Malownicze wzgórze w zdrojowej części Buska w otoczeniu urokliwego lasu… Tutaj prawie sto lat temu powstał szpital nazywany Górką, pierwszy w Polsce obiekt, kompleksowo leczący dzieci. Bryła okazałego budynku, z początku XX wieku, zachowała się do dzisiejszych czasów.
Busko-Zdrój. Specjalistyczny Szpital Ortopedyczno-Rehabilitacyjny „Górka” im. dr Szymona Starkiewicza / źródło: fotopolska.eu
Pomysłodawcą i budowniczym obiektu był dr Szymon Starkiewicz, który jako lekarz pracujący w Zagłębiu, zetknął się z chorobami dziecięcymi układu kostnego. Kiedy po przebytym tyfusie plamistym otrzymał półroczny urlop zdrowotny z zaleceniem opuszczenia zadymionej Dąbrowy Górniczej przyjechał do Buska-Zdroju. Na miejscu zapoznał się z oddziaływaniem wód siarczkowych na różne schorzenia, między innymi kostno-stawowe. Odwiedzał zakład zdrojowy oraz dzieci z kieleckiego sierocińca, które pobierały kąpiele lecznicze. Zafascynowanemu twórczością Żeromskiego lekarzowi zamarzył się „szklany dom”, w którym dzieci mogłyby się leczyć. Jego wybór padł na Żwirową Górkę.
W namiotach Czerwonego Krzyża
W lecie 1918 roku, jeszcze w trakcie wojny, rozpoczął kwestę na rzecz przyszłego sanatorium. W „Gazecie Kieleckiej” i „Gazecie Radomskiej” zamieszczał artykuły, w których przekonywał czytelników, że „solankowo-klimatyczne” leczenie dzieci jest koniecznością. Wystosował również w tej sprawie odezwę do mieszkańców Zagłębia. Efektem tych zabiegów było wsparcie pieniężne płynące z różnych stron. Szczególne zasługi miał tu Stanisław Krothe, inżynier górniczy z Sosnowca, który przekazał na rzecz przyszłej placówki sporą sumę, nie domagając się jakichkolwiek pokwitowań. Jedna z sal szpitala nosi jego imię.
Początkowo leczenie dzieci w Busku prowadzono w wynajętych willach / źródło: fotopolska.eu
W 1920 roku dr Starkiewicz zorganizował w Busku-Zdroju pierwszą kolonię dla dzieci ze schorzeniami narządów ruchu. Podopieczni mieszkali w sześciu namiotach pożyczonych od Amerykańskiego Czerwonego Krzyża. W kolejnych latach leczenie dzieci prowadzono w wynajętych willach.
Jednocześnie trwały prace przy organizacji budowy szpitala. Głównymi pomocnikami doktora byli: Adam Ficek i Jakub Nizioł, chłopi z pobliskich wiosek, których Szymon Starkiewicz poznał w Dąbrowie Górniczej, gdzie pracowali w kopalni. Wspólnie z nimi zakupił kilka morgów bogatej w glinę ziemi na Żwirowej Górce. Z tej gliny zaczęto wyrabiać cegłę pod budowę szpitala. Prace odbywały się w szopie.
W 1920 roku dr Szymon Starkiewicz w Busku-Zdroju pierwszą kolonię dla dzieci ze schorzeniami narządów ruchu. Podopieczni mieszkali w namiotach pożyczonych od Amerykańskiego Czerwonego Krzyża / źródło: dioblina.eu, Fourier, Ubcule
Nie stać mnie na autobus
– Pewnego dnia pracujący w Solcu Zdroju dr Szymon Starkiewicz wstąpił do leśniczówki, gdzie mieszkali moi dziadkowie i poprosił o kubek wody – wspomina Michał Imosa, artysta malarz z Buska-Zdroju. – Po wypiciu wody zaczęli rozmawiać. Babcia zauważyła, że za chwilę odjedzie do Buska autobus. Lekarz odrzekł: „Ja chodzę na piechotę, nie stać mnie na autobus, bo mam spore wydatki związane z budową sanatorium”.
