Urzędnicy przyznają, że tylu zwierząt w mieście jeszcze nie było. Najgorzej jest na Ratajach.
Zwierzęta niszczą trawniki, ale także stwarzają zagrożenie dla przejeżdżających samochodów.
Dziś o problemie rozmawiali miejscy radni. Dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Witold Rewers mówił, że dziki, które urodziły się na osiedlach nie wrócą do lasu, dlatego jego zdaniem trzeba przeprowadzać odstrzały. Tylko minionej nocy w ten sposób usunięto 4 sztuki.
– Na miękko nie da się rozwiązać problemu – mówił radnym urzędnik.
Komendant Straży Miejskiej Waldemar Matuszewski wyliczał, że tylko w maju funkcjonariusze dostali prawie 400 zgłoszeń dotyczących dzików, a miesiąc się jeszcze nie skończył.
– W tym roku do końca kwietnia mieliśmy 1523 zgłoszenia dotyczące dzików, w całym zeszłym roku to było 2,5 tysiąca zgłoszeń. Skala jest zupełnie inna, liczba dzików chyba wszystkich trochę zaskoczyła i to mimo tego, że w zeszłym roku liczba dzików zwiększała się z miesiąca na miesiąc – dodaje.
Urzędnicy proszą mieszkańców, by nie dokarmiać zwierząt i zabezpieczać pojemniki na odpady, by dziki nie miały do nich dostępu.
Problemem są także drzewa owocowe, które jak mówią urzędnicy, są karmnikiem dla zwierząt.
– To jest darmowa stołówka, ją trzeba ucywilizować – mówi Witold Rewers z Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa.
W Poznaniu ustawiono także klatki, w których dziki miały być wyłapywane, ale część mieszkańców torpeduje takie akcje. Niektórzy wypuszczają złapane dziki, ale zdarzył się także przypadek kradzieży klatki.