytoryczny – dodaje.
– Podstawowym dowodem jest opinia sporządzona przez biegłego do spraw wypadków drogowych. Jeżeli wczytamy się w jej treść, to znajduje się tam stwierdzenie, że bezpośrednią przyczyną wypadku było nieprawidłowe zachowanie kierującej volkswagenem polo, która w sposób nieprawidłowy wjechała na pas ruchu, którym poruszał się oskarżony i była w bezpośredniej bliskości tego samochodu – zaznacza.
Maria Wentlandt-Walkiewicz, obrońca Łukasza K. podkreśla, że ma zastrzeżenia co do sposobu oznakowania tej drogi.
– Brakuje tam podstawowego znaku ostrzegawczego, który poinformuje kierowcę, że zbliża się do drogi bez pierwszeństwa przejazdu. To zobowiązuje osobę prowadzącą pojazd do wzmożonej czujności i zachowania bezpieczeństwa. Tym bardziej, że jak wyjeżdża się z miejscowości Cisowa jest znak STOP – zaznacza.
Obrońcy domagają się uniewinnienia, a prokuratura – czterech lat więzienia. Wyrok, który zapadnie w Sądzie Rejonowym w Kielcach będzie nieprawomocny.