W piątek, 21 maja zmarł Krzysztof Jackowski, artysta malarz związany z Kielcami. Miał 85 lat.
Urodził się w Kielcach, gdzie mieszkał. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Wypracował oryginalną formułę malarstwa. Posługiwał się środkami groteski i ostrej satyry. Uprawiał też malarstwo monumentalne.
Wykonał polichromię w kościołach w Szydłowie, Gnojnie, Obiechowie, Końskich oraz odnowił polichromię kościoła w Leszczynach.
– Nieodżałowana strata. Z przykrością stwierdzam, że wielcy artyści tego miasta odchodzą – tak na wiadomość o śmierci artysty zareagowała Magdalena Kusztal, dyrektor Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego.
– Wspaniały kielecki malarz, jeden z najlepszych naszych artystów, z bardzo oryginalnym, rozpoznawalnym malarstwem – powiedziała.
Magdalena Kusztal dodała, że Krzysztof Jackowski był jedną z postaci, którą w swojej książce „Przywrócić pamięć” opisywał jej nieżyjący już tata, Edward Kusztal.
– Byli z podobnych roczników. To środowisko artystyczne w swoich młodzieńczych latach trzymało się razem. W książce wspomnieniowej mojego taty jest historia, że kiedy powstawała kawiarnia „Dziurka” dla bohemy artystycznej naszego środowiska, pan Krzysztof Jackowski dekorował swoim malarstwem jej ściany i to były zawsze fantastyczne rysunki, właściwie prawdziwe malowidła, często opatrzone jakimś zabawnym dymkiem z komentarzem. Tak go tata uwiecznił w swoich wspomnieniach – mówi.
Marian Rumin, krytyk i historyk sztuki, były, wieloletni dyrektor Biura Wystaw Artystycznych w Kielcach mówi, że Krzysztof Jackowski jest bardzo ważnym artystą-malarzem, nie tylko w środowisku kieleckim.
– Jego prace są znane zarówno z wystaw ogólnopolskich, ale też za granicą: we Francji, Szwajcarii, w wielu krajach Europy. Jego specyfika artystyczna polega na tym, że wymyślił sobie pewną wizję człowieka, to te jego „czerwone ludziki”. Jeszcze w czasach PRL-u i malował je zdeformowane, w różnych sytuacjach, które w tamtych czasach były ironią na czasy, w których przyszło nam żyć. Jego twórczość, nazwana często malarstwem zaangażowanym, była bardzo żywo komentowana na różnych wystawach, a cenzorzy często się zżymali, co z tymi jego pracami zrobić, bo komentarze w nich zawarte były czytelne i drwiące z rzeczywistości, ale jednocześnie takie, że nie wiedzieli, jak uzasadnić swoją decyzję o wyeliminowaniu tych obrazów z wystaw - zaznacza.
Marian Rumin wspomina, że z Krzysztofem Jackowskim spotkał się także na linii uczeń nauczyciel.
– Jako piątoklasista, w kieleckim liceum plastycznym byłem uczniem Jackowskiego. Uczył mnie rysunku. Zdarzało się, że pokazywał palcem jakiś kolor czy kreskę na mojej pracy i pytał, czy to jest konieczne. Jak odpowiadałem, że nie, to on radził: „rób tylko to, co jest konieczne”. To był swoisty wyznacznik na przyszłość – dodaje.
Obrazy Krzysztofa Jackowskiego znajdują się w zbiorach: Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum Sztuki Współczesnej w Radomiu, Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie w Biurze Wystaw Artystycznych w Kielcach, Biurze Wystaw Artystycznych w Radomiu oraz w zbiorach prywatnych rozproszonych po całym świecie. Za granicą jego prace można zobaczyć we Francji, Szwajcarii, Niemczech, Kanadzie, Australii, czy w Stanach Zjednoczonych.