Sandomierscy strażnicy miejscy pod ostrzałem negatywnych opinii części mieszkańców. W mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja o nadgorliwości funkcjonariuszy i szukaniu pieniędzy z mandatów na siłę. Punktem wyjścia był wpis pana Piotra, który kilka dni temu zaparkował samochód na ulicy Słowackiego w strefie płatnego parkowania.
Z jego relacji wynika, że nie zdążył wydrukować biletu parkingowego, a już miał wypisaną opłatę dodatkową, która wynosi 150 zł. Funkcjonariusz nie chciał słuchać wyjaśnień, zdaniem kierowcy był bardzo nieuprzejmy i odburknął, że sprawę można wyjaśnić w siedzibie Straży Miejskiej. Dodał, że nie ma obowiązku rozglądać się, czy ktoś nie idzie do niego z biletem parkingowym. W Straży Miejskiej gdzie udał się pan Piotr, anulowano mu mandat.
W Internecie, po tej relacji sandomierzanina ukazało się kilka podobnych wpisów od innych osób niezadowolonych z pracy miejskich strażników. Adam Piskor zastępujący obecnie komendanta formacji uważa, że rozpowszechniane informacje są dla funkcjonariuszy krzywdzące, a wersja będąca punktem wyjścia do tej dyskusji jest niezgodna z prawdą. Strażnik, który kontrolował parking na ulicy Słowackiego zauważył, że za szybą pojazdu jest nieaktualny bilet parkingowy, sprzed dwóch dni, a wcześniej zgodnie z obowiązującą procedurą upewnił się, czy ktoś nie stoi akurat przy parkomacie. Kierowca, który zaparkował podszedł do funkcjonariusza z aktualnym biletem w momencie, gdy ten już zdążył wypisać mu mandat.
Burmistrz Marcin Marzec zapewnił, że omawiał tę sprawę ze strażnikami. Dodał, że stoi po stronie funkcjonariuszy, ponieważ za miejsca parkingowe w strefie wszyscy mają obowiązek zapłacić. Burmistrz przypomina, że uszczelnienie systemu opłat parkingowych, to zadanie nowego komendanta Straży Miejskiej Jacka Kuligi, który pełni tę funkcję od 1 kwietnia.