Komitet Budowy, w skład którego wchodzili: Szymon Starkiewicz, Adam Ficek i Jakub Nizioł (oraz kilkanaście innych osób z pobliskich miejscowości) wsparło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które zalegalizowało inwestycję. W 1920 roku komitet otrzymał 1000 marek z Ministerstwa Zdrowia na wykończenie pierwszego pawilonu sanatorium z własnej cegły. Kamień węgielny pod budowę pierwszego w Polsce sanatorium dla dzieci położono w 1922 roku, a w 1926 roku szpital przyjął pierwszych małych pacjentów. Doktor Szymon Starkiewicz został dyrektorem lecznicy.
źródło: dioblina.eu / Fourier, Ubcule
Pionierskie dzieło
– To było pionierskie dzieło: była operacja, była rehabilitacja i była nauka. Kompleksowa opieka nad chorymi dziećmi stanowiła coś zupełnie nowego na skalę całego kraju – podkreśla Franciszek Russak, regionalista z Buska-Zdroju. – Pierwszym dyrektorem szkoły na Górce został Eustachy Kuroczko. Placówka bez większych przeszkód działała do rozpoczęcia kolejnej wojny.
Niemieccy okupanci mieli inne plany związane z sanatorium, pozbyli się dzieci i dyrektora. Górkę przekształcili w lecznicę reumatologiczną, która przyjmowała wyłącznie osoby dorosłe. Na szczęście po zakończeniu wojny mali pacjenci wrócili, wrócił też doktor Szymon Starkiewicz.
Dziś, tak jak kiedyś, do szpitala Górka trafiają dzieci z całego kraju. To miejsce jest często ich drugim domem.
Świadectwa
14-letnia Basia: „Jakby tak wszystko policzyć, to spędziłam tu trzy lata. Moje życie, gdyby nie ten szpital i te operacje, byłoby wegetacją. Byłam rośliną, a dziś? Potrafię wiele i zaczynam chodzić. To jest ogromny sukces. Byłam dzieckiem zupełnie leżącym, nie potrafiłam siedzieć bez podparcia, nie chodziłam, nawet na czworakach…”
Marcin Nurek, fizjoterapeuta w Górce, dziś dyrektor sanatorium Marconi: „To historia, której nigdy nie zapomnę, rodzice przywieźli trzynastoletniego chłopca, który nigdy nie chodził. Konrad został zoperowany, założono mu tak zwane długie gipsy na całe nogi i wrócił do domu. Po dwóch tygodniach przyjechał znowu. Czekało go zdjęcie gipsów i rehabilitacja. Została z nim mama. Po dwóch tygodniach intensywnej pracy Konrada i naszej, chłopiec zrobił ogromne postępy. Zaczął chodzić przy balkoniku. Kiedy tata przyjechał w odwiedziny, Konrad właśnie ćwiczył. Szedł korytarzem z opiekunami. Ojciec, nie poznawszy syna, przeszedł dalej. Konrad krzyknął: Tato! Ojciec płacząc padł na kolana. Nie mógł uwierzyć, że jego dziecko po 13 latach spędzonych na wózku, zaczyna chodzić.”
Doktor Szymon Starkiewicz pracował w szpitalu Górka do 1962 roku, do samej śmierci. Jego grób, odwiedzany zarówno przez pracowników szpitala, jak i pacjentów, znajduje się na cmentarzu w Busku-Zdroju. Budowniczy szpitala jest również patronem Górki, a do obiektu dojeżdża się ulicą jego imienia.
9.06.2021. Busko-Zdrój. Specjalistyczny Szpital Ortopedyczno-Rehabilitacyjny „Górka” im. dr Szymona Starkiewicza / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